środa, 30 listopada 2011

Dawno nie zachodziłem

Zachód słońca nad Jeziorem Wolsztyńskim. Promenada.

wtorek, 29 listopada 2011

Adam Żuczkowski

Pierwszego grudnia 2011 roku (w czwartek) o godzinie 17:00 w wolsztyńskiej bibliotece odbędzie się spotkanie z Adamem Żuczkowskim. I jego wierszami. "Dokładanie do słońca"...będzie można pójść z sercem i nie tylko ...
Nad Jeziorem Wolsztyńskim. 60 metrów za plażą w kierunku Karpicka.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Wszystko jest poezją

"Wszystko ginie, wszystko niszczeje, wszystko przemija. Zostaje tylko świat. I czas, który trwa".
Aleja grabowa w wolsztyńskim parku.
Suszące się obok (nad boiskiem) naleśniki.

niedziela, 27 listopada 2011

Przystań w Karpicku

Dziś wyskoczyłem do Karpicka ale trochę dalej niż wczoraj, w pobliże Ośrodków Wypoczynkowych, na tak zwaną przystań. Pogoda - wyśmienicie wiejąca, czas - przed zachodem, na głowie - kaptur, pod koszulą - serce.
Droga dojazdowa. Na wprost do ulicy Wczasowej w Karpicku. W drugą stronę - do Jeziora Wolsztyńskiego.
Zejście do przystani.
Przystań. Za lampą po lewej miejsce ognisk płonących.
W kierunku przeciwnym, jakieś 100 metrów znajduje się całkiem stabilny pomost, ostatni zresztą z tej strony jeziora. Łabędzie zdaje się znalazły spokojniejsze miejsce przy ujściu Dojcy.
Pniaki obok pomostu. Zauważyłem, że od lata zginęły blaszano-żubrowe puszki pławiące się w zaroślach i foliówki, w których żuberki przybyły.
W kierunku południowym, można dostrzec wieżę kościoła Farnego w Wolsztynie oraz...czerwone i zielone żeglugowe znaki nawigacyjne.
Cofnąłem się do punktu wyjścia, czyli nad uregulowane nadbrzeże przystani.
Tam, napotkałem drzemiącego młodzieńca, wtulonego dziobem pod prawe skrzydło. Chcąc przełamać szuwary, co przed obiektywem mi się huśtały - hałasem wyprostowałem go do pozycji normalnej, stabilnej.
Mamka była w pobliżu, na prawo od synka. Ale w pobliżu. Jak to mama.
Wobec nie najlepszych pomysłów na zdjęcia, które zaczęły mi przychodzić do głowy wraz z galopującym zaciemnieniem, dokonałem odwrotu. Ale wrócę tutaj. Przystań godna przystani. 
Wieże dwóch wolsztyńskich kościołów. Wspomnianego Farnego (po lewej) i Wniebowstąpienia Pańskiego.
Oby rosnące tam drzewa, nie przyfrunęły dzisiejszej nocy na mój balkon. Bo wiatr wieje jak trzeba...

sobota, 26 listopada 2011

Pamiętaj

o zachowaniu równowagi w trudnych chwilach.
Pomost w Karpicku, nad Jeziorem Wolsztyńskim. W dzisiejszym poszukiwaniu równowagi całe szczęście, że na nikogo nie natrafiłem. Nikt o zdrowych zmysłach nie spaceruje po plaży w taki dzień. Z gorączką.

piątek, 25 listopada 2011

Po miodzie płynę do nieba

Dopadło i mnie. Wczorajsze wieczorowo-nocne zajęcia na świeżym powietrzu były kropką na i. Teraz gorąca woda, najlepszy z miodzików-faceliowy plus rum na kościach, zagrzewa mnie ku normalności. U Leszka wymieniałem papucie w niebieskim. Zimno było jak diabli na tym podwórku. Już trzynaście lat tam rzeźbi w gumie...
Miałem ochotę pobiec ku rozwijającemu się do lotu SP-BDR i wsadzić swoje racice w palnik.
Tam też dostałem sztycha. U Leszka. Może nawet większego niż przed północą. Przed północą to poprawka była...
Balon nabalaniał się powoli na wysokości krzyża w Niałku Wielkim, postawionym w 2005 roku, upamiętniającego lokalizację parafii niałeckiej p.w. Św. Wawrzyńca. Po kościele nie znajdziesz tam kamienia, za to bedeer stanął jak wieża w pewnym momencie i odpadł od ziemi. Ja odpadłem od Lecha, do którego zapewne zawitam na wiosnę. Na zimonośnych balonikach podążałem ku wolsztynkowi, wraz "ze wzniosłym się". Balonem. Niebezpiecznie jeździć po ulicach, gdy wszyscy zadzierają głowę w górę w tym i kierowcy. Zadzierają...
Rozstaliśmy się na drzymałowsko-komorowskiej drodze. Ja podążyłem oczywiście na wschód. Tak jak i teraz. Bo moja kuchnia położona jest od wschodu. A tam...wrzątek, rum na kościach i faceliowe wonie.
Apsik.
Niałek Wielki koło Wolsztyna, wyjazd z wioski, po lewej stronie.

