poniedziałek, 30 maja 2011

Mężczyzna wraz z taczką na przedzie

Wolsztyńska plaża.

niedziela, 29 maja 2011

Ja stróż latarnik nadaję z mrówkowca (część pierwsza)

"Nie zabłądźcie.
Bądźcie.

Mijacie, mijamy się,
ale nic nie omińmy...".


Zdjęcie poczynione dzisiejszego popołudnia na wolsztyńskiej plaży do wiersza Mirona Białoszewskiego powstało z wielkiego zamyślenia. Szacunku. Radości. Dla tych, z którymi dane mi było spotkać się wczoraj w Kolsku. 
Ojcze dyrektorze, Andrzeju...

piątek, 27 maja 2011

Byłem dzisiaj na plaży

w Karpicku.


a za trzy dni...
Już nie mogę się doczekać.

poniedziałek, 23 maja 2011

Złota pora

Park w Wolsztynie w kierunku zachodnim
Wszedłem do niego i za Boga nie chce mi się wyjść.
Miejsce prawie że to samo, tylko inaczej.

niedziela, 22 maja 2011

Ona i ja

Nad Jeziorem Wolsztyńskim pojawiła się czapla siwa.
W piątkowy wieczór spacerowaliśmy sobie po wolsztyńskiej plaży. Pozwoliła mi podejść nawet na kilka metrów,
może dlatego, że byliśmy zupełnie sami.
Ona i ja.
Zajęła pozycję i zaprosiła mnie
do wspólnego zachodu.

sobota, 21 maja 2011

Wolsztynówki-jeziorówki : łabędzice ławkowe

Plaża Miejska w Wolsztynie.

czwartek, 19 maja 2011

Tumidaj

To już prawie dwa lata od kiedy funkcjonuje w Wolsztynie Szlak Żurawi. Biegnie on dookoła Jeziora Wolsztyńskiego. Jeziora, na którym znajduje się przeszło hektarowa wyspa, zwana Tumidaj.
Niewiele można znaleźć informacji na jej temat. W tym roku w dwutygodniku "Głos Wolsztyński" nr 6(446), datowanym na 23 III-6 IV 2011 r., ukazał się artykuł, którego autorem jest pan Wojciech Lis, chociaż nie jest to niestety podane wprost. W każdym razie, artykuł nosi nazwę: "Legenda o wyspie na Jeziorze Wolsztyńskim". Tą polską legendę odnalazł Horst Eckert w archiwum Koła Ziomków Heimatkreis Wollstein z Bad Bevensen a która to zapisana została w kronice kościoła Ewangelickiego w Wolsztynie.
Pewnym jest natomiast, że z języka niemieckiego przetłumaczył ją p. Wojtek Lis, co już, zostało zapisane pod tymże artykułem. Pozwalam sobie zacytować prawie, że dosłownie legendę, bez zgody autora. Liczę jednak na wyrozumiałość i zrozumienie istoty powstania tego posta.

Legenda o wyspie na Jeziorze Wolsztyńskim
Dawno, dawno temu w swoim zamku w Komorowie, mieszkał hrabia wraz ze swoimi braćmi, których nakłaniał do bezbożnego życia. Wspólnie, całymi tygodniami leniuchowali a w niedzielę, zamiast pójść na mszę, łowili ryby lub chodzili na polowania.
Jednego razu, podczas święta Bożego Ciała, zamiast uczestniczyć w procesji, znów poszli nad jezioro. Stało się tak, że w pewnym momencie woda zabulgotała i pochłonęła braci, którzy zamienili się w ryby. Oprócz nich w otchłani jeziora zatonął park i tylko dach zamku wystawał ponad taflę wody. Szybko zadomowiły się na nim drzewa i krzaki, aż powstała w tym miejscu wyspa. Od tamtej pory mówiono, że dusze braci zostaną wybawione dopiero, kiedy ostatnia ryba z jeziora zostanie złowiona a wyspa zaś zniknie pod wodą. I stało się, że pewnego razu najmłodszego i najmniej winnego brata złowiono jako małego suma. Średniego złowiono już jako olbrzymiego suma w drugiej połowie XIX wieku. Starzy mieszkańcy pamiętali jeszcze jak musiano wieźć go na drabiniastym wozie i jak ciężko było dwóm koniom uciągnąć ten wóz. Ogon tego monstrum zwisał podobno aż do ziemi. Mięso jego miało nie być jednak nazbyt dobre. Najstarszego z braci nie złapano jeszcze, dlatego wyspa znajduje się na jeziorze do dziś.

