O tym, jak letnią porą 1987 roku
poszedłem do Jot i w zasadzie wtedy wszystko się zaczęło. Poszedłem z
nagranym na kasecie utworem Kwartetu Jorgi, "Tańce Irlandzkie" i musiało to być po 4 czerwca tamtego roku, bo wtedy
premierowali w radio z utworami do płyty "Biskupin", wydanej
ostatecznie na początku 1988 roku, i po tym, po tym zachodzie słońca
który wygrał Maciek Rychły, padła nazwa miejscowości Grochowice, padła
nazwa Stachuriada i tak było to potężne, że dwa, trzy tygodnie później,
nie pamiętam teraz dokładnie, musiałbym znaleźć zeszyty
podróżne, jechaliśmy już na tylnej kanapie "ogórka" - autobusu z
Wolsztyna do Sławy Śląskiej a potem ze Sławy pociągiem do Kotli i potem pieszo do Grochowic..., ale za daleko zajechałem pamięcią w przeszłość, za daleko, bo tylko chciałem wspomnieć kiedy się nazwa uliczki mi utrwaliła a zatem utrwaliła mi się wtedy, na tamten czas mam ją umiejscowioną pod kopułą i kojarzę ją właśnie z tamtej chwili, kiedy się drugi raz urodziłem, na Jujki ulicy w Wolsztynie, latem 1987 roku.
|
Uliczka Dżonego z ulicy Powstańców Wielkopolskich do Jujki. |
|
W kierunku odwrotnym. |
|
A to bonus: "Co to za pieczeń? To wcale nie pieczeń..." - z komina dmie. Kaczor się spalił chyba...ulica Jujki do działkowej w Wolsztynie. |
2 pisz śmiało:
Zbiegły się wtedy tory sieroce takich dwóch planet. A później rozrosło się to do układu heliocentrycznego. Takie życiowe historie jak u Potęgowej. Tak myślę dzisiaj, że ruszyłeś słońce, ale i pobudziłeś ziemię. Przypuszczam, gdyby Jot wiedział wcześniej, że Grochowice to pieczęć na życiu tylu osób będzie, pewnie na Bielniku właziłby szybciej o dwa lata przez okno, aby Bolek nie miał radości z rysunku.
Wszystko dzieje się w swoim czasie :)
Prześlij komentarz