poniedziałek, 31 maja 2010

Nie wydaje mi się

"...Dam Ci zasuszony kwiatek i z cytryną dam herbatę...
...dam pocztówkę z Manhattanu, dam odplamiacz do dywanów...
...dam ci nawet pawie piórko i słodziutkie ciastko z dziurką...
dam Ci nową deskorolkę, dam dla dziadka Viagry fiolkę...
...dam Ci rozkład autobusów, dam szklanicę spirytusu...
...czapkę dam podszytą futrem,dam podręcznik Kamasutry...
...dam Ci wszystko to co lubię, ale siebie dam po ślubie."
Podejrzałem profesjonalną sesję zdjęciową pary młodej w Parku Miejskim w Wolsztynie. O dziwo, będąc w tym urokliwym miejscu tydzień później (w ubiegłą sobotę), o porównywalnej godzinie co w zeszłym tygodniu, całkiem przez przypadek, zobaczyłem te same obrazy. Pozy nowożeńców, w tych samych miejscach, na tym samym kocyku, tylko strzelający szampan był raczej nowy. Profesjonaliści to potrafią stworzyć klimat. Dla pary młodej jedyny i niezapomniany. Wyjątkowy. Dla fotografa, kolejny numerek w zeszycie. Kolejna zjedzona kromka ze smalcem. Lecz dziwić się nie ma czemu. Zarabiać trzeba na życie. A kto nie oszczędza na pieniądzach?. Łon i łona, co rozumieć należy jako: nowy mąż i nowa żona.

niedziela, 30 maja 2010

Solecko

11 kilometrów na południowy wschód od Wolsztyna, przy linii kolejowej do Leszna, znajduje się przystanek Solecko, położony pomiędzy wsiami Solec a Nowy Solec (z niemieckiego odpowiednio Silz i Silz Hauland), oddalonymi od siebie o 3 kilometry. Kiedyś nazywano to miejsce Solecka Gola.
Nie wiedzieć dlaczego, nazwa Solecko przestała istnieć, chociaż pamiętam, że jeszcze w latach 90-tych, XX wieku, napis taki widniał na budynku stacji kolejowej. Dziś jest zamalowany czarną farbą.
Sam Nowy Solec, który jest wsią założoną w XVIII wieku jako osada olęderska, (to znaczy dom koło domu i naprzeciw też tak samo, wzdłuż drogi), leży pomiędzy Środkowym i Południowy Kanałem Obry.
Gdy w dniu wczorajszym obchodziłem budynek dworcowy, (oznaczony nr 1), który leży na początku wsi od strony Solca (po prawej stronie), nie wiem skąd dobiegła mnie piosenka Modern Talking : "Cheri, Cheri Lady".
Stanąłem jak wryty, co nie znaczy, że zdziwiony, bo od pewnego czasu nic mnie już nie jest w stanie zdziwić. Uśmiechnąłem się, gdyż piosenka ta jak żadna, bardzo zapasowała mi do tego miejsca, leżącego całkiem na uboczu dla nietutejszych. Miejsca w którym się zatrzymałem na swojej drodze.
Nucąc ją pod nosem, popatrzyłem jeszcze w kierunku wsi i obrałem kierunek jedyny ze słusznych...
Pomyśleć tylko, że 5 kilometrów na zachód była kiedyś granica z Niemcami...szeri, szeri lejdi...


 Wycinek mapy z 1936 roku, wydanej przez Wojskowy Instytut Geograficzny w Warszawie.

piątek, 28 maja 2010

Bucz : 28 maja 2010 roku - (Edward Tomiński część trzecia)

...za dużo emocji by cokolwiek więcej napisać. 
Wydaje się, że wystarczające będą zacytowane przez Panią Wiesławę Górną w jej pięknej mowie słowa Stanisława Konarskiego : "Nie masz zasług : te co my zowiemy zasługi, są tylko ku Ojczyźnie wypłacone długi".

wtorek, 25 maja 2010

Bohaterów Bielnika...(część druga)

