Było żal. Tak po prawdzie, żal było roku, który odchodził i który kładł się do snu. Stałem zwrócony twarzą na zachód z szumiącymi szampańskimi bąbelkami w głowie. Wracałem do domu, by przywitać kolejne trzysta-sześćdziesiąt ileś tam dni.
Pamiętam swój uśmiech, gdy patrząc w topiące się nad wolsztyńskimi łąkami słońce myślałem, że nie muszę przed sobą samym się rozliczać, nie muszę przeliczać ile straciłem a ile zyskałem, nie muszę niczego segregować, układać w słupki statystyk i liczb. Stałem z uśmiechem półgłupka na twarzy. Na twarzy z wyrytym przez minuto-godziny życia, miejsca i napotkanych ludzi bohomazem spełnienia potrzeby życia.
Sylwestrowy zachód słońca na ulicy Dutkowskiego w Wolsztynie. |
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz