piątek, 31 grudnia 2010

Nowy Rok 2011

...nadchodzi z hukiem.

wtorek, 28 grudnia 2010

Return

Od zielonego mostku w kierunku wiaduktu na Bielniku,
od zielonego mostku w kierunku kościołów dwóch,
od zielonego mostku w kierunku ulicy Łąkowej ( za torami),
od zielonego mostku w kierunku Jeziora Wolsztyńskiego,
od ulicy Rzecznej w kierunku ulicy 5 Stycznia,
z "promenady" ku ulicy 5 Stycznia,

ulica 5 Stycznia a Dr Kocha. Wszystko w Wolsztynie. Stolicy Wielkopolski. Zimowej stolicy. I śniegowej. W ogóle. Stolicy zasp. 

A cóż pasuje najnaj do zimy? Słowa, obraz i muzyka. Nierozłączne rodzeństwo. Pasuje do mnie. Jak krawat który zamierzam kupić w 2011 roku. A jeśli już muzyka, to tylko Deine Lakaien, uwiązane zimowo...ze mną. A co za tym? 
Idzie? 
Wolsztyńskie zadzidzie.

niedziela, 26 grudnia 2010

Po świętach

...oznacza zawsze: przed świętami.

wtorek, 21 grudnia 2010

Magnezja

"...- Albo mówią, proszę pana, że nie ma Boga. Kto może wiedzieć? Taką rzecz. Ja tam w kościół i księży nie bardzo wierzę, to mówię od razu.
- Mój mąż też nie wierzy, ale dla świętego spokoju co jakiś czas na mszę pójdzie. Żeby w kamienicy ludzie nie szkalowali. A ja wierzę.
- W kościół można wierzyć, można nie wierzyć, proszę pani, jak tam kto chce, ja za nimi nie przepadam, ale co do Boga, to przecież chyba mamy w sobie jakąś magnezję, duszę czy prąd.
- A co do tego to pan ma racje na pewno, proszę pana. Na pewno. Coś jest. Co się tyczy tego, to coś musi być.
- Człowiek nawet nieraz czuje w sobie jakąś smugę.
- Coś musi być. Na pewno.
- Tak...są na świecie rzeczy niezbadane.
Dym jakby dłużej unosił i kołysał ostatnie te słowa. Zdanie było z tych mistycznych. Było prawie oczywiste, że cisza, nawet najkrótsza, musi po takim zdaniu zapaść. Cisza po takim zdaniu narzucała się sama na usta. I ona zapadła...
Znaczenie jej było jednoznaczne...Cisza, która zapadła, dawała pojęcie o wielu sprawach. Dawała pojęcie i dawał temu wymowny, niemy wyraz. Była jednak przede wszystkim najlepszym dowodem, jak nagle i niespodziewanie może człowiek zamilknąć...bo to jest często najlepsza rzecz, jaką można zrobić. Jaką można powiedzieć. 
I oto właśnie, długo czekałem na tę chwilę, zaciągnąłem się papierosem, długo czekałem na ten moment, wypuszczony dym esował w powietrzu prześwietlonego zimowym słońcem...na tę okazję, żeby powiedzieć to, co myślę o nie zamykających się ustach. Ubogie są. Biedny ten, który ratować się próbuje deską ze słownej materii...Z dużej chmury mały deszcz. Wielu znam o ruchliwych wargach. Z ust im płynie ciąg nieurywany. I to jest wszystko. Słowne składanki, błyskotki, świecidełka, dowcip. Słowa, słowa, słowa - powiedział jeden rozdarty dwoma pytaniami jak idącym na dno masztowcem przepołowione morze.
- Zamknij wreszcie japę...".
Tutaj zawsze znajdowałem ciszę. Zawsze znajdowała mnie rzecz najlepsza. Milczenie. Na to miejsce nie ma nazwy. Każdy pewnie ma swoją. Potoczną. 
Pomyślałem sobie, że skoro jest to szczególne miejsce, moje, ukochane i wniebowzięte, nazwę je...Magnezją.

