Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kuźnica Zbąska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kuźnica Zbąska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 marca 2016

Pozostaw to miejsce jakim je zastałeś

Nad Jeziorem Kuźnickim...

czwartek, 3 września 2015

Kapliczka w Kuźnicy Zbąskiej

Ilekroć przejeżdżam tamtędy czy przechodzę, kłaniam się w lewo i w prawo lub prawo i w lewo, nie ma znaczenia w którą stronę najpierw, nie prowadzę notatek w tym zakresie ale kłaniam się niezmiennie od lat wielu - kłaniam do jeziora co w lesie lśni i Panienki Przenajświętszej która na wzgórku w Kuźnicy Zbąskiej strzeże snu.

czwartek, 20 marca 2014

Pałac

"...Zacząłem uciekać...w stronę parku. I dalej przez park, na przełaj, przez trawniki, krzaki, co tchu w piersiach, nie oglądając się, nie zatrzymując ani na chwilę, aż dopiero, zziajany, omdlały ze zmęczenia, zatrzymałem się przed altaną zarośniętą dzikim winem, która znajdowała się niedaleko stawu. 
Było tu chłodno, cieniście, nie chciało się wierzyć, że upał jest na świecie. Także cisza była tu jakaś nierzeczywista, skupiona, zastygła, wonna od zieloności, ptactwem rozświergotana. Rozejrzałem się nieufnie, bo mi się ta cisza dziwna wydała, jakby zaczajona tu na mnie, ale ze wszystkich stron drzewa, drzewa, zieloność nieprzenikniona. Tylko od północy przez te drzewa przezierała szara tafla stawu, po którym najspokojniej w świecie pływały łabędzie. Aż kusiło, żeby się powalić pod jednym z tych grubych, starych pni, zamknąć oczy, zapomnieć o świecie, o sobie, rozmarzyć się, zasnąć. Czułem się jednak nieswój...
Posłyszałem nad sobą śpiew kosa. Serce mi drgnęło z uciechy. Spojrzałem w górę. Ale już przeniósł się na inne drzewo, dalej. Poszedłem cicho za nim, wypatrując go wśród listowia. Ale ten śpiewał już gdzie indziej, jeszcze dwa, trzy drzewa dalej...Wtedy znowu podsunąłem się kilka kroków, wstrzymując oddech. Cicho. Cichutko. Ale wtedy ucichł. Znikł razem ze śpiewem.
O, ten śpiew ptaków w parku był zupełnie inny niż ptaków z lasu, znad rzeki, z sadów we wsi. Jakiś delikatniejszy, wznioślejszy, ten sam, ale nie ten. Można się było w tym śpiewie zasłuchać do niepamięci. A już kosy królowały w tym śpiewie. Znałem na pamięć wszystko ptactwo w parku. Wiedziałem, na jakim drzewie który się gnieździ, czy na jajkach siedzi, czy ma małe. Czy na wabia śpiewa, czy na deszcz, czy ze strachu...
Jeszcze szedłem za tym kosem, rozglądając się po drzewach, w nadziei, że się odezwie albo, że złapię go jak będzie przefruwał z drzewa na drzewo, gdy nagle z zarośli na prawo...sarna wylazła wprost na mnie. Przystanęła, spojrzała i rzuciła się w park. Rozejrzałem się dokoła i wtedy zobaczyłem, że znajduję się w pobliżu pałacu. Ogarnęło mnie zdziwienie, lęk bez mała, skąd ten pałac tu, w parku, w tej ciszy, tak nagle, nieoczekiwanie. Jakbym przypadkiem nań trafił, zapuściwszy się bez pamięci w gąszcza, niepomny przestróg, że gdzieś tam pośród starych dębów, buków, grabów, świerków i wiecznego świergotu ptactwa stoi pałac biały i ogromny niczym brzask..."
Rosłe dęby i świerki napotkane w okolicy Kuźnicy Zbąskiej i Dojcy.
Tekst Wiesław Myśliwski.