środa, 23 listopada 2011

Edward Tomiński (część piąta)

Edward Tomiński z dziećmi sączkowskiej szkoły.
O Edwardzie Tomińskim, wspominam tutaj od czasu do zawczasu. Przyczynkiem do napisania tego posta była (niestety) bzdura, którą przeczytałem w internetowym wydaniu książki Zygmunta Poniedziałka, zatytułowanej: "Wolsztyn, od lokacji do transformacji". Otóż w rozdziale VI dotyczącym m.in. szkolnictwa w Wolsztynie, napisano: "Drugim sprawdzianem nauczycielskiego solidaryzmu był okres niemieckiej okupacji. Swe obywatelskie zaangażowanie w pracę dla odrodzonej Ojczyzny i żarliwą patriotyczną postawę wielu wolsztyńskich nauczycieli opłaciło życiem. Na polu walki lub w kazamatach hitlerowskich więzień i w obozach koncentracyjnych zginęli: Antoni Sturny, Wiktor Wandycz, Stanisław Roj, Stanisław Grzybowski, Antoni Jujka, Ignacy Kaleta, Walenty Kuska, Franciszek Gryca, Ludomir Olejniczak, Stefan Sobieszczyk, Wiktor Primke, Władysław Majda, Piotr Mazur, Marian Pusch, Julian Prauziński, Edward Tomiński, Stefan Rysman i Czesław Maszner". 
Uważam, że utożsamianie się z Wolsztynem, pisanie o nim jako o swoim mieście, mieszkając na drugim krańcu Polski, na Żywiecczyźnie, udostępnianie innym swoich wspomnień jest jak najbardziej pożądane. Niepożądane natomiast jest a nawet wręcz wielce wzburzające i bulwersujące, przekazywanie nieprawdy historycznej, by nie nazwać jej kłamstwem. Nie można pisać, że kierownik szkoły w Bronikowie - Stefan Rysman, czy kierownik szkoły w Sączkowie - Edward Tomiński, "zginęli w kazamatach hitlerowskich więzień i obozach koncentracyjnych". 
Po raz enty podam zatem, iż wymienieni bohaterowie wraz z chociażby kierownikiem szkoły w Dłużynie - Alfonsem Kostrzewskim, zostali zmobilizowani do 55 pułku w Lesznie i skierowani do Ośrodka Zapasowego 14 Dywizji Piechoty w okolice Kutna. W drugiej połowie września 1939 roku, znaleźli się prawdopodobnie w okolicach Brześcia, gdzie wzięto ich do niewoli sowieckiej osadzając ich w obozie w Starobielsku. Wiosną 1940 roku zostali przewiezieni z obozu do więzienia NKWD w Charkowie, gdzie ich pomordowano...
Pamięć o nich ale także o innych na terenie "wolsztyńskim" trwa i ma się dobrze. Wiedza o tych osobach ale i wielu podobnych w obecnych czasach, jest praktycznie wszechobecna i ogólnodostępna. 
Dla tych którzy chcą. 
Mam nadzieję, że bzdurosłów, który znalazł się w "książce" Zygmunta Poniedziałka, wziął się po prostu z niewiedzy autora i małej rzetelności do podjętego tematu.
Edward Tomiński - stojący jako pierwszy z prawej.
 Cześć ich pamięci.

wtorek, 22 listopada 2011

Biało-czerwoni

...i niech mi nikt nie...że liściopad jest ponury. Mo-lo i je-zio-ro.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Chodź tu do mnie

Dziś w nocy przymroziło. Warstewka lodu pojawiła się na jeziorze. Znajome łabędzie witały mnie radośnie w drodze do Fontainebleau. Mewy narobiły na wszystko co możliwe. Zwierzęta, to najwdzięczniejsze stworzenia na ziemi. 