Karpicko. Nad Jeziorem Wolsztyńskim. W pobliżu ulicy Jeziornej.

sobota, 18 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : wariatów dwóch

Pierwszy, który w taki czas, w taką pogodę, na wolsztyńskim molo, cyka zdjęcia; drugi, który w taki czas, w taką pogodę, nie na wolsztyńskim molo, cyka zdjęcie cykającemu zdjęcia na wolsztyńskim molo.

piątek, 17 grudnia 2010

A kolęda płynęła z nieba

No tak! Tradycji stało się zadość! To już po raz piąty z rzędu w kaplicy Wyższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze, odbyła się Wigilia. Wigilia Przyjaźni. Wieczór wigilijny! Wilia!
O godzinie 16:00 Sławek śmiało depnął w pedały organów wydobywając z nich dźwięki pojednania. Przed ołtarzem stanął człowiek niezwykły, superior o. dr Wojciech Popielewski OMI. Towarzyszyli jemu Krzysiek i Andrzej - tak się zaczęło...
- "...Co słyszycie? Co słyszycie?...ciszę... Tu jesteście bezpieczni!...".
W chwilach wzruszeń, stają mi zawsze przed oczyma obrazy. Cegiełki, na których wyryte są zastygłe myśli, wspomnienia, marzenia...
Pomyślałem sobie, zadałem sobie pytanie? Czy kolor niebieski pasuje do koloru czarnego? Czy mundur niebieski pasuje do "munduru" czarnego. Odpowiedź jest jedna. Tak! Tak, pod jednym warunkiem. Pasuje wtedy, gdy pomiędzy nimi jest czerwień. 
Czerwień, najgorętsza ze wszystkich barw, zwana kolorem życia, kolorem kolorów. Kolorem miłości. Jeśli ona jest pośrodku czegokolwiek, wszystko musi pasować. 
Wojtku! Bądź w swej czerni, czerwienią dla niebieskiego...
"Bądź" brzmi błagalnie. Nie tutaj! Nie w tym momencie! Nie w tej chwili i życiu! Nie w moim życiu!
"Bądź" oznacza - oczywistość.


Zachód słońca od ulicy Rzecznej w Wolsztynie w kierunku łąki. Przedsionka Bielnika. Tam dla mnie wszystko się zaczęło.

czwartek, 16 grudnia 2010

Most na Dojcy

Most kolejowy nad rzeką Dojca w Wolsztynie. Biegną po nim dwa tory. Dziś czynny jest tylko jeden w kierunku Zbąszynia i Zbąszynka (pierwszy z brzegu). Drugi, nieużywany prowadzi do Sulechowa...a raczej do Powodowa, bo tam został ucięty, podczas modernizacji drogi K-32. W miejscu skąd zrobione zostało zdjęcie, kiedyś prowadziła ścieżka do łąk i dalej gaską do ulicy Bohaterów Bielnika, lub przez "lasek" Tomińskiego do ogrodu i mojego domu rodzinnego. Dziś za torami jest płot.
Na wprost w oddali majaczy wieżyczka obecnego Gimnazjum nr 2 w Wolsztynie, kiedyś Szkoły Podstawowej nr 1, wybudowanej na styl pruski, na początku XX wieku. 
Most nad Dojcą w 1939 roku został wysadzony przez Polaków. Istnieją co najmniej dwie wersje co do daty tego wydarzenia. 
Pierwsza - Zygmunta Poniedziałka mówi o nocy 1 września 1939 roku. Tak oto wspominał tamte czasy na swojej stronie (historia Wolsztyna)  : "...W pamięci mojej szczególnie trwale przechowała się noc z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku, poprzedzająca bezpośrednio wybuch II wojny światowej. Przestraszony niecodziennymi odgłosami, zaspany, wybiegłem za nimi na podwórko. Zdawało mi się, że już świta, ale o dziwo, po przeciwnej niż zwykle stronie nieba. Z niedowierzaniem przetarłem oczy i patrzę. Na zachodzie, nad miastem, rozpościerała się ognista łuna. To na folwarkach: w Powodowie, Chorzeminie, Niałku i Krutli płonęły stogi ze zbożem. Po chwili łuny objęły swoim zasięgiem już całe obrzeże miasta. Płonęły teraz stogi na folwarkach: Komorowa, Wroniaw, Dąbrowy i Gościeszyna. Płonął także wolsztyński dworzec kolejowy. Nagle powietrzem wstrząsnął ogromny wybuch. To zdetonowano żelazny most kolejowy na rzece Dojcy przy drodze do Bielnika. Po chwili, w niewielkich odstępach czasu, następowały kolejne detonacje. To wysadzono most na Dojcy obok ,,Vetra”, tory kolejowe w kierunku Kopanicy i Kębłowa oraz wiadukt nad torami kolejowymi do Leszna.
Natomiast Konrad Bednarczyk, autor książki " Wolsztyn w przeszłości", tak pisze:
"...O godzinie 2 w nocy z 2 na 3 września, polska samoobrona wysadziła most kolejowy na Dojcy, co było sygnałem do pospiesznego wycofania wszystkich jej oddziałów. Po południu zjawili się jeszcze polscy żołnierze na tankietkach, ale wkrótce wycofali się w kierunku Poznania. Zatem od niedzieli 3 września miasto stało się bezpańskie albo inaczej mówiąc – bezbronne...".
Ciekawe jak to było naprawdę?. 
Jedno jest pewne! O wiele lepsza ta zima, niż tamte czasy...tylko ten cholerny płot ktoś postawił...