środa, 19 marca 2014

Nastała cisza

"...Nagle coś zagwizdało jazgotliwie w powietrzu, rozbłysło i przeraźliwy huk rozniósł się w koronach przydrożnych topól. Nie zdążyłem się nawet skulić, już było po wszystkim. Podniosły się płacze, nawoływania, wniebogłosy...Jakieś nierzeczywiste to było, jakby urojone jedynie z tego skwaru, duchoty, senności, słodkiego zapachu lip. Nie mogłem uwierzyć, że to już wojna. Nie tak wyobrażałem sobie jej nadejście...Jedynie te wrony tam nad topolami, spędzone ze swoich gniazd, krążące czarną chmurą, rozkrakane, rozżalone, były najprawdziwsze z tej wojny. A poza tym złość mnie wzięła na ludzi, że sobie wszyscy tę wojnę tak lekko przywłaszczają...Sam nie wiem, dlaczego nie uciekłem. 
Może mnie ten upał tak zmęczył, że mi się zdawało, że jeszcze zdążę. A może z niewiary. Bo chciałem, żeby jeszcze choć raz gdzieś walnęło, może w pałac, a wtedy byłaby już wojna na pewno...Spoglądałem jeszcze w niebo, nasłuchując, czy gdzieś tam znowu nie jazgocze...a potem wszystko ucichło. Właściwie cisza nastała zamiast wojny. Z początku nawet ulgę odczułem po tych płaczach, nawoływaniach, wniebogłosach. Nawet błogo mi się zrobiło w tej ciszy, w tej pustce, bez ludzi. Poczułem się nagle tak, jakby nie tylko ludzi, ale i mnie samego nigdzie nie było. Chciało mi się za kimś zawołać, ale nie wiedziałem za kim, nie byłem pewny, czy wołanie moje do kogokolwiek dojdzie. Chciało mi się uciekać, ale nie wiedziałem gdzie, a za ludźmi było już za późno... 
Dębowy pomnik, rosnący przy szlaku czerwonym, 2 km od Jeziora Kuźnickiego, niedaleko Dojcy.

wtorek, 18 marca 2014

Wojna wybuchła

"Ale wojna jakoś ociągała się z tym przyjściem, szła i nie szła, jednej nocy była bliżej, następnej oddalała się, i tylko zwodziła. 
Toteż w końcu z tego wszystkiego nadeszła tak nagle i niespodziewanie, że trudno było dać wiarę, że to już wojna. Do tego w samo południe, kiedy ludzie dzwonu na obiad wyglądali, nie wojny, i w upał taki, że każdy myślał, jak by wykraść choć chwilę z roboty i wytchnąć gdzieś w cieniu.
Żar lał się z nieba. Zdawało się, że to nie tylko samo słońce tak grzeje, ale i ziemia, budynki i drzewa, że nawet zwierzęta wganiane do chlewów i stajni roznoszą tę duchotę, że nawet ludzie, że to z zielonej ściany parku bucha jak z pieca to duszne, nagrzane powietrze, które lepiło się do ciała, zatykało oddech, gryzło w oczy jak dym.
W tym upale samo chodzenie męczyło. Męczył nawet widok ludzi brodzących jakby za karę. Także dworskie brytany oklapły z wszelkiej złości i wałęsały się osowiałe, podobniejsze owcom niż psom, po cieniach wylegiwały, pozwalając dzieciom ze wsi na trajkotanie kijami po dworskich płotach.
Świat zdawał się zamierać. Nie chciało się ani patrzeć, słyszeć ani myśleć. Jakaś przedziwna senność unosiła się w  powietrzu, pachnąca słodko lipowym kwieciem. A taka pora niedobra na wojnę. Wojna powinna przychodzić nocą, poprzedzona wyciem psów, niepokojem stworzenia, znakami na niebie, kiedy ludzie w przeczuciu jej spać się nie kładą, wśród błyskawic, grzmotów, pożarów, bo tylko noc i groza godne są ludzkiego strachu, płaczu, zagubienia..."
Rzeka Dojca, przed Kuźnicą Zbąską, od Wolsztyna
Tekst: Wiesław Myśliwski.