Idąc sobie przez miasto Wolsztyn, starą drogą w kierunku Zielonej Góry, po przejściu przez most(ek) nad rzeką Dojcą (kiedyś Doycą), w odległości 80 metrów od niego, doszedłem do skrzyżowania dróg. W lewo droga prowadzi do Niałka Wielkiego i dalej Krutli, Obry i Świętna, w prawo natomiast ciągnęło mnie do prostej na 200-250 metrów ulicy, wznoszącej się dosyć mocno przy horyzoncie, gdzie zabudowano, na początku XX wieku wiadukt nad torowiskami uchodzącymi do Zbąszynka i Sulechowa.
Ciągnęło mnie, do mojej ulicy, kiedyś jedynego znanego mi zewnętrznego świata (oprócz "Planety Małp" oczywiście), przeogromnego, niepoznanego; dziś - stróżki asfaltu wśród pajęczyn tras komunikacyjnych, przy której sterczą staro-nowe domki różnych kolorów. 
Ta ulica, która nosi nazwę tych, którzy zamordowani zostali w pobliskim lasku Bielnika w dniu 7 listopada 1939 roku, zawsze będzie moją mini ojczyzną. 
Nie sposób bowiem zapomnieć pierwszych zdartych kolan, na nowo położonym, na bruku,  bodajże w 1973 lub 1974 roku asfalcie. Nie sposób zapomnieć rozciętych nóg przez rozbite butelki po jabolach, wyrzuconych przez smakoszy tego trunku w wysokorosłe trawy. Nie sposób zapomnieć, roztrzaskanego na krawężniku czoła, nabytego w pogoni za uciekającą z podwórka kurą. Nie sposób...
Nie sposób mi jednak także zrozumieć, (gdy kilka dni temu stanąłem na wiadukcie, a lata młodzieńcze, w tym te chwile wspomniane, przeleciały mi przez moją chłopięcą głowę w sekund kilka), nie sposób mi zatem zrozumieć było, dlaczego ta ulica  jest tak obrzydliwie piękna w swym wyglądzie. Z tą nieremontowaną a doklejaną przez 35 lat asfaltówką. Pełną wzniesień i upadków. Pełną braku decyzji. Samo. Rządowych władz. 
A chodzę sobie po tej mojej krainie, to na wschód, zachód, północ. Czasem południe. Widzę, że na południe zwłaszcza piękne drogi powstają, cudownie dopieszczone...widzę...  Pomyślałem, stojąc na środku tej ulicy, wiaduktu bielnikowego, łypiąc okiem na boki by mnie chorzemiński tir pieczarkowy nie rozjechał na marmoladę, iż jestem wdzięczny. Pomimo wzburzenia. Wdzięczny za to, że czas w Niałku się zatrzymał. Że mogę tu wyskoczyć, przed wjazdem na wiadukt (wyremontowanym w 2004 roku) w powietrze,  i przypomnieć sobie wtedy lata. Siedemdziesiąte zeszłego wieku na ten przykład. 
Bo od tamtej pory, zmieniło się wiele i nie zmieniło się nic. 
Na ulicy Bohaterów Bielnika w Wolsztynie.

niedziela, 23 maja 2010

Kamienie

Jest ich w Wolsztynie wiele. Jedne mają za zadanie. Inne jeszcze bezimienne...
ten, upamiętnia były cmentarz ewangelicki, położony przy ulicy Lipowej,
pamięci strażaków, przy ulicy Gajewskich a Dr Kocha,
przed byłą Szkołą Podstawową nr 2, obecnie Gimnazjum nr 1, im. Tadeusza Kościuszki przy ulicy Wschowskiej,
w Parku Miejskim, ku pamięci Januszowi Falińskiemu,
przy ulicy Drzymały, zamęczonym w stalagu XXI D.

czwartek, 20 maja 2010

Historia Wolsztyna (część pierwsza)

Za dr Stanisławem Karwowskim, który skreślił "Wolsztyn i jego dziedzice", książkę wydaną w 1911 roku, drukiem i nakładem "Pracy" Sp. z o.p., podaję co następuje :