Nieznane jest dla mnie pochodzenie obecnej nazwy wyspy - Tumidaj. Od kiedy funkcjonuje, skąd wzięła się nazwa. Być może odpowiedź jest bardzo prosta a tłumaczy ją dr Władysław Łebiński, redaktor naczelny Dziennika Polskiego, który w 1901 roku wydał książkę o tytule "Wielkopolskie Nazwy Polne", przytaczaną już w tym miejscu a propos posta o Chorzeminie. We wstępie książki pisał:
"Jest to jedna z cech autochtonizmu, zasiedziałości narodów, że nie tylko rodzimemi nazwami opatrzyły swe miasta, osady, wsi, morza, rzeki, ale nieledwie każdą odmianę ziemi, przez siebie zamieszkałej. Zatem idzie, że w słowiańskich a mianowicie i rdzenno polskich krajach noszą nazwy ludowe pola, łąki, bagna, strugi, lasy, pagórki, jeziora, itd. Nazwy te po wielkiej części pospolite, niekiedy noszą jednak piętno wielkiej starożytności. 
Dlatego jest obowiązkiem naukowych usiłowań, żeby te nazwy zbierać i zachować, ponieważ mogą rzucić światło na językowe i obyczajowe stosunki przeszłości.
U nas obowiązek ten jest naglący dlatego, że wszelkie nazwy a zatem i starożytne nazwy polne, w geografii nie zapisane, dziś już coraz więcej się zacierają. 
Kolonizacyja niemiecka nie tylko wypiera polską ludzkość z ziem polskich, ale z nią zarazem i wszystkie nazwy ludowe, do ziemi przywiązane. Napływowa ludność niemiecka nazw tych nie rozumie, więc je też zaniedbuje; giną na zawsze dla obyczaju ludowego i dla nauki...". 
W tejże książce znalazłem "nazwę polną" przypisaną do wyspy na Jeziorze Wolsztyńskim. Brzmi ona: Tomunia.

Dumając tak sobie o tumidajowej - tomunii, zastanowiło mnie jeszcze jedno. Dlaczego to na Szlaku Żurawim, żurawi brak. Możeby tak pokusić się o zmianę nazwy na Szlak Czapli Siwej?
Z drugiej strony żuraw czy czapla? Ważne, że w ogóle coś jeszcze lata nad Wolsztynem. 

niedziela, 15 maja 2011

Jesteś. To dobrze.

Mój drugi ukochany buk, rośnie w północno-wschodniej części wolsztyńskiego Parku w rejonie placu zabaw.
"...okryją nas drzewa gdy zajdą wszystkie słońca...".

sobota, 14 maja 2011

Daj mi chleba z dżemem

Siedząc na pomoście, na wolsztyńskiej plaży (patrzyłem oczywiście w stronę Karpicka),
podpłynęła do mnie napędzana czterema nogami łódź. Z jej pokładu usłyszałem zapytanie od dowodzącej statkiem :
- "to pan prowadzi tego bloga o Wolsztynie?" - przytaknąłem głową z uśmiechem...stałem się rozpoznawalną osobą, pomyślałem sobie (jak to mówią: w duchu).  
Niesamowicie cholernie miła chwila.  
Pofrunęły bańki mydlane z roweru wodnego,
ja poszedłem do trzcin,
  słysząc w oddali Dżem...i stałem się królem.


Nad Jeziorem Wolsztyńskim. W Wolsztynie.

piątek, 13 maja 2011

Hełm strażaka

Zawsze się zastanawiałem, co tam przykręcone jest śrubami szesnastkami i innymi mocowaniami spełniającymi zapewne wymagania techniczne (wybaczcie mi o ci, znający tematykę i terminologię która winna zostać tutaj użyta).

Wieża ciśnień w Wolsztynie widziana w kierunku południowym z ulicy Garbarskiej.

środa, 11 maja 2011

Wolsztyn nie tylko lokomotywami żyje

...Marek Szymankiewicz, Tomasz Głażewski, Rafał Nowak, Katarzyna Weiss-Chwiałkowska, Robert Tomaszewicz, Ewa Opaska, Jagoda Siemczyk, Dominika Bimkiewicz (kolejność przypadkowa) ...i wielu, wielu innych.
Nie wiesz co robić z pieniędzmi. Zainwestuj w Zryw Wolsztyn !!!!!  