poniedziałek, 17 marca 2014

Nie o Krymie

"Wojna miała nadejść już dawno. Spodziewano się jej rok za rokiem, miesiąc za miesiącem, dzień za dniem. Na Nowy Rok, na Wielkanoc, na Zielone Świątki, Boże Narodzenie, na wszystkie Marie, Jany, Piotry, Pawły i we wszystkie, wszystkie inne dni. Była obgadana, wywróżona, wymodlona. A od pewnego czasu nawet słychać ją było. Wystarczyło przyłożyć ucho do ziemi, a gdy pogoda była czysta, wsłuchać się dobrze we wschód, a dochodziły jej dalekie pomrukiwania, dudnienia, nawet pojedyncze czasami wybuchy. Niekiedy zaś, w ciemną, bezgwiezdną noc, gdy się wyszło na wzgórze, można ją było nawet ujrzeć. 
Gdzieś daleko, daleko, jakby na samym brzegu nocy, ukazywały się oczom różne przedziwne błyski, jasności, łuny czerwone, wyglądające na zwykłą daleką burzę, ale mówiono, że to jest właśnie wojna. I mówiono, że nie jest wcale daleko, i na dni ją obliczano. A gdy dłużej patrzyło się na nią, robiła się tak bliska, jakby dziś jeszcze miała nadejść, w środku nocy, nad ranem, najwyżej jutro, pojutrze, ale też strach przed nią był.
Niektórzy już na dalekie drogi wychodzili jej naprzeciw, aby posłuchać, wypatrzyć, którędy najpewniej przybędzie. A drudzy mówili, że to jeszcze nie wojna, że to dopiero przeczucie. Kopano jednak już doły, jamy, schrony, w grądach, w pochyłościach, w podgórzach, wynoszono dobytek, w ziemi chowano, a niektórzy wynosili się już z domów na noc, wyprowadzali zwierzynę do sadów, nad rzekę, w pola, w las..."
Pobliże szlaku czerwonego, drogi 305 i Dojcy, 2 km od Kuźnicy Zbąskiej.
Tekst - Wiesław Myśliwski.

poniedziałek, 10 marca 2014

Bagiennie

jednak napiszę to kredą
biało na płocie
jutro i tak wszystko zniknie
nawet przebłysk słońca mnie
utopi się w zapomnienie tylko
sen owinięty wokół leszczyn i traw
doczeka nocy



Rozlewisko Dojcy przy szlaku czerwonym z drogi nr 305 do oddalonego o 2 km od Jeziora Kuźnickiego.

wtorek, 7 stycznia 2014

Ty nic, tylko w tych kuźnicach siedzis

O tym, że każdy sobie drogę skrobie przez życie na przykład i przed siebie jak to mówią i wielka prawda jest w Drodze którą idzie się co dnia, co wieczór, co sen, niby taka sama wciąż, niezmienna, te same gębusie roześmiane albo zasmucone się spotyka, albo szare twarze, bo takie bardzo często się napotyka, czerwone też ale szare częściej i gdy się nie jest obieżyświatem takim kontynentalnym, galaktycznym wręcz, to widuje się usta spuszczone na kwintę i oczy utkwione w słup czy jakoś tak i dobrze byłoby właśnie wtedy przemienić się w trzepotanie łabędzich skrzydeł albo ciszę bezkresu jeziorno-leśnego, by obudzić tych, którzy...w kuźnicach nie siedzą... 
Jezioro Kuźnickie i okolice od Leśniczówki Jelonek, 13 kilometrów na północ od Wolsztyna.

sobota, 24 sierpnia 2013

Pętla borujska

Boruja od Nowej Tuchorzy.
Boruja - stamtąd przydreptałem.
Z tego samego miejsca tylko na wschód - droga do Borui Piaski. Nad jezioro.
Ależ mnie ciągnęło w borujowe klimaty, ciągnęło jak nic na tym świecie albo prawie jak nic więcej (nie pisać o tym co jeszcze ciągnie i tym podobne) - od dłuższego czasu, ale to zawsze coś, zawsze pod wiatr i przeciw wichrom i zawsze jakiś niepozwalający paluch mi kiwał, sprzeciwiając się pomysłom wiadomym. 
Boruja Piaski, tak zwana dzika plaża.
 
Dziś wsiadając na koliflałera, obolały po przedwczorajszym ataku na musculus qadriceps femoris, zamierzałem w rytmie obieraniabanana przejechać się to tu i tam. Już na pierwszym zakręcie wspomniałem w myśli o odbywających się w sąsiedniej gminie uroczystościach Święta Świni. Wpadło mi w łeb: na drogach będzie pustawo, jedź chalupczoku do Borui.
Jezioro Białe czyli Kuźnickie.
 
I chalupczok pojechał. Faktycznie, arterie niewielkomiejskie były pustawe co oznacza, że bezpieczne, co oznacza, że miałem rację. Pogoda idealna słoneczno-chłodno zawiewana.
I pomyśleć, że dzień tak paskudnie się zaczął....
Droga wcaleniemordęga do trzystapiątki asfaltowej.
Z tego samego miejsca w przeciwnym kierunku.
Zapisek szprychowy: wedle mapy wyszło 40.1 km co dało czas z zatrzymaniem na zdjęcia 1:52:34. Następnym razem pojadę tam po chlebuś.

sobota, 15 czerwca 2013

Wolność jest nieśmiertelna

Jeszcze asfaltówka do Nowej Tuchorzy.
Już nie asfaltówka do Nowej Tuchorzy - tu w kierunku Wolsztyna, odcinek raczej ubity.
Rozwidelec. Przyjechałem tą po prawej i jechałem w lewo.
Nowa Tuchorza - od strony Tuchorzy.
Wiedziałem, że będzie ciężko, ale aż tak? Piasek-mąka przed Nową Tuchorzą i za Nową Tuchorzą na drodze do Kuźnicy Zbąskiej. Oj, trochę ze mnie ściekło smalcu. 
Nad Jeziorem Kuźnickim lub Białym. Na zachód, ku Borui.
Przed zjazdem ze Szlaku Żurawiego na drogę 305-Nowa Tuchorza, sześć metrów przed przednim kołem przebiegła mi locha. Zorientowałem się co tak naprawdę się wydarzyło kilkanaście metrów dalej. Nie miałbym żadnych szans gdyby doszło do. Po mojej lewej, równolegle ze mną biegł warchlak. 
Jezioro Kuźnickie. Plaża.
Remiza strażacka w Kuźnicy Zbąskiej.
W Kuźnicy Zbąskiej zatrzymałem się rzecz jasna nad Jeziorem Kuźnickim i ukłoniłem się przeciwległej Borui. Ochotnicy ze Straży Pożarnej, wypróbowywali syrenę dźwiękową, pewnie jak co tydzień, wyprowadzili też swój samochód - czerwonego Żuka (panie Waldku, gdzie Pan jest?). Sympatycznie ale nie byli rozmowni.
Wlot do Kuźnicy Zbąskiej - od Błońska lub Wolsztyna.
Pomnik - stoi ze 30 metrów od mostu nad Dojcą, po prawej stronie w kierunku Wolsztyna.
Zabudowania Kuźnicy Zbąskiej, pierwsze po prawej stronie od Wolsztyna lub Błońska.
Za chwilę na balkonie galaretka z truskawkami i majowe chrząszcze...życie jest piękne.

Zapisek szprychowy: trasa Author 6