Promenada w Wolsztynie, pomiędzy molo a Muzem im. Marcina Rożka.

niedziela, 20 listopada 2011

Niedzielny obiad

Rosnące w siłę wolsztyńsko-bielnikowe koty.

sobota, 19 listopada 2011

Wszystko jest pozorem

Ale czego?
Niczego

Pomost na Dojcy w Wolsztynie. Kopnięty biały kwadrat, to znak żeglugowy oznaczający początek większego akwenu. W tym przypadku Jeziora Wolsztyńskiego. 
W taką pogodę i w takie miejsce, bez wiśniówki ani rusz. A po niebie latały dziś trzy melony. Balony.

piątek, 18 listopada 2011

Wolsztynówki-pomostówki: klapa

"Czy ja muszę wciąż być Polakiem?
    Czy ja muszę wciąż być człowiekiem?
Chwilami zamęt,
                      ledwie dyszę,
jestem tylko ssakiem".


Pomost na Dojcy w rejonie ulicy Rzecznej w Wolsztynie.

czwartek, 17 listopada 2011

Zamojszczyzna

Się wyciągnęło dziś gitarrrę i się uderzyło w cedury. 
Tęsknię za zimą. Niech przyjdzie jak najszybciej, bo po niej wiosna...
W domu ciepło jest, bo dom to ciepło...a za oknem wiatr się zerwał mroźny, północny. Pośpiewam jeszcze trochę z Andrzejem.... pocieplę trochę...zimnem.
"Mróz za mordę wziął i trzyma
od Zamościa idzie zima
od Zamościa idzie zima
 
Dziwne jakieś krążą słuchy
ludzie weźta się do kupy
ludzie zbierzta się do kupy

rzeki stoją lodem skute
wiatr po polu śnieg zadymka
wiatr po polu śnieg zadymka

ostrzą zęby wilki lute
nie poradzisz im z obrzynka
nie poradzisz im z obrzynka

Pastuszkowie na komendzie
poplątali się w zeznaniach
poplątali się w zeznaniach

Bo chodzili po kolędzie
Bo chodzili po kolędzie
agitować do...".

środa, 16 listopada 2011

Wyspa

"Wierz mi, wierz, ta wyspa jest.
To gdzieś tu, gdzieś blisko już.
Uwierz w to i pomóż mi,
pomóż ją odnaleźć.

Tam już rąk nie zranisz swych,
napalm tam nie zakwita krwią,
ani też na wyspie tej
nikt nie sadzi drzew kolczastych, drutów.

Tam noce spokojne, tam tylko spadają race gwiazd,
na szczęście to, trzeba wierzyć im.
Tam dni są słoneczne, tam łąki zielone, chłopcy z nich
rwą kwiaty swym ukochanym.
Musisz uwierzyć mi, że jest
taka wyspa pod skrzydłami ptaków,
gdzie dziecko bez trwogi spogląda w gęstwinę białych chmur,
bo wie, że z nich tylko deszcz.

Wierz mi, wierz, ta wyspa jest
i nasz tam będzie domu dach,
nasze drzwi do których
nikt nocą nie zapuka...".
 
 
Wyspa Tumidaj-Tomunia na Jeziorze Wolsztyńskim od strony wschodniej.

wtorek, 15 listopada 2011

Takich dwóch jak nas trzech

...to nie ma ani jednego.
Wolsztyn, przy skateparku.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Smutek

"Smutek rozproszy się jak słońce wstanie. On jest jak mgła"
 
W trzcinach, nad Jeziorem Wolsztyńskim. Karpicko.