środa, 15 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : na nasłuchu

Ja mówię, ty słyszysz, oni wszystko wiedzą...

Dziś od godziny dwunastej do szesnastej (pi razy drzwi), walczyły chłopaki na srebrnym. Teraz to już wszystko będzie. Jasne.

Wieża ciśnień w Wolsztynie, przy ulicy Spokojnej. Od GieBeEra, znaczy się Garbarskiej ulicy - zmrożone.

wtorek, 14 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : sentymentalnie

"Jeżdżę do domu na święta
I zastaję mamę
Wszystko co mnie pamięta
Piosnki nawet te same

Te same w szafach książki
W szufladach stare wiersze
Siostrzyne dziewczęce wstążki
Listy te najpierwsze

Bardzo jakoś weseli
Powrót dawnych rzeczy
Jakby przed rajem anieli
Zgasili płomień swych mieczy"...

...napisał Józef Czechowicz w wierszu "Dziecko".
W kierunku garbatego mostku nad rzeką Dojcą w Wolsztynie, przy ulicy Rzecznej. Za nim tory kolejowe a dalej mój ukochany Bielnik. Takim pozostanie do końca. 
Mimo wszystko.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : kryzys

Kryzys dopadł nawet "panów" - a wszystko przez braci Lehmanów.
Parking przed Pałacem, ślepe latarnie na tymże i sam Pałac - obecnie Hotel Pałac Wolsztyn...w Wolsztynie.

niedziela, 12 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : pod osłoną

Późnobarokowy Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej w Wolsztynie z drugiej połowy XVIII wieku. Najcenniejszy zabytek w mieście. Ujęcie z "promenady", przesmykiem gaskowym w ulicę 5 Stycznia i Kościelną.

sobota, 11 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : śniegocisza

Zamarznięte Jezioro Wolsztyńskie w kierunku pomostu i "kawiarenki", na Bielniku. W Wolsztynie rzecz jasna. Z ulicy Rzecznej cichutko utrwalone.

