niedziela, 27 lutego 2011

Łabędziowo


Na ulicy Rzecznej w Wolsztynie.

piątek, 25 lutego 2011

W trzcinie w zimie, słońce ginie

Nad Jeziorem Wolsztyńskim. Od strony Karpicka.

środa, 23 lutego 2011

Chałupka w Tomyślu (część zimowa)

Wigloo w nowotomyskim Parku Kultury i Wypoczynku. Latem, to można w nim posiedzieć. Zimą? Warto bynajmniej spróbować i przekonać się na własnej skórze. A raczej brodzie. Bo smary właśnie do brody mi zlatały w ten piękny zimowy i zimowo-zimowy dzień. Smacznego.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Samotność

Na cmentarzu parafialnym w Wolsztynie pod zarządem parafii rzymskokatolickiej pw. Najświętszej Marui Panny Niepokalanie Poczętej. Aleja główna od ulicy Lipowej.

niedziela, 20 lutego 2011

Kraków nad Wolsztynem

To już trzeci po fioletowym i czerwonym balon nad Wolsztynem.

sobota, 19 lutego 2011

Sporty ekstremalne

Wolsztyn, 19 lutego 2011 roku, pomiędzy godziną 15:40-15:50. Ulica Wschowska (foto 1) i ulica Lipowa. 
Małe miasteczko w którym nic się nie dzieje?. Doprawdy nic. Sami sportowcy na ulicy tylko. 
Freerun
Le parkour
Streetstunt

poniedziałek, 14 lutego 2011

Stodoła olenderska

W Skansenie Budownictwa Ludowego w Wolsztynie, przy ulicy Bohaterów Bielnika 25, tuż obok chaty olenderskiej, stoi stodoła, podobnie jak wspomniana chata, przeniesiona ze wsi Sękowo, koło Nowego Tomyśla. Datowana na roku 1816, liczy 194 wiosny czy raczej zimy, chociaż sam nie wiem, bo dziś, w ten zimowy i chłodny dzień, pogoda (w znaczeniu słońce), była iście wiosenna. 
Wiele obiektów i innych dziwnych rzeczy w swoim życiu dotąd zmierzyłem. Pewnie jeszcze niejedno określę, z niejednym się zmierzę. Niestety stodoły olenderskiej na wolsztyńskim skansenie nie mierzyłem, zatem podeprę się informacją z całkiem przyjemnej strony muzealnej i podam, że mierzy ona ni mniej ni więcej a 19,8 x 7,9 metra.
Wewnątrz obejrzeć można warsztat kołodziejski i bednarski. Ten drugi należał do Stanisława Żurka z Wolsztyna, pierwszy do niejakiego Jana Tomińskiego z Siedlca. Napisałem "niejakiego" z przekory, gdyż to mój pradziadek ze strony mamy. 
To ona podarowała część prezentowanego wyposażenia. Ławę kołodziejską, kozła do mocowania pni, narzędzia do mocowania kół, świder do wpuszczania buksów, dłuta, strugi, piły...dotykałem w przeszłości kilkuletnimi dłońmi, nie wiedząc, że przeszło 30 lat później, te same dłonie, na ich temat napiszą słów kilka. 
A może więcej niż kilka...w przyszłości...

niedziela, 13 lutego 2011

Wte i wewte (ulica Lipowa)

...czyli jak to jest, gdy z upatrzonego miejsca otwieram i zamykam migawkę. 
W dwie strony.
Ulica Lipowa w Wolsztynie w kierunku skrzyżowania ulic Dr Kocha-na wprost, Gajewskich-w lewo i Wschowskiej w prawo;
ulica Lipowa w Wolsztynie w kierunku skrzyżowania z ulicą Słowackiego-pierwsza w prawo i Nowej, na horyzoncie w lewo.

sobota, 12 lutego 2011

Z rozmów męsko-męskich (część szósta)

- Tatusiu? Czy to nie jest za wcześnie mając tyle lat co ja, starać się być takim jak ty?
- Nie synku. Nie. Nigdy nie jest za wcześnie a już na pewno, nigdy nie jest za późno...