niedziela, 13 listopada 2011

Szpital w Wolsztynie

Wobec ostatnich zawirowań wokół Szpitala Powiatowego im. Dr Roberta Kocha w Wolsztynie (i wcale nie związanych z przeprowadzaną termomodernizacją a rosnącym przeszło dwumilionowym długiem), w gazecie Głos Wolsztyński nr 7 z dnia 5 lipca 1958 r., znalazłem artykuł Dr Ludwika Mierzejewskiego, ówczesnego dyrektora szpitala, opisujący historię tejże instytucji. Niektóre informacje wyglądają całkiem ciekawie w porównaniu do dnia dzisiejszego i skłaniają do zadumy.
Szpital w Wolsztynie z Placu Braterstwa i Pokoju.
"O dziejach szpitalnictwa terenu wolsztyńskiego mamy stosunkowo mało wiadomości, gdyż w dokumentach historycznych znajdujemy tylko krótkie, fragmentaryczne wzmianki. Według tych danych dzieje szpitalnictwa na terenie miasta Wolsztyna sięgają pierwszej połowy XVII wieku. W 1641 roku istniał szpital przy kościele Św. Ducha, który położony był w trójkącie między obecną ul. Armii Czerwonej1 i ulicą Strzelecką, przy wlocie drogi prowadzącej z Poznania. Szpital był otoczony ogrodem, składał się z jednej obszernej ogrzewanej izby dla 16 ubogich, dookoła której znajdowały się jeszcze pojedyncze komory przeznaczone również dla ubogich. Dbałość o porządek i utrzymanie chorych należały do obowiązków proboszcza przyszpitalnego. Taki stan rzeczy utrzymywał się z mniejszymi lub większymi zmianami do połowy XIX wieku.
W 1846 roku Angielka Maria Paerce, z domu Knapp, towarzyszka na dworze Gajewskich ufundowała szpital katolicki pod nazwą "Dom pod Samarytaninem", położony przy ulicy Biała Góra 12 (dzisiaj dr Roberta Kocha)2. W szpitalu tym m.in. mieszkał i pracował Robert Koch, odkrywca prątka gruźlicy. W 1902 roku posesję kupił lekarz dr Otton Markwitz a szpital przeniesiono do nowo-zabudowanego domu SS3 Miłosierdzia, przylegającego do sierocińca przy obecnej ulicy Armii Czerwonej. 
Z ulicy Strzeleckiej. Na pierwszym planie kostnica.
 W 1906 roku rozpoczęto budowę nowego 60 łóżkowego szpitala na wschodnim krańcu miasta, między obecną ulicą Wschowską i ulicą Strzelecką. Budowę ukończono w 1907 roku i od tej pory po dzień dzisiejszy mieści się w nim Powiatowy Szpital w Wolsztynie. Główny gmach stanowi dar Goldschmidt-Rotschilada. Koszt budowy gmachu (w sumie 144.000 mkn4) pokryli Rotschild w sumie 90.000 mkn i Związek Powiatowy w sumie 54.000 mkn.
Do roku 1918 szpital był pod zarządem SS Diakonissek5 a od 1919 roku zarząd sprawowały SS Miłosierdzia (Św. Wincentego a Paulo są do dziś dnia). W 1930 roku Wydział Powiatowy wybudował nową kostnicę i prosektorium. Jak wszystkie szpitale powiatowe, również szpital wolsztyński posiada zasadniczo cztery oddziały a więc oddział chirurgiczny, wewnętrzny, położniczy i zakaźny. Obejście operacyjne składa się z obszernej sali operacyjnej oraz sali opatrunkowej, służącej równocześnie za pokój przygotowawczy i podręczne laboratorium. Z urządzeń dodatkowych wymienić należy aparat rentgenowski i komorę dezynfekcyjną. Sale chorych są obszernymi izbami od czterech do dwunastu łóżek. Na parterze mieści się oddział męski a na piętrze oddział kobiecy. Wszystkie pomieszczenia były i są ogrzewane centralnie i posiadają oświetlenie elektryczne.
Do 1918 roku szpital był pod administracją niemiecką a od dnia 5 stycznia 1919 roku przeszedł pod administrację polską i stanowił własność Powiatowego Związku Samorządowego w Wolsztynie.
Z ulicy Poznańskiej
Pierwszym dyrektorem szpitala po objęciu go przez władze polskie był dr Walenty Markwitz, zasłużony i wysoko ceniony lekarz, który padł ofiarą swojego zawodu na skutek zakażenia przy zabiegu operacyjnym. Po nim objął stanowisko dyrektora dr Franciszek Nowak, który po mianowaniu go lekarzem powiatowym zdał obowiązki dyrektora dr Kazimierzowi Piskozubowi w dniu 1 grudnia 1931 roku. Dr Piskozub zwolnił się z zajmowanego stanowiska w dniu 31 grudnia 1937 roku a w dniu 1 lutego 1938 roku został mianowany dyrektorem szpitala dr Ludwik Mierzejewski, sprawujący tę funkcję po dzień dzisiejszy.
W roku 1939 przy najeździe wojsk hitlerowskich, polski personel szpitala był zmuszony opuścić swoją placówkę i udać się na tułaczkę. W czasie okupacji szpital nie poniósł szczególnych strat, jedynie kostnica i prosektorium zostały przez okupanta zburzone. Główny budynek został wewnątrz częściowo przebudowany. Postawiono również nowy obszerny barak 50 łóżkowy dla zakaźnie chorych, a budynek gospodarczy przebudowany został na garaż i kostnicę. Do szpitala został również przyłączony budynek przy ul. Wschowskiej i przystosowany do wymogów szpitalnych.
Od ulicy Strzeleckiej a Kręta.
Po powrocie z tułaczki przejąłem szpital z rąk Armii Czerwonej i to w dniu 10 marca 1945 roku. Szpital był w stanie dobrym, lecz z dużymi brakami w wyposażeniu. Dzięki wzorowej postawie społeczeństwa miasta i powiatu, które poniewierający się po całym powiecie sprzęt sanitarny ochoczo gromadziła i przekazywała szpitalowi, braki zostały rychło uzupełnione. Pierwsze powojenne lata były bardzo trudne, ze względu na znaczny brak lekarzy i personelu pielęgniarskiego. Całą obsadę 120 łóżkowego szpitala i administracji stanowiło 34 ludzi, w tym 2 lekarzy. Mimo tych trudności, dzięki zrozumieniu i pomocy władz oraz pełnej poświęcenia pracy całego personelu, udało się w 1950 roku przebudować obejście chirurgiczne, stwarzając nową salę przygotowawczą i wykładając ściany sali operacyjnej kafelkami. Urządzono salę porodową a opróżnione przez personel pomieszczenia mieszkalne, przystosowano do wymogów szpitalnych, zwiększając liczbę łóżek do 136. Unowocześniono pralnię poprzez zainstalowanie pralni mechanicznej i wyżymaczki elektrycznej. Wreszcie w baraku dla zakaźnie chorych zmieniono zniszczone ogrzewanie ciepłym powietrzem na ogrzewanie centralne i doprowadzono bieżącą ciepłą wodę.
Od ulicy Wschowskiej.
Chociaż szpital powiatowy na ogół spełniał swe zadania i w pełni zaspakajał potrzeby ludności miasta i powiatu, to jednak dawał się ostatnio odczuwać dotkliwy brak specjalnego oddziału dla płucno chorych. I tu znów społeczeństwo pośpieszyło z ofiarną pomocą, dzięki której udało się w początkach 1957 roku otworzyć 15 łóżkowy oddział w specjalnie na ten cel postawionym baraku. Tym samym liczba łóżek szpitalnych wzrosła do 151. Niestety, z powodu dużego zagruźliczenia powiatu, oddział ten okazał się niewystarczający i najbliższym naszym zdaniem czasie musi być znaczne jego powiększenie przez pobudowanie budynku, w którym znalazłoby fachową opiekę szpitalną dalszych 30 chorych".
Ponownie od ulicy Strzeleckiej.
1Dziś ulica Poznańska
2Ulica Biała Góra zmieniła swoją nazwę na ulicę Dr Roberta Kocha 24.III.1957 roku w 75 rocznicę odkrycia prątka gruźlicy.
3Skrót SS oznacza w tym przypadku "sióstr".
4Marka niemiecka.
5Diakoniski (powoływane z wdów i kobiet niezamężnych, ewangeliczki) przybyły do Wolsztyna w 1868 roku.

