poniedziałek, 28 czerwca 2010

Marcinkowskiego

Tytuł nie jest przypadkowy. Kto mnie zna wie, że żadna kropka na tym blogu jest nieprzypadkowa. Jakiś czas temu natknąłem się na blog przedstawiający stolicę naszego kraju kiedyś i dziś. Blog na tyle interesujący, że zainspirował mnie do działania, do porównań. Któż bowiem nie lubi porównywać : a to swojej żony z żoną sąsiada, a to swojego męża z mężem sąsiadki, Ferrari Adama z Porsche Kuby, bliźniąt mieszkających za rogiem (nie, może o bliźniakach tutaj nie będę pisał), w każdym bądź razie każdy lubi. Porównywać. Pewnie musiałbym jeszcze poczekać kilkadziesiąt lat by mieć chociażby pewne punkty odniesienia, mogące zostać wykorzystane w tym miejscu. Czekać za bardzo nie mogę, bo dni jak każdy mam policzone. Z pomocą przyszedł mi bliski kuzyn rodem z Sulechowa dostarczając odpowiednie materiały. 
Ulica Marcinkowskiego w Wolsztynie, położona jest na tak zwanym Zatorzu, czyli części miasta za torami kolejowymi, biegnącymi prostopadle do starej drogi w kierunku Zielonej Góry. Na ulicy tej z początkiem XX wieku, pobudowano budynki i inne obiekty, na styl pruski. Jeden z takich ocalałych prusaków posiada nr 6 a mieści się w nim Dom Dziecka.

 ...dziś...
    ...jakieś 90 lat temu.


Staszek, Marcin...dziękuję.

sobota, 26 czerwca 2010

Rico Sanchez

"Cuando sei Maria Dolores
Cuando sei quei mal d'amore
Cuando sei quei mal a su vera
Cuando sei me va al dottore..."
Dziś w Wolsztynie w Parku Miejskim zagrał Rico Sanchez.

Za zajebisty koncert...dziękuję.

czwartek, 24 czerwca 2010

Faun i Meduza

W północno-zachodniej części Parku Pałacowego, położonego nad Jeziorem Wolsztyńskim, rośnie dąb o obwodzie około 450 cm (wciąż rośnie i rośnie).
Na dwóch konarach tego drzewa, wydaje się, że pomiędzy 1933 a 1939 rokiem, urodzony w Kosieczynie niedaleko Chlastawy lub jak kto woli Zbąszynka - rzeźbiarz, malarz - Marcin Rożek (ech te Marciny), wystrugał głowy: Fauna i Meduzy.
Nie wiedzieć dlaczego, na rzeźby te - głowy - mówiono, że są głowami diabłów. 
- idziemy koło diabłów?, pytaliśmy się siebie nawzajem z kolegami, gdy jako kilkunastoletni chłopcy, dreptaliśmy z kromką chleba, butelką oranżady i przewieszonym nadmuchiwanym kołem na wolsztyńską plażę z Bielnika. Odpowiedź była przeważnie jedna. Idziemy! Przystawało się koło tego dąbka i gapiło z przerażeniem w "diabelskie" monstra.
Mrocznego uroku dodawały okoliczne drzewa, krzewy i zarośla, które tworzyły wokoło ponurą atmosferę - miejsca, bez dostępu słońca, rodem z najstraszniejszego horroru. 
O tym, że głowy te przedstawiały wspomnianego Fauna (boga płodności) i Meduzy (najmłodszej, najpiękniejszej i najgroźniejszej gorgony), dowiedziałem się wiele lat później. Zdaje się, że w latach 80-tych zeszłego stulecia ścięto je z uwagi na postępujący rozkład, po czym w 1994 roku wyrzeźbiono ich kopie.
W przypadającym na dziś Dniu Przytulania, pomyślałem, że na miejscu będzie wspomnieć o tym żołędziowym drzewie liściastym rosnącym w Wolsztynie. Można je objąć i pogadać. Przytulić. 
Zamknąć oczy i wspomnieć, jak to było trzydzieści parę lat temu...

wtorek, 22 czerwca 2010

W prawo czy w lewo

Wyjazd z jednej ze stacji paliw w Wolsztynie, przy drodze do Poznania.

niedziela, 20 czerwca 2010

Dwaj bracia

Dwaj bracia : Jan Tomiński, ur. 11 lipca 1901 roku w Powodowie, koło Wolsztyna - mój dziadek,
i Edward Tomiński, ur. 11 października 1904 roku w Siedlcu, także niedaleko Wolsztyna, brat Jana a mój dziadek stryjeczny,
na jednym motocyklu marki DKW typu ZM 175 z 1925 roku i z jedną kobietą (tożsamość nieznana), w bliżej nieokreślonym miejscu (zapewne gdzieś w rejonie wolsztyńsko-sączkowsko-strzyżewskim), przed II wojną światową.
Z uwagi na szczególność dzisiejszego dnia, zastanowiłem się na kogo bracia, w tegorocznych wyborach Prezydenta Polski by głosowali. Ciekawe na kogo.


