środa, 29 września 2010

Wolsztyńska chomiczówka

To Marcin stuknął mnie młotkiem w łeb z tą chomiczówką. Świadomie - uświadomił. Uzmysłowił inaczej. Jest bowiem tak, że w każdej wiejsko-miejskiej społeczności, każdy jednokomórkowy mieszkaniec, ma swoją chomiczówkę. Albo kilka. Kilkanaście. Miejsca ma, co kojarzą się z lepszym lub gorszym. Miejsca bardziej lub mniej. Kojarzące się. Z tym lub tamtym. Jest w tym wszystkim jeszcze coś innego. Dla Kazia na ten przykład ciemny zaułek kojarzy się z "fangą" w nos i utratą aparatu elektronicznego. Komórki znaczy się tak zwanej. Dla Ździcha zaś, to samo miejsce, kojarzyć się będzie do ostatniego dechu z niepowtórzonym już za życia doznaniem elektronicznym. Pomiędzy nim a nią.
Ja to mam chomiczówek łojej...
Jedna z nich, znajduje się nad Jeziorem Wolsztyńskim. Od strony plaży, Parku czy też pałacohotelu o nazwie Wolsztyn. To tutaj właśnie po raz pierwszy...
...się topiłem.

wtorek, 28 września 2010

Promka

Mało kto (z tubylców mojego pokolenia), swoje pierwsze wino, nie wypił na "promce" w Wolsztynie.

poniedziałek, 27 września 2010

Johnny Come Home

 Już jutro.

"They said you're in love again
And I tried to hide my pain
I was buried in my bed
With your pictures in my head

You were living another life
It cuts me like a knife
I hope you understand
I'm the one who's left behind

Tomorrow you'll be gone
And I'll miss you...

They said you're in love again
And my eyes start to burn
Wherever you are now
I wish you could hear my silent sigh

It's not that I try to blame
It's just kind of a rainy day
I hope you understand
I'm the one who's left behind".

niedziela, 26 września 2010

Szpital

Szpital Kliniczny im. Karola Jonschera
Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, przy ul. Szpitalnej 27/33. 
Niestety, trzeba było tam dziś jechać.

piątek, 24 września 2010

Ocalić od zapomnienia (wspomnienia Jana Tomińskiego) - część druga

"...Ojciec skończył 21 rok życia (1888 rok). Oglądał się za ożenkiem. Upatrzył sobie córkę gospodarza Reymanna z Kiełpin imieniem Bronia. Różnica w stosunku majątkowym była wielka. Reymann posiadał przeszło stu morgowe 1 gospodarstwo ziemi żyznej. Dziadek miał gospodarstwo o połowę mniejsze. Majątku ojciec w gotówce prawie że nie otrzymał. Jego majątkiem było wyuczenie się rzemiosła. Bronia (Reymann) wkrótce została wydana za mąż za restauranta Kaźmierczaka w Kiełpinach – zwano go Barunem - „Barun”.
 Z kierunku Powodowa do Kiełpin. Zdjęcie z sierpnia 2009 Staszka Kruchlika.
Zjawili się stręczyciele do ożenku. Okazją do tego w pierwszym rzędzie były odpusty. Jeden z takich stręczycieli prowadził ojca na odpust do Zbąszynia (Matki Boskiej Zielnej i Krzyża ) by spotkać się z jakąś kobietą (przysadzistą). Ojcu się wcale nie podobała. Miał już upatrzoną moją matkę, która również była na odpuście. Matka moja wtedy mieszkała w Boruji. A z Boruji do Zbąszynia jest 12 kilometrów. Na odpust szli pieszo, boso, bo było wygodniej, szkoda było obuwia. Obuwie nieśli w ręce albo na ramieniu. W Zbąszyniu odpoczywali w Strzelnicy i tam się posilali. Tu ojciec wcale nie chciał się spotkać z tą, którą stręczył stręczyciel. Widział tylko moją matkę.
Babka moja, czyli matka ojca pochodziła z Boruji z rodziny Bedło. Imię jej było Regina.
Ojciec wrócił z odpustu.
- podoba ci się ta kobieta? - spytała się matka,
- nie wcale jej nie chcę
- a kogo byś chciał?
- Rzepy - Maryśkę – to była moja matka. Matka ojca dopomogła do skojarzenia.



  • Mój pradziadek Jan Tomiński, s. Michała i Reginy Bedła, ur. 25.03.1867 w Wojciechowie, zm. ok. 1950r. w Siedlcu i jego żona Marianna Rzepa, c. Stanisława i (?) Waligórskiej, ur. 26.08.1866, zm. 11.08.1939 r. Siedlec.