Zdjęcia pochodzą z 6 listopada 2011 roku.

sobota, 12 listopada 2011

Tylko to tak się mówi

"...Właśnie. Nie każdy jest mlecznym bratem. Nie przed każdym można rozpostrzec to, co się ma na dnie worka. Zacząłem o tym i znowu mnie napada gorycz, wstyd, żal, wściekłość i nie wiadomo co, że parę razy tak mi się zdarzyło, trzy, cztery razy, poskarżyłem się, podzieliłem się cierpieniami moimi i myślami czarnymi nie z mlecznymi braćmi. Zmylili mnie. Wszystko wyglądało i byłem pewien, bo inaczej bym nawet nie mruknął, że mam przed sobą ich: mlecznych braci. Ale zmylili mnie. Łagodnością udawaną, myślącym, smutnym wyrazem. Powagą. Cztery razy mi się to zdarzyło, jak się przekonałem. A ile razy, co się nie przekonałem. Na świecie to się musiało zdarzyć tysiące tysięcy razy. Nauka z tego jest chyba jedna: nie otwierać nikomu podwoi. Być dobrym trzeba zawsze, dzielić się wszystkim, miłość nieść, pomoc i słodycz, ale myśli najstraszniejsze i przejścia przebyte najgorsze zachować dla siebie. To - chować do własnych jaskiń głęboko, coraz głębiej. Tam niech to rośnie. Na głębokość. W korzeniach. Tu na górze, jeśli jeszcze można dalej żyć, jeśli się chce - niech się rozwija i rośnie kwiat.
Tylko to tak się mówi...".
 