piątek, 10 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : zakopane

Jadące samochody, gdyby jechały, jechały, jechały prosto na mnie, dojechałyby, dojechałyby, wjechałyby do jenziora - jenziora jak to Henio mówi. 
Ulica Poznańska w Wolsztynie. W prawo zaś, za zakopanymi, ulica 5 Stycznia. Ano!. 5 Stycznia i co dalej? My wolsztyniacy wiemy, że to na cześć Powstańców Wielkopolskich, którzy tego dnia, roku 1919 wkroczyli do miasta. Podpułkownik Stanisław Tomiak, tak wspominał tamte czasy : "O 4.00 rano obudziły mnie wystrzały. Po krótkiej walce powstańcy wypierają niemieckie posterunki ze wschodniego krańca miasta. Niezdobyta jest poczta i stacja kolejowa, gdzie Niemcy rozstawili kulomioty. W południe doszło do zawieszenia broni i negocjacji. Kapitan Kazimierz Zenkteler ogłosił ich wyniki zgromadzonym na rynku powstańcom. Ci byli jednak niezadowoleni i mimo rozejmu biegiem rzucili się w stronę dworca oraz poczty. Zaskoczone wojska niemieckie dały się rozbroić lub uciekły. I tak, Wolsztyn stał się wolny...
Szkoda, że ulica 5 Stycznia w Wolsztynie jest niedopowiedziana. Warto to zmienić.  Chociażby dla tych krasnali i krasnoludków. Które przyjdą na świat.

czwartek, 9 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : choinka-rogozinka

Na dniach w Wolsztynie, na Rynku, roześmiała się choinka. Zawtórowała przy niej fontanna-hosanna, może i piękniejsza od prawdziwego wodotrysku, który do jesieni, przez dni kilka rozweselał. Niektórych. Te skądinąd drogie drobiazgi pozytywnie wpływają na małomiasteczkowych tubylszczaninów. Choinka-rogozinka, bo tak ją sobie nazwałem na cześć (nowego~starego burmistrza-Andrzeja Rogozinskiego) usposabia wolsztyńsko (to znaczy pozytywnie-ciepło) wszystkich chyba w ten cholerny zimowy czas.
Od poniedziałku zapowiadają oberwanie chmury a potem oberwanie słupka rtęci...
Nie ukrywam - wolę lato, ale z zimą sobie radzę. Narzekając. I nosząc kalesony, które zdejmuję tylko na dwa tygodnie w lipcu. 
Wracając do domu, zasłuchałem się w chrzęst mokrego śniegu pod nogami...chrump, chrump, chrump, chrump. Piękna melodia, pomyślałem. Piękna, jak wiersz Józka Czechowicza, którego uważam. 
Za jednego z. 
Najmiasteczkowszych.

"W zmierzchu i śniegu ogród to drzeworyt.
Między smutnymi chochołami biegają dzieci.
W zmierzchu i śniegu roztajały kolory.
Szron świecił.

Maleństwa, kulki futrzane, wełniane
na krótkich nóżkach w pałąk-
a moje dzieciństwo, tyloma już śniegami zawiane,
raz jeszcze smutkiem zawiało.

Ciągną sanki, zostaje niebieski ślad;
rzucają pociski śnieżne, dziurawią zmierzch,
który ranny i siny na śniegach się kładł
nieuchwytny jak perz.

Czyjś głos woła na dzieci - wychodzą.
Tu tylko linie drzew.
Drzewa cieniami się grodzą.
Skąd cienie? zaczyna się latarń gazowych śpiew.

Tylko zmierzch żółkniejący i tylko chochoły.
Z nieruchomych gałęzi sypią się konstelacje gwiazd
Dalekie dzwonią pod śniegami kościoły
W każdym z zaśnieżonych miast".

wtorek, 7 grudnia 2010

wolsztyński Marek Kamiński

W kierunku północnym. Skrzyżowanie drogi K32 z ulicą Komorowską w Wolsztynie. W oddali kościół pw. św. Józefa.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : wyprawka

"...Pory roku...od jak dawna są, od początku, i to się nie znudziło jeszcze nikomu. Znudziło się już niektórym wszystko na tym świecie: miłość, sława, pieniądze, napoje, zabawa, życie nawet, śmierć nawet jest im nudna, mówią, ale komu, komu znudziła się wiosna, lato, jesień, zima? Tak pytam. Ten, który powie, że jemu, ten jest tylko po prostu niepoprawnym pozerem.
Pory roku. Te cztery najpiękniejsze zmiany bielizny dane są. To jest prezent. To jest wyprawka każdego, czy chrzczony, czy nie...
...A tu była zima. Pierwszy świeży miesiąc zimy. I pierwszy prawdziwy, świeży mróz trzymał w kleszczach ziemię, wodę, drzewa, no i resztę. Na szczęście śnieg spadł jak z nieba. Puszysty i suchy, on trochę łagodził żelazną rękę...".