Na Jeziorze Wolsztyńskim z pomostu na plaży. Oj komary tną srogo w godzinie zachodniej. 

wtorek, 10 maja 2011

Wolsztynówki-wiosenkówki : tuptup (część druga)

Nieświadomie stałem się świadkiem postępów...?

Wolsztyn, ulica Komorowska, w rejonie pływalni "Miły Chłodek".

poniedziałek, 9 maja 2011

Z Wodnej na kościoły

Kościoły w Wolsztynie można zauważyć z przeróżnych miejsc. To oto foto zatrzymałem na ulicy Wodnej...poprawnie winno być na Placu Braterstwa i Pokoju...bodajże, ale jak dla mnie - z wymienionej ulicy Wodnej. Tak to miejsce sobie nazywam i już. Co do kościołów to po prawej Farny, po lewej p.w. Wniebowstąpienia Pańskiego. W miasteczku są jeszcze dwa, tzw. kaplica i kościół p.w. Św. Józefa. Obiekty sakralne. Obiektów niesakralnych a predysponujących do miana "kościołów" jest o wiele więcej. Ale to tak na boczku napisałem i nie będę póki co rozwodził się na ten temat. Dziś. Bo jutro...wiadomo. Nowy, nieznany dzień.

niedziela, 8 maja 2011

Szuwary

Nad Jeziorem Wolsztyńskim, pomiędzy Wolsztynem a Karpickiem.

piątek, 6 maja 2011

Nie hamowałbym tego wcale

"...Wśród tej wiecznej partyzantki, tej przerzucanki raz tu, raz tam, raz w góry, raz w doliny, nawiedzała mnie czasami chęć rzewna, tkliwa i przemożna. Myślałem więc czasami, że nie byłoby tak źle, jakby tu powiedzieć, nie byłoby tak źle, gdyby zechciało popłynąć z oczu trochę słonych łez. Myślałem czasami, że nie hamowałbym tego wcale, gdyby tak przerwała się tama. I parę razy jednak przerwała się i popłakał sobie jeden w cichości zakamarka. Parę razy długo ściekało jednemu po policzkach. On tego nie hamował. On tego nie powstrzymywał. Bo to było jak puszczanie krwi. Jak pijawki albo cięte bańki na plecach. Puszczanie krwi. Było jej za dużo i przelewała się przez ochronne wały...".

czwartek, 5 maja 2011

Plac Kościuszki

Plac Tadeusza Kościuszki w Wolsztynie, nazwany został tak po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wcześniej nosił nazwę placu Cesarza Wilhelma (1859-1941) - ostatniego niemieckiego cesarza i króla Prus.
Teren ten wydzielony jest zbiegiem kilku ulic: Dr Kocha, Wschowskiej, Gajewskich i Lipowej. W miejscu pomnika "Kaisera" postawiono kolumnę a kapitel na niej wykonał Marcin Rożek - "wolsztyński" rzeźbiarz i malarz. 25 października 1931 roku, umieszczono na niej figurę Matki Boskiej Królowej, którą przeniesiono z pobliskiego targowiska.
Skwer dookoła figury otaczają rosnące m.in. magnolie, forsycje, cisy i świerki. Warto tam zajrzeć, gdyż planowana jest w niedalekiej przyszłości przebudowa tego terenu. Rzecz jasna na lepsze.
W sąsiedztwie znajduje się Gimnazjum nr 1 w Wolsztynie (kiedyś Szkoła Podstawowa nr 2), Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej czy też bar "U Adama".
Acha ! Znam jednego, który na co dzień nie mieszka w  Wolsztynie a który o tym miejscu śni.  Dlatego Jemu dedykuję niniejszy wpis z nie najlepszymi niestety zdjęciami. Poprawię się za rok.
Staszek - pozdrawiam!

wtorek, 3 maja 2011

Z rozmów męsko-męskich (część ósma)

- Tatusiu? Czyli co? Mam się zawsze uśmiechać gdy mi każą?
- Tak synku! Uśmiechaj się zawsze! Ale zapamiętaj sobie tych, co Tobie rozkazują...

poniedziałek, 2 maja 2011

Zlot motocykli - "Wolsztyn 2011" (część druga)

...i pojechali...
...no prawie, tylko jeszcze senior...
Liczba uczestników przebiła najśmielsze oczekiwania i wyniosła cirka 1100 maszyn. Wolsztyn czeka na Was 6-7 sierpnia br.