    Po ożenieniu się ojciec z matką zamieszkał w Tuchorzy i pracował w majątku jako kołodziej. Właścicielem majątku był Bendel(o), kiedyś podobno jeden z jego przodków był sekretarzem właściwych właścicieli folwarku. Przez różne machinacje doprowadził, że majątek przeszedł na jego własność. Zagorzały myśliwy, hodował dużą ilość gołębi. Ojciec musiał je chwytać i z gołębnika odpowiednio puszczać; najpierw jednego, potem drugiego. Bendel stał na podwórzu i strzelał do nich. Złościł się, jeżeli gołębie nie były odpowiednio puszczane. Z chartami urządzał konno polowania na zające. Przed żniwami na swym polu kazał wysiec między żytem pasy jako miejsce biegu do wyścigów konnych. Nie „polował” tylko na zwierzynę. Chodził po polach i nie darował napotkanej samotnej kobiecie. Jeżeli jechał powózką zawsze miał ze sobą fuzję. Strzelał do każdego napotkanego psa i nigdy nie chybił. W Berlinie w pewnych okolicznościach zastrzelił. „chłopa”. Za karę musiał nosić na karku powróz.
    Z uwagi na to, że Bendel „pilnował” na matkę – rodzice przenieśli się do Siedlca, gdzie kupili chatę (pod słomą) i coś koło hektara roli...".
    Mój dziadek Jan Tomiński, s. Jana i Marianny Rzepa, ur. 11.07.1901 r. w Powodowie, zm. 25.12.1974 r. w Wolsztynie.
     
    1Morga (także mórg, jutrzyna) - historyczna jednostka powierzchni używana w rolnictwie. Początkowo oznaczała obszar, jaki można było zaorać lub skosić przez jednego człowieka jednym zaprzęgiem w ciągu dnia roboczego (dokładnie: od rana do południa), a jej wielkość wynosiła - zależnie od jakości gleby, zaprzęgu i narzędzi w Europie 0,33-1,07 hektara.


  • czwartek, 23 września 2010

    Leśny Bielnik

    Nazwa "Bielnik", pochodzi od bielenia bielizny pościelowej z pomocą ultramaryny. Tak było jeszcze na początku XX wieku. Dziś, lasek i wywyższony teren w Wolsztynie, na który mówi się właśnie Bielnik, porośnięty jest mnie lub więcej drzewokrzewami.
    W kierunku południowym do torów kolejowych,
    w kierunku północnym, do Chorzemina,
    w kierunku zachodnim, na ulicę Bohaterów Bielnika,
    również w kierunku zachodnim na tak zwaną górkę, z której zjeżdżałem na sankach, folii, oponie a i zdarzało się, że i na łyżwach w czasach gdy gile wisiały mi do brody.
    W końcu w kierunku południowo-zachodnim, na wiadukt,
    i na wschód, gdzie majaczy Jezioro Wolsztyńskie. 
    Każdy ma miejsca do których wraca. Ja wracam na Bielnik ilekroć mogę. A mogę.

    wtorek, 21 września 2010

    Jeziorna

    Przy końcu ulicy Jeziornej w Karpicku, tej części ulicy biegnącej do plaży, znajduje się brama wjazdowa na teren pola namiotowego. Mniej więcej w tym też miejscu  - całe szczęście  - kończy się pogierkowski asfalt.
    Stąd prosto wiedzie droga leśna, lasem ku leśnemu lasowi. Za to w lewo, prosto do Jeziora Wolsztyńskiego, na tak zwaną Kafę.
    Kafę, czyli piaszczystą plażę otoczoną lasem. Kawowy brzeg.
    Idąc za zapachem jeziora, na wprost w jego łono, po prawej stronie płot stoi. Płot przy tej budowli to obraźliwe słowo. Znam jednego co mi raz powiedział, że jakby miał pieniądze wydane na tenże, to by się z roboty zwolnił i starczyłoby dla niego i jego czworo dzieci. Za płotem zaś, to takie różne są. Domki i domy willowe. Hacjendy. Pustostojące. Jedyne co się tam rusza (a oglądałem ten teren przez osiemnaście zachodów słońca), to spadające z sosen szyszki. Cóż. Może kiedyś ktoś tam zamieszka. Wielgi dom, którego tutaj nie widać i cały ten teren zakupił kiedyś i zabudował pan jeden, wielki fornal jakby to powiedział dziadek Władek. Pan, który kiedyś miał a potem sprzedał jedną drużynę pierwszoligową piłkarską z Grodziska Wielkopolskiego rodem. З щирою повагою...