"...Już w XIII wieku istniała w dzisiejszym powiecie babimojskim wieś Komorowo, której dziedzic komes Luderus wraz z synem Peregrynem a z wolą swych braci i przyjaciół dał w Poznaniu, dnia 29 czerwca 1284 roku, opatowi oberskiemu Janowi i całemu konwentowi młyn w Niałku, pozwalając zatamować płynący z jeziora Karpicko strumień i urządzić jaz, czyli groblę przez bagno, przez które ów strumień przepływał, bieżąc przez wieś Komorowo na młyn w Niałku. Nadto pozwolił Luderus klasztorowi oberskiemu brać ziemię i chrust na ów cel z dóbr swoich. Klasztor zaś zobowiązał się mleć obydwom, ojcu i synowi dopóki by żyli, zboże darmo a ich następcom ćwiertnię.
Świadkami darowizny byli komesy : Tomisław, wojewoda poznański; Gniewomir, sędzia poznański; Janusz podczaszy, Burgard z Rataj, Wojciech z Karpicka, Piotr, kasztelan poznański i inni. Po ojcu odziedziczył Komorowo-Peregryn, który jeszcze w 1326 roku występuje jako podczaszy. Synem Peregryna był zapewne Swantomir, który zbudował sobie młyn w Komorowie, ale na skargę opata oberskiego Rolanda przez sędziego poznańskiego Dobiesława skazany został dnia 30-go kwietnia 1364 roku na zniesienie go.
W 1384 roku był dziedzicem Komorowa Peregryn, zapewne syn Swantomira, zwanym Karpickim od włości swej Karpicka, którą wraz z Tłokami zastawił za 300 grzywien klasztorowi paradyskiemu.
Za te dwie zastawione wsie, Karpicko i Tłoki, daje klasztorowi paradyskiemu syn Peregryna Karpickiego - Grzymek, dnia 14 stycznia 1393 roku wieś Godziszewo, którą dostał od króla Władysława Jagiełły.
Godziszewo przeszło niebawem w posiadanie Kuncza z Bomsdorfu, od którego nabywają je dnia 10 stycznia 1397 roku synowie Peregryna z Komorowa, czyli Karpickiego, Grzymek i Mikołaj, zwani z Kąt, ale już dnia 2 lutego tegoż roku, wymieniają tę wieś na "posiadłości" klasztoru paradyskiego Karpicko i Tłoki, które widocznie po roku 1393 przeszły znów w posiadanie klasztoru paradyskiego.
Obydwa dokumenty z 1397 roku spisane są w języku niemieckim. Na gruncie wsi Komorowa nad rzeczką Doycą, pomiędzy dwoma jeziorami, założyli tegoż dziedzice, prawdopodobnie owi bracia Grzymek i Mikołaj w końcu XIV lub na początku XV wieku miasto Wolsztyn. Dnia 14 listopada 1440 roku występuje w Poznaniu przy pewnej czynności urzędowej Czesława z Kurozwęk, kasztelana wiślickiego, starosty wielkopolskiego, jako świadek - Mikołaj Komorowski, który był zapewne bratem Grzymka i pierwszym dziedzicem Wolsztyna. W każdym razie istniał Wolsztyn już w 1458 roku, gdyż-jak opiewa dokument z tego roku-miał dostarczać na wojnę czterech żołnierzy.
Wolsztyn pogorzał całkiem w 1469 roku. Zaczem ówczesny dziedzic, Andrzej z Sepna, może syn Mikołaja Komorowskiego, odnowił w niedzielę Adorate tegoż roku, pierwotny przywilej miejski w przytomności wójta Myklasza, burmistrza Jana Czecha, w którego domu akt spisano i rajców Jana Kusza, Mikołaja Świetlika, Jakóba starszego, Jana Czarnego, Piotra, krawca i innych.
Przywilejem tym nadawał dziedzic miastu prawa magdeburskie, oraz ogrody, poczynające się od ogrodu przy plebanii w Komorowie, gdzie się wychodziło z miasta, przed kościołem św. Katarzyny a ciągnącego się do granic wsi Berzyny i młyna wodnego, oraz ogrody położone ku wsi Chorzenino. Nadał też targowe, które mieli opłacać przybywający skądinąd do miasta, i to od woza 1-2 groszy, pozwolił założyć cech balwierzy ( którym wydzierżawiano łaźnie publiczne) i dał zapewnienie, że pleban bez pozwolenia dziedzica a woli mieszczan nie będzie ustanawiał nauczyciela. Kto by się gwałtu w mieście dopuścił, miał być uwięziony, a jeżeliby był śmiercią karany, nie miano więcej o nim wspominać. 
Na początku XVI wieku, należał Wolsztyn do braci Jana i Andrzeja Iłowieckich, którzy w obecności Andrzeja Włościejewskiego i Jana Tłockiego w sobotę po św. Katarzynie 1507 roku, podzielili się dobrami wolsztyńskimi : jeziorami, lasami, polami, itd., przy czym Andrzejowi przypadło siedem jatek rzeźnickich w mieście. Komorowo otrzymał Jan, Karpicko Andrzej...".
 Rozpoczęto remont ulicy Rynek w Wolsztynie.

wtorek, 18 maja 2010

Stare targowisko

Najstarsze targowisko w Wolsztynie, na które pamiętam chodziłem z mamą jako kilkuletni chłopiec, (bo sam do domu bym nie trafił przecież z Bielnika), mieściło się przy zbiegu ulic Gajewskich i Lipowej, oraz Parku, kiedyś cmentarza ewangelickiego czynnego od ok. 1907 do 1948 roku. Oj kurzyło się tam, bo teren piaszczysty, nieutwardzony...Było tak do lat 70-tych zeszłego wieku, po czym główne miejsce cotygodniowego handlu czwartkowego przeniesiono na obecną ulicę Wodną. 
Dziś na tym terenie powstaje osiedle mieszkaniowe. Mieszkania w rzeczy samej bardzo tanie, można nawet nabyć (uwaga!) na "korzystnych warunkach", jak podają inwestorsko-właścicielskie prospekty. Dla mnie osobiście, to mało korzystna lokalizacja bym w obecnych warunkach utargował się na starość.

poniedziałek, 17 maja 2010

A co tam nad jeziorem ?