Od lewej : blok nr 11 i 8 przy ulicy Garbarskiej w Wolsztynie, po prawej komunalny budynek  wielorodzinny, przy ulicy Słonecznej 4e.

niedziela, 5 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : skrobaczka


Przystanek na żądanie, powiedzmy, że przynależny do ulicy Garbarskiej w Wolsztynie, przy drodze E-32. Zatrzymuje się tutaj jednak tylko z jeden autobus. Albo dwa. Często siedzę w tej budce. Tak by posiedzieć. Z Jasiem oczywiście.

sobota, 4 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : kierowco zwolnij

...albo nie jeźdź w ogóle. Tak jak ja do dzisiaj. W końcu wygrałem walkę z zamarzniętym od czterech dni zamkiem od mojego mustanga. Cóż za sukces !!!!

Obwodnica~droga obwodowa Wolsztyna E-32, widziana z ulicy Garbarskiej. Za wielkim murem niewidoczna ulica Spokojna. I widoczna "srebrna" - moja miłość.

piątek, 3 grudnia 2010

Wolsztynówki-zimówki : dziękujemy

...za śnieg. Cholera jasna.


Droga K-32 na wysokości ulicy Garbarskiej w Wolsztynie.

czwartek, 2 grudnia 2010

Markowice (epilog)

Rozpalony kominek suszył przemokniętą kruszwickim deszczem odzież. Osiemnastoletnie trunki dobrze radziły sobie z zasolonym inowrocławską solanką gardłem. Stół nakryty niczym na ostatnią wieczerzę, myśl, że w wyższych partiach tego gmachu zakonnego czekał na mnie pokój z zaścielonym łóżkiem, sprawiło, iż poczułem się całkowicie objęty i przejęty Markowicami.
Zza okna, z parku, skromnym wzrokiem, spoglądał do sali kominkowej tutejszy onegdaj superior, śląski chłopak, błogosławiony ojciec Józef Cebula OMI, zamordowany w hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Mathausen;
spoglądała Maryja
ze swoim synem Jezusem.
Spoglądał Powstaniec Wielkopolski - Wojciech Zgodziński, pochowany na przyklasztornym skwerze. Zdawało mi się nawet, że pod oknami przemknęły cienie Latosiego i Mrowca, dwóch braci, którzy w czas wojny włamali się do kościoła i wykradli Figurę Matki Bożej, przekazując ją na przechowanie Antoninie i Michałowi Roszakowi z tutejszej wsi.
Gdy przechyliłem się na  krześle, zauważyłem nawet markowickie kaczki, które ustawiły się  w szeregu, Bóg wie dlaczego...  
...Bóg wie dlaczego. Co najmniej dziwnie, brzmią takie słowa w Takim miejscu...
Przy strzelających radośnie świerkowych szczapach, myślami jeszcze raz wróciłem do przepięknie odnowionego kościoła. W 2006 roku, kiedy zatrzymałem się tutaj w drodze na pogrzeb mojego nieodżałowanego przyjaciela Sławka, trwały prace remontowe. Wewnętrzne tynki zbito do cegły. Co powstało przez te kilka lat, trudno opisać słowami. 
Wojtku dziękuję. Dziękuję za spędzone z Tobą chwile. Za chwile z Królową Kujaw. 
Jak powiedziałem : świat przy Tobie staje się inny. Lepszy.
"Z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu".



Fotografie umieszczone w postach: Kruszwica (tetralogia kujawska), Inowrocław, Markowice (preludium) i tymże wykonałem w dniach 20-21.11.2010 roku.