    niedziela, 19 września 2010

    Ocalić od zapomnienia (wspomnienia Jana Tomińskiego) - część pierwsza

    Mieszkając na Bielniku przez 25 lat, wiedziałem o istnieniu tego zeszytu. Nie przywiązywałem jednak do niego należytej uwagi. Dopiero w ubiegłym roku, gdy podarowała mi go moja mama Maria, uświadomiłem sobie jakim jest skarbem. 
    Wspomnienia mojego dziadka Jana Tomińskiego (1901-1974), zapisane zostały odręcznie piórem, na 115 stronach. Przeczytałem go kilkanaście razy. Zeszyt nie został w żaden sposób zatytułowany, nie posiada też żadnych dat, oprócz jednej (w połowie treści na marginesie widnieje zapis 1972), które sugerowałyby czas jego pisania.
    Zawiera opis. Czysty opis. Dzieciństwa. Lat z początku XX wieku. Uznałem, że powinnością moją jest przelanie tejże treści właśnie w tym miejscu, gdyż "...umykają krajobrazy, giną przeszłe dni...".

    Ojciec mój Jan, urodził się 25 marca 1867 roku w Wojciechowie, powiecie wolsztyńskim, wówczas powiat babimojski. Ojciec jego Michał, syn Antoniego i Doroty z domu Łukasz 1, urodził się 25 września 1843 roku w Wojciechowie. Michał otrzymał po ojcu gospodarstwo rolne położone w wiosce przy drodze do Karny. Ojciec opowiadał, gdy miał trzy lata ukazała się na niebie kometa (1870 rok) . Wszyscy poszli wówczas za stodołę by ją zobaczyć. I on też „ potetolił” się za nimi, oczy wytrzeszczał ale nic nie widział. Dziadek Michał brał udział w Wojnie francusko – pruskiej w roku 1870/1871 2. Po wojnie dziadek sprzedał gospodarstwo i nabył gospodarstwo w Siedlcu przy reklińskiej drodze. W tym samym czasie inny Tomiński, nie spokrewniony z naszą rodziną, zamieszkały w Wojciechowie również przeniósł się na nowe gospodarstwo w Siedlcu przy drodze do Żodynia, za kościołem. Ten Tomiński również brał udział w Wojnie francusko – pruskiej razem z dziadkiem. Inna rodzina Tomińskich również nie spokrewniona mieszkała w Karnie „pod panem”. Poza tymi rodzinami nazwa Tomiński nie była nigdzie spotykana. 
     Mój dziadek Jan Tomiński, s. Jana i Marianny Rzepa, ur. 11.07.1901 r. w Powodowie, zm. 25.12.1974 r. w Wolsztynie.
    W roku 1927/1928 będąc w Krakowie na trzymiesięcznym kursie języka polskiego i kultury polskiej ( na Wawelu), wykładał nam etymologię języka polskiego asystent profesora Kazimierza Nitschego 3. Poprosiłem o wyjaśnienie dlaczego moje nazwisko Tomiński pisze się przez n z kreską „ń”. Wyjaśnił, że pochodzi ono od „Tominieski” - od miejscowości. Do końca pierwszej wojny światowej nad jeziorem Chobienickim 4, naprzeciw wysp była leśniczówka Tominica 5 albo Tominów. Nazwisko Tomiński ma prawdopodobnie związek z tą osadą. Mieszkał tam gajowy Gról 6. Jako chłopiec pojechałem z ojcem po drzewo. Widziałem jak Gról, wtedy już staruszek pasł dwie czarno – białe krowy nad brzegiem jeziora. Ojciec mówił, że Gról żyje jak w raju – ma ryby i grzyby.
    Podczas Powstania Wielkopolskiego, leśniczówkę zajął Grenzschutz 7 – leśniczówka została spalona. Dziś nie ma po niej śladu. Pod koniec II Wojny Światowej - Niemcy wzdłuż jeziora Chobienickiego wykopali rów obronny.
    Ojciec mój Jan był czwartym 8 synem Michała. Wyuczył się kołodziejstwa w Zbąszyniu. Po wyuczeniu jakiś czas pracował w Berlinie. Zdaje się, że tam skaleczył sobie palec – czubek palca wskazującego u prawej ręki podczas mechanicznej obróbki drewna. Czubek palca miał kształtu kulki. Z tego powodu był zwolniony od aktywnej służby wojskowej. Palec sprawiał trudności przy spuszczaniu spustu podczas strzelania...
     Mój pradziadek Jan Tomiński, s. Michała i Reginy Bedła, ur. 25.03.1867 w Wojciechowie, zm. ok. 1950r. w Siedlcu.