piątek, 11 lutego 2011

Szparki, norki i inne otworki (część druga zimowa)

wtorek, 8 lutego 2011

Nieborza

 Nieborza, od strony Siedlca

Jakby jechać na północny-zachód od Wolsztyna, drogą nr 32, po 13 kilometrach (od miejsca mojego zamieszkania) można natknąć się na wieś Nieborza, której przemiłym sołtysem jest Tadeusz Pańczak. Wieś ta nie posiada ulic, nie posiada zabytków, posiada jednak swoją historię. Przynależy do gminy Siedlec i powiatu wolsztyńskiego. O Nieborzy nie ma informacji w internecie, telewizja regionalna i media tego typu milczą. A przecież około 1995 roku do takiej Nieborzy, przyjechał sobie obywatel Kwaśniewski Aleksander. A przecież w Nieborzy jest co najmniej kilka gospodarstw rolnych, mogących stanowić przykład gospodarowania. I sklep przecież jest, gdzie smaczną bułę można kupić. Są też i zakręty, których nie wytrzymują policyjne radiowozy. 
Nieborza, ma oczywiście swoją figurę Matki Boskiej. Usytuowana jest po lewej stronie drogi, wjeżdżając do wsi od Siedlca. Pięknie odnowiona, stanowi jej metafizyczną wizytówkę. 
 Kapliczka w Nieborzy

Z dniem dzisiejszym, przyłączam się do grupy gospodarzy, mieszkańców Nieborzy i krzyczę razem z nimi, by podjęto wiążące decyzje w sprawie Rowu Grabarskiego, którego niedrożność sprawia niemałe problemy "powodziowe" tym, którzy od lat zamieszkują z dziada pradziada w tejże. Wiosce. 
A może tak zrezygnować w roku bieżącym ze "Święta Świni" i pieniądze wydane na ten "promocyjny" cel przeznaczyć na "promocyjne" uregulowanie "Grabarni". Panie Adamie ! Panie Ryszardzie. Kilku ludzi, kilkunastu uszczęśliwionych, ale nie zapomną przez pokolenia !!!
 Kapliczka w Nieborzy, kilka milimetrów w przód

Tak tylko sobie piszę, w narzekająco-"wylewnym" tonie, oczekując od świeżo wybranych władz gminy Siedlec myślenia i działania. W podanej kolejności. Chociażby w imię mojej mamy i dziadka, którzy w czasach drugiej wojny, co dnia zmuszeni byli stawiać się u "Niemca" w pracy. Chociażby w ich imię.
Nieborza, kapliczka, autor nieznany, rok nieznany. Zdjcie pobrano ze strony gminy Siedlec - czyli stąd

niedziela, 6 lutego 2011

Ocalić od zapomnienia (wspomnienia Jana Tomińskiego) - część piąta

 Jan Tomiński - mój dziadek
"...Pierwsze wspomnienia z Siedlca – to, że siedziałem w ręcznym wózku razem z siostrą Jadwigą. Wózek zrobił ojciec. Drugie wspomnienie – to przywiezienie odrzynków  z tartaku z Powodowa gdzie ojciec początkowo pracował. Z odrzynków sporządził małe ogrodzenie  w którym matka zasadziła na nasienie : kapustę, marchew, cebulę, ćwikłę. Zbierałem klocki odrzynki.
 dawny folwark w Żodyniu
 