 
"...Wszystkie miejsca poza człowiekiem to już nie są te miejsca. Jedyne miejsce człowieka jest tylko w nim. Niezależnie, czy jesteśmy tu, gdzie indziej czy gdziekolwiek. Teraz czy kiedykolwiek. Wszystko, co na zewnątrz, to jedynie złudzenia, okoliczności, przypadki, pomyłki. Człowiek jest sam dla siebie zwłaszcza tym ostatnim miejscem...". 
"...Ale czy to wiadomo, na co ktoś patrzy? Sądzi się, że na to czy na tamto patrzy, a on może patrzy w siebie. O, w sobie też ma człowiek widoki...".


Nad Jeziorem Wolsztyńskim w Karpicku. 

niedziela, 16 maja 2010

Tylko biedronka nie ma ogonka

Na działkach ogrodowych w Wolsztynie w pobliżu Chorzemina.



Wydarzenia
Dziś o godz. 7.45 zmarł Ronnie James Dio, wokalista Black Sabbath i Rainbow. Muzyk miał 67 lat.

czwartek, 13 maja 2010

Pilarz

...akacjowy...

Prace pielęgnacyjne drzewostanu na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Wolsztynie, przy ulicy 5 Stycznia.

wtorek, 11 maja 2010

Piła

Opowiadam to miasto, które położone jest o około 156 kilometrów od Wolsztyna, w kierunku Nowego Tomyśla, Pniew, Wronek i Czarnkowa. Miasto nieobce mi. Skoro nieobce to bliskie.
Zdaje się, iż najbardziej charakterystycznym miejscem grodu nad Gwdą jest budynek Szkoły Policji, mieszczący się przy Placu Stanisława Staszica 7. Po pierwszej wojnie światowej, na mocy traktatu wersalskiego z 1919 roku, Piła (Schneidemühl), znalazła się w granicach państwa niemieckiego. Dnia 21 lipca 1922 roku, ogłoszona została ustawa powołująca do życia prowincję Grenzmark Posen - Westpreussen (Poznań – Prusy Zachodnie). Ze względu na doskonałą logistykę (ważny węzeł kolejowy, korzystne położenie na granicy z Polską) Piła, została podniesiona do rangi stolicy prowincji. Wówczas to sprawą priorytetową stało się wybudowanie w mieście okazałej siedziby władz. 
Na projekt architektoniczno-urbanistyczny budowy nowej dzielnicy rządowej, wybrano koncepcję Paula Bonatza oraz jego współpracownika architekta F. E. Schollera ze Stuttgartu. Prace rozpoczęto w czerwcu 1926 roku, a w stanie surowym budynek oddano już 2 lata później. Jego poświęcenie nastąpiło 9 listopada 1928 roku.
Po drugiej wojnie światowej w budynku mieściły się różnego rodzaju organizacje (ciekawe jakie?). W dniu 15 września 1954 roku, powstała tutaj Szkoła Podoficerska Milicji Obywatelskiej...dziś Szkoła Policji.
Z tego miejsca, w kierunku północno-wschodnim, dochodzi się od biegnących po obydwu stronach rzeki Gwdy - Bulwarów Chattelerault, prowadzących aż do "Wyspy". Pierwszą kładką można przejść w kierunku ulicy Walki Młodych i dalej w Browarną. Patrząc w prawo, za zakolem znajduje się most Zygmunta Starego (tak go sobie nazwałem).
 W lewo natomiast znajduje się most 11 listopada (też go sobie tak nazwałem)...
...a dalej przed mostem Jana Pawła II (nazwanym tak oczywiście przeze mnie), napotkać można wodną restaurację Mississippi.
Na południowy-zachód od Placu Staszica znajduje się budynek dawniej zwany Irish Pub, dziś-siedziba i punkt handlowy znanej firmy.
Opowiedzieć, to miasto w kilku zdaniach nie sposób , zatem zatrzymam się właśnie tutaj. Tomek Jura, mój dobry kolega, gdy przebywaliśmy w tymże pubie powiedział :" bierymy tą szafę i idymy na górę". Było tak, że na parterze gdzie patrzeliśmy sobie w oczy smutno było. W części wyższej lokalu natomiast smutno nie było. Stąd jego słowa. 
Tomku !. Pozdrawiam Twój Żywiec i Cieszyn. Twój, ale i mój. Bo Beskid Żywiecki uważam za swój...Idealne miejsce do Szczęścia.
Dobra...opowiadam to miasto dalej, Piłą zwane. Usiądę sobie póki co na krawężniku naprzeciw i posłucham. Grającej szafy, rozkwitającego bzu...






Cześć teksu pochodzi ze strony.