Zdjęcia pochodzą ze zbiorów rodzinnych.

czwartek, 17 czerwca 2010

Mochy

Mochy to miła wioska. Mieszka tam mój baaardzo dobry kompan - Bogdan. "Mochi" - jak je kiedyś nazywano, są położone około 13 kilometrów na południe od Wolsztyna, na skraju doliny Obry. Pierwsze wzmianki o tej miejscowości sięgają 1210 roku w dokumencie księcia Władysława Odonica dla cystersów z Pforty. W 1290 roku, Mochy stały się najpierw własnością cystersów z Kaszczoru a w późniejszym czasie Wielenia i Przemętu. Ciekawostką jest wydarzenie z 1309 roku, kiedy to mieszkańcy wsi w odwecie za wyzyskiwanie oraz zły traktunek spalili miejscowy dwór. Śmierć w ogniu poniósł wtedy opat i trzech mnichowych ojców. Teodor Parnicki w 1962 roku wydał powieść "Tylko Beatrycze", osnutą na tle tychże wydarzeń. 
Tak mi się mocno wydaje co do nazw, że przy ujściu ulicy Dębowej do jednej z dwóch głównych ulic mocheńskich a mianowicie Powstańców Wielkopolskich, po prawej stronie   (patrząc w kierunku Nowej Wsi), znajduje się pomnik Edwarda Przymuszały, w formie obelisku zwieńczonego orłem z rozpostartymi skrzydłami. Pomnik tenże, upamiętnia czterech powstańców wielkopolskich : Ludwika Pawlickiego, Józefa Waszkowiaka, Józefa Tomysa i Józefa Pochanke. Dwaj pierwsi polegli w 1920 roku, dwaj pozostali aresztowani przez gestapo zostali straceni w 1940 i 1942 roku.
Pierwotny pomnik został wybudowany w 1928 roku, lecz uległ zniszczeniu w czasie II wojny światowej (przez hitlerowców). Ten obecny, powstał w 1965 roku, a do jego budowy wykorzystano kamienie z pierwotnego. 




Wydarzenia
Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w RPA.
Francja-Meksyk 0:2 (87 minuta).

wtorek, 15 czerwca 2010

KM251

Na łąkach położonych pomiędzy ulicą Dr Kocha a deptakiem przy ulicy Dąbrowskiego w Wolsztynie, ta wysmukła dziewczyna bierze czynny udział w tworzeniu drugiego stawu retencyjnego.
Koparka linowa KM251-można o niej powiedzieć-jest niezła jak na swoje lata...zgrabne i foremne biodra...a jak się porusza...hoho...chóchó...wrzeszczy tylko za głośno, ale takie są już kobiety.
Nie przeszkadza to jednak żabom, które na dobre zagościły się już w powstałej sadzawce. Jednej i drugiej.  
Czekam na efekt końcowy. Dzicz znad łąk znika na dobre z Wolsztyna...
Nie zbliżają się jakieś wybory samorządowe przypadkiem???
                             

niedziela, 13 czerwca 2010

Dwie wieże (wizyta)

Dwie wieże rosną pod jednym niebem: na osiedlu Żegockiego w Wolsztynie,
i Osiedlu Nadodrzańskim w Sulechowie.
Wiem, znajem, iż w przeszłości, może ciut bliżej, rosły obok siebie dwie bliźniacze wieże David i Nelson, których dziś już nie ma. Wiem. Lecz porównanie tych powyżej (na zdjęciach) jest bardzo na miejscu, gdyż w piątkowo - sobotnim meczu rozegranym pomiędzy Lechem  Stanisław Sulechów a Gromem Marcin Wolsztyn, o Puchar Srebrnej Wieży, padł bezbramkowy remis. Żaden z zawodników nie uległ kontuzji, żaden też nie spowodował u przeciwnika knockoutu. Wyjazdowy mecz wolsztyńskiej drużyny można uznać za bardzo udany. Znakomicie spisali się kibice z nieformalnej grupy brand(y)ziarskiej o nazwie Stock 84, którzy dopingowali do gry obydwie strony. Dodać należy, iż wskazówki udzielane pod koniec meczu wolsztyńskim graczom przez Gerarda Adriaana Heinekena, były bardzo przydatne. Nie ustalono co prawda terminu meczu rewanżowego, ale jedno jest wiadome. Na pewno się odbędzie !. 