W Żodyniu było dwóch braci Niemców - Bloens. Jeden mieszkał niedaleko wsi, przy drodze do Wolsztyna, naprzeciw wylotu drogi z Siedlca. Drugi mieszkał na zachód od wsi. Każdy posiadał 400 morgowy folwarczek. Na pierwszego mówiono Bloens z folwarku albo Otto Bloens, drugi Bloens ze wsi albo Fritz Bloens. Obaj do spółki kupili piłę tartaczną, rzadkość w tym czasie, zapędzaną lokomotywą od młockarni. Kupili w porozumieniu z ojcem, że piłę tę będzie usługiwał. 
 droga z Siedlca do Żodynia ( tutaj w kierunku Siedlca)
Tam przez wiele lat jeździł rowerem albo szedł pieszo. Tylko w czasie pilnych robót w polu pozostawał w domu. Pracował nie tylko przy budowach stodół, szop, itp., ale w warsztatach kołodziejskich. Po powrocie z pracy orał pole późno w noc. Pamiętam, że wieszał „laternę” na pługu i orał. Dwóch z Nieborzy szli drogą. Było ciemno. Widzieli chodzące światło po polu. Stanęli zdziwieni, co to może być. Dopiero na zakręcie usłyszeli głos ojca „ćwie”.
Przy kopaniu dołów pod drzewka za stodołą, wykopał ojciec duży kamień. Leżał na powierzchni. Pewnego dnia pod wieczór zobaczyliśmy (dzieci), że jakiś chłop wali młotem w kamień, aż iskry pryskają. Przybliżyliśmy się i poznaliśmy ojca. Przyniósł od Bloensa z folwarku duży młot i zaraz po drodze wziął się do rozbijania kamienia, który później był potrzebny do fundamentu. Zdrowie ojciec posiadał żelazne. W jedzeniu był niewybredny. Moc posiadał nieprzeciętną. Gdy nakładał gnój na wóz, to brał duże widły do kładzenia ściółki leśnej (iglice). Widły te były większe od dzisiejszych wideł do ziemniaków.
W swym lesie stryj „Krzyżun” (Chryzostom Tomiński), nakładał z synem (Władysławem) igliwie (iglice) na wóz, koła zarżnęły w piasku i konie nie mogły woza wyciągnąć. Przyszli po „Junka”. Ojciec odwrócił się plecami do koła, chwycił, podniósł z ciężarem do góry a ci drudzy podłożyli deskę pod koło.
Raz ojciec dostał silnego postrzału, tak, że musiał leżeć w łóżku. Była to dla niego prawdziwa męczarnia, robota dla niego się paliła a tu musiał leżeć. Po kilku dniach wstał. Prawie chwiał się na nogach, ale wziął kij i podpierając się ciągnął przez pola do Bloensa na folwark, by się dowiedzieć jak tam daleko z pracą. 
  wjazd do Siedlca od strony Wolsztyna
Z chwilą przybycia rodziców na gospodarstwo do Siedlca, najstarsza siostra Bronia miała około 10 lat, druga siostra Frania lat 8 (wołano początkowo Franciszka a Bronię – Bronisia). Brat Stasio liczył około 5 lat, siostra Barbara około 3 lat. Ja 1 rok a siostra Jadwiga urodziła się już w Siedlcu w 1902 roku. Matka prowadziła gospodarstwo domowe i zajmowała się odpasaniem inwentarza. Konia ojciec odpasał sam. Pomocą matki była siostra Bronia. Pilnowała młodsze rodzeństwo.
 zabudowania w Siedlcu, od strony Nieborzy, miejsce zamieszkania Jana Tomińskiego s. Michała (mojego pradziadka) i jego dzieci
Matka urodziła się 26 czerwca 1866 r. w Boruji. Otrzymała imię Marianna. Ojcem matki był Stanisław Rzepa (1836-1906). Matka matki pochodziła z domu Waligórskich z Adamowa. Matka Marianna była najstarszą z dzieci. Następnie był brat matki Michał, który ożenił się na gospodarstwo rolne w Niałku Wielkim, drugi brat Jan ożenił się na gospodarstwo w Małej Wsi pod Kopanicą. Najmłodszą siostrą była „Agnisia”. Otrzymała gospodarstwo w Boruji (ojcowiznę). Była jeszcze jedna siostra matki – Bronia – która zmarła w młodym wieku (około 15 lat), prawdopodobnie na zapalenie płuc. W ostatniej chwili przywieziono lekarza ze Zbąszynia, ale już było za późno. Gdy zachorowała nie zwracano na to uwagi. Miejscowa znachorka nie mogła pomóc. Mówiła : „ gdybym prędzej wiedziała o chorobie może bym ją wyleczyła gdyż w takich wypadkach już pomogłam”. Ale nikt nie myślał, że będzie tak niebezpiecznie. Siostrę matki pochowano w Przyprostyni, gdyż na tym cmentarzu chowano parafian z Boruji a należących do parafii w Zbąszyniu (12 km). Postawiono jej nagrobek. Matka często ją wspominała i dbała  o grób. Matka była bardzo przywiązana do swej rodziny. Chleba w domu zawsze mieli pod dostatkiem. Jeżeli rok był nieurodzajny, ojciec zawsze się postarał o zboże. Jeździł po jarmarkach, udało mu się pohandlować końmi i za zarobione pieniądze kupił zboże. Raz wrócił z Nowego Tomyśla, rzucił worek z pieniędzmi na stół ze słowami : „jedzcie pieniądze – zboża nie było żebym mógł kupić". Zboże na mąkę mielono w miejscowym wiatraku. Nie zawsze wiał wiatr. Co dzień spoglądano na wiatrak czy się nie porusza. Uciekano się nawet do czarów. Spalono starą miotłę. I to nie pomogło. Wiatru nie było, aż zawiał wtedy kiedy sam chciał...". 
 Jan Tomiński (drugi z lewej). Zdjęcie wygląda jakby było zrobione na "siedleckiej" drodze, ale faktyczne miejsce jego wykonania jest mi nieznane. Podobnie jak nieznane są mi osoby towarzyszące.

sobota, 5 lutego 2011

Ukochany kraj, umiłowany kraj...

Park Miejski w Wolsztynie. Aleja główna w kierunku Jeziora Wolsztyńskiego.

środa, 2 lutego 2011

Z rozmów męsko-męskich (część piąta)

- Tatusiu !?  A czy ja będę musiał z tym kijem chodzić przez całe życie?
- Póki co chodź z nim synku, póki co chodź, odparł tato.