W gasce łączącej ulicę Strzelecką i Krętą w Wolsztynie.

piątek, 11 listopada 2011

Dzień Niepodległości w Wolsztynie

"...Cicho i spokojnie, tu było, tu było dawno po wojnie...".
Napis brzmi : "Tym dla których Polska była najwyższym dobrem".
Przy ulicy Poznańskiej w Wolsztynie znajduje się Pomnik Niepodległości. Dziś, już o godzinie 10:20 było tam przepusto. Ale odświętnie. Główne, powiatowe obchody Święta przeniesiono do wsi Mochy położonej w gminie Przemęt. Zachodzę w głowę dlaczego.

środa, 9 listopada 2011

Na drzewie

Ten okazały buk, rośnie w sąsiedztwie Pałacu Wolsztyn. Aż sam się sobie dziwię, że ostatni i jedyny raz pokazał się tutaj w maju 2010 roku.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Najlepsze dla mnie uznanie

"...Uznałem to i uznałem, że najlepsza dla mnie rzecz i jedyny sens jest usiąść. Usiąść gdzieś na uboczu, oprzeć się o drzewo albo o skałę, albo położyć się na trawie, na liściach, walnąć się na ziemię i już tak zostać bez ruchu, leżeć nieruchomo i przypomnieć sobie wszystko, wszystko co tylko, zebrać, przywołać ze wszystkich stron zakątków, wielki apel pamięci zrobić, aż urośnie jak balon i uleci w powietrze. I wtedy już spokojnie, cicho, tak jak przystało, godnie wsiąknąć w glebę, jak majowy deszcz.
Uznałem, że to będzie najlepsze dla mnie uznanie....".

Park w Wolsztynie. Brzóz rośnie tam na palcach policz. Tutaj ujęcie w kierunku Pałacu Wolsztyn (jasne tło) od strony Karpicka. 

Wrzesień 1969

Najstarsze zdjęcie jakie posiadam, przedstawiające mnie i ...Jagusię (lalę), która spłonęła jakiś czas później w gnieździe os, które założyły gniazdo na moim podwórku (przy betonowym kręgu koło papierówki). Jagusia (jej plastikowe członki), zostały pocięte na drobne kawałki, wrzucone do pudełka po zapałkach, podpalone i zgaszone. Wytworzona w ten sposób "świeca dymna" rozwścieczyła na tyle osy, że pokłuły mnie niemiłosiernie (smarowanie cebulą złagodziło skutki).
A to wszystko przez Staszka, któremu dedykuję tego posta.

niedziela, 6 listopada 2011

Jesień (życia)

Wolsztyńska promenada, na wysokości tylnej bramy wjazdowej do Domu Kultury.

sobota, 5 listopada 2011

To, co odchodzi, kiedyś nadejdzie

"...Jest jak rzeka.
Unosi mnie spojrzeniem.
Nurt porywa nas,
Uświęca cel i rzuca gdzieś na brzeg...".


Południowo -zachodni skraj wyspy Tumidaj-Tomunii na Jeziorze Wolsztyńskim

piątek, 4 listopada 2011

Nieważkość

Z serii : gdzie spojrzę tam moje. Nad wolsztyńskim niebem.

czwartek, 3 listopada 2011

Powodowo 1948

Zespół Szkół Rolniczych i Technicznych imienia Hipolita Cegielskiego w Powodowie koło Wolsztyna, działalność rozpoczął 11 listopada 1918 roku jako Szkoła Rolnicza - męska, w... Wolsztynie przy ulicy Ogrodowej 2. 
W 1948 roku szkołę (Powiatową Szkołę Gospodarstwa Wiejskiego) przekształcono w żeńskie Liceum Wiejskiego Gospodarstwa Kobiecego.
Stojąca druga z lewej. Moja mama.
Stojąca, czwarta od lewej.