środa, 9 czerwca 2010

Jezioro Kuźnickie

„Słyszałem, że świat jest piękny” - rzekł niewidomy. 
„Podobno” - odpowiedział widzący.

wtorek, 8 czerwca 2010

Po ogrodzie niech hula szarańcza (część pierwsza)


 "...Kiedy
z odkneblowanej wysokości
lunęły wody bardzo liczne
nie uciekłem się pod bożodrzew
taki nie rośnie w światłocieniu...
...podwójnie jaskrawy ten koloryt
oślepia mnie
mówię bo widzę
coraz przezroczyście

nie uciekłem się pod bożodrzew
w przyszłostudzienne wpadłem
przy janowskiej cembrowiny
jak w kamienne amfibie...
...wylewnie dobijał się do mnie deszczu samiec
ale ja rozmawiałem z lebiodą
szybko przeszedłem z nią na ty-tuł

niezapomniana ta chwila
kiedy pojąłem parę głupich drobiazgów..."   


Tekst Sted.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

To jest dla mnie piękna myśl i kołysząca

"...Nigdy się chyba tak jak należy nad tym nie zastanawiałem: nad płynięciem czasu. Dwadzieścia pięć lat temu na przykład nie było mnie zupełnie. Nie istniałem. Może istniałem w czyimś marzeniu, to może być możliwe i to jest dla mnie strasznie miła myśl. Strasznie pięknie mnie ta myśl obezwładniła, że może istniałem w  czyjejś tam głowie marzącej, dwadzieścia pięć lat temu, kiedy mnie jeszcze nie było, kiedy żadnej fotografii mojej nie było, kiedy mnie jeszcze żadne oko nie widziało ani żadna woda nie odbiła. To jest dla mnie strasznie piękna myśl i kołysząca....".


Nad Jeziorem Kuźnickim albo Białym. Ja wolę.

niedziela, 6 czerwca 2010

Nowa Tuchorza

Nowa Tuchorza (kiedyś Nowe Olędry), leży około 8 kilometrów na północ od Wolsztyna, pomiędzy Tuchorzą, Borują a Kuźnicą Zbąską. Założona w 1744 r., położona prawie, że w lesie i jest kolejną pobliską wsią o zabudowie w formie ulicówki. 
Przy końcu wsi od strony Borui, po lewej stronie w ogrodzie, stoi jedyna w tej miejscowości kapliczka z Matką Boską.
Kiedy w latach 90-tych, budowaliśmy w Nowej Tuchorzy drogę, przy kapliczce tej rosły dwa świerki. Dziś jednego już nie ma a drugi usechł. 
Kilkadziesiąt metrów dalej, znajduje się koniec wsi, lub "kuniec świata" jak ja to miejsce sobie nazywam. Kończy się Nowa Tuchorza a zaczyna Boruja o czym informują oryginalnie usytuowane tablice informujące. 
Dającym do zastanowienia ( gdzie ja tak rychtyk jestem ?), jest dom z widniejącą w szczycie datą prawdopodobnie budowy "1909", oraz tabliczką przynależności do wsi Boruja, ale o numerze...18.
Z tego miejsca drogi rozchodzą się na trzy. W lewo prowadzi do wsi Boruja, środkowa bezpośrednio nad Jezioro Kuźnickie (tam zbiegają się granice trzech powiatów - wolsztyńskiego, nowotomyskiego i grodziskiego), droga w prawo do trzystapiątki, łączącej Nowy Tomyśl z Wolsztynem. Wszystkie te drogi, to gruntówki, biegną przez szczery las. 
Jakby tego zamieszania administracyjnego było mało, przy drodze odchodzącej w prawo,  po lewej stronie, znajduje się znak informujący o przynależności dóbr leśnych do Nadleśnictwa Grodzisk Wielkopolski. 
Teraz to tylko siąść i czekać na wilka...no może wilka nie, ale dudka jak najbardziej. Uwielbiają to odludzie. Nie lubią za to dźwięku opadającego lustra w aparacie. 
To dobrze. Mi bowiem wystarczy jego śpiew... 

sobota, 5 czerwca 2010

2/5

"Czemuż to kochamy dzieci? 
Otóż głównie dlatego, że tylko małe dziecko nie potrafi zwodzić nas i oszukiwać".



Nad Jeziorem Kuźnickim, zwanym też Białym. Przez nielicznych. Ale zwanym. 

piątek, 4 czerwca 2010

Na lipę

 Wczoraj, 3 czerwca 2010, około godziny 19:15, na ulicy 5 Stycznia w Wolsztynie, ( w pobliżu Banku Gospodarki Żywnościowej - tenże posiada numer 67 ), zmarła lipa drobnolistna o obwodzie 485 cm. Zmarła śmiercią naturalną, przewracając się na boczek, nikomu krzywdy nie czyniąc. Nawet maszkaron Hoene Wrońskiego nie odniósł żadnych ran, aczkolwiek lekkie zdziwienie można odczytać na jego twarzy.
Jednym słowem, dobrze mieć zawsze coś pod ręką do strzelania...
"Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.

A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie".
Amen.

czwartek, 3 czerwca 2010

A co tam na Ruchockim Młynie?

...rosną grzyby...
...latają czaple siwe...
...czyli, cały czas bez zmian.