środa, 26 czerwca 2013

Stachuriada w Grochowicach. 26 lat później (część czwarta).

Bliżej nieokreślona godzina nocna. Wymyślenie, że to już sobota 22 czerwca. Wymyślenie, bo nie mam w zwyczaju chodzenia z kalendarzem, z komórką w ręce wystawioną na pół metra przed sobą. Nie mam takiego nawyku. Chodzenia z elektronicznymi gadżetowo-zeszytowo-tabloidami. 
- "A bo jo, paniusiu, ino dwie zimy chodził, ale za to do przedwojynnyj szkoły" - jakby to powiedział Latkowy Placek. 
Ułożenie się zatem w lokum, bez świadomości jaki to dzień datowo, ze wskazaniem na sobotę 22 czerwca, gdyż ciemnica już była niezła.
Niespanie do rana, tak jak 26 lat temu, słuchanie śpiewania, różnego rodzaju, wycia nawet a gdy wydawało się, że cisza nastała, to usłyszenie mocnego zawodzenia Charczącego Nad Ranem jak go nazwałem, z namiotu obok, namiotu nowosolskiego nawiasem pisząc. 
Nieistotne. 
Po jasności słońca na poszyciu tunelowca, stwierdzenie, że jest ranek. Wyjście na powietrze i zobaczenie znad Polany unoszących się dymów gasnących ognisk. Woda do garnka i gotowanie porannej kawy, sypanej oczywiście, sypanej primki, bo innej nie mam w zwyczaju pić o tej porze. 
Zabawa z wodą poranną i wyjście na przedbiegi do "wyśpiewania poezji".
Uważne słuchanie (niestety nie do końca) i notowanie na kartce. Huncwoci - Jestem niczyj, Bieguni - Czy Warto, Robert Olszewski i Robert Mazurkiewicz ("może zagracie c o ś  Stachury"), grupa Jak (nie o zwierzę chodzi) z Przeworska z piosenką Księżyce-sąsiedzi moi namiotowi...z prawej, nie ci od charczenia. 
Z Przeworska...z Przeworska...przyjechali do Grochowic...gdzie zatem moje sześćdziesiątjeden - kilometrów do nich...gdzie?
Nieukrywanie wizyty "U Mariolki". "Śląskie" za 2,10 złotego wydaje się miodem zagłobowym na słoneczny skwar. Właśnie. Słońce! Bombardowanie promieni cudowne wraz z błękitnym niebem pospołu. Zawieruszenie się chmur w rytmach bębnów...
Wybijanie dźwięków na koziej napisze skórze albo inne rytmiczne tam, tam, tu, tam - tam, tam - tam tu...a potem....s i e k i e r e z a d a...

3 pisz śmiało:

Stanisław pisze...

Perkusista Johny Junior z Wolsztyn Koliflałer Band jest the best !

chalupczok pisze...

Dziękuję Staszek.
Ja w jego wieku przywiązywałem sobie do stóp pokrywki, brałem dwie kopyści i napie...parzałem na metalowe przykrycie od pralki Frania. To był mój werbel główny :))))

Stanisław pisze...

Jakie czasy takie instrumenty. Dobrze że młode pokolenie ma lepiej niż my. Dzisiaj pralka Frania nazywałaby się Franczeska. Niby to samo ale za to jak brzmi.