    1 Parafia katolicka Chobienice [Köbnitz], wpis 8 / 1832
    Antonius Tominski (24y 5m), ojciec: Stephanus, matka: Marianna ignoto,
    Dorothea Łukaszowna (18y 10m), ojciec: Valentinus Łukasz, matka: Agnes Szuistrow?.
    2Wojna francusko-pruska (19 lipca 1870 – 10 maja 1871) – konflikt zbrojny między Francją i Prusami. Bezpośrednią przyczyną była próba osadzenia przez Bismarcka na tronie Hiszpanii pruskiego księcia. Był to książę Leopold von Hohenzollern-Sigmaringen. Natomiast wewnętrznie była wynikiem toczącej się rywalizacji Francji i Prus o dominację w Europie. Wojnę zakończono podpisaniem traktatu pokojowego 10 maja 1871 roku we Frankfurcie. 
    3Kazimierz Ignacy Nitsch (1874-1958), polski językoznawca slawista, historyk języka polskiego, dialektolog. Po wojnie członek Komisji Ustalania Nazw Miejscowości.
    4Jezioro Chobienickie – jezioro w zachodniej Polsce w województwie wielkopolskim, gminie Siedlec. Jezioro leży w regionie nazywanym Bruzdą Zbąszyńską jednym z ciągu Jezior Zbąszyńskich. Ma kształt wydłużony o osi ukierunkowanej południkowo. Linia brzegowa jeziora jest urozmaicona, z wyspami, zatokami i wąskim przesmykiem szerokości 200–300 m.
    5„W 1880 roku, Chobienice liczyły 47 dymów, 418 mieszkańców w tym 414 katolików i 4 ewangelików, z których 90 było analfabetami. Majętność chobienicka obejmowała 10 174 morg, a w jej skład wchodziło 5 miejscowości: wieś szlachecka Chobienice oraz folwarki Nowina, Tominica, Wojciechowo, Godziszewo".
    6W Babimoście mieszka Łucjan Gról. Być może to potomek "gajowego Gróla"? 
    7Grenzschutz Ost (niem., dosłownie "ochrona granic wschód" albo "straż graniczna wschód") – powstała w latach 1918-1919 paramilitarna formacja ochotnicza działająca na wschodnich rubieżach Republiki Weimarskiej razem z Freikorpsem i Selbstschutzem.
    8Melchior, Kasper, Jan Chryzostom zwany Krzyżunem, Jan, Michał, Michalina, Katarzyna, Józefa i Marianna.

    sobota, 18 września 2010

    Wroniawy

    Siedem kilometrów na południowy-wschód od Wolsztyna, przy drodze do Wschowy i czynnej (jeszcze) linii kolejowej do Leszna, położona jest wieś Wroniawy, licząca około 1400 mieszkańców.
    W kierunku do Wolsztyna,
    i w kierunku do Leszna.
    Stacja kolejowa położona jest na uboczu wsi i prowadzi do niej brukowana droga. Kiedyś można było na niej zobaczyć dróżnika, dziś - dróżnika wysiedlono a stację uśpiono.
    Źródła historyczne już w 1314 roku wspominają o nijakim Boguchwale de Wronawe. Wtedy to tereny na których położone są Wroniawy należały do dóbr kębłowskich. Wieś przez wieki przechodziła z rąk do rąk, między innymi była własnością Gajewskich, Stanisława Broel-Platera, rodziny von Hessenburg, Maksymiliana Goldschmidt-Rothschilda. Ostatnim właścicielem Wroniaw, od 1929 roku był Józef Draheim, który od Niemców wykupił szereg majątków.
    Idąc z dworca PKP w kierunku wsi, po prawej stronie stoi...kibel. Kibel raczej wszyscy wiedzą co znaczy. Jednak słowem tym nazywana jest potocznie, sąsiednia wieś Kębłowo. Znana jest "miłość" mieszkańców Wroniaw - "wroniawików" do mieszkańców Kębłowa - "kębłowików".
    Przy ulicy Dworcowej nieco dalej, lecz po lewej stronie, stoi neogotycka kapliczka z drugiej połowy XIX wieku. Nie jest to jedyna kapliczka czy też krzyż we Wroniawach. Jedyna póki co, na tej stronie.


    piątek, 17 września 2010

    Zagubiony w lesie

        "Słonko wielce dziś dopieka,
        Widzi Staszek las z daleka.
        Inny chłopiec, nie daj Boże,
        Przeląkłby się lasu może?

        Ale w Staszku mężna dusza!
        Sporym tedy krokiem rusza,
        I po chwili go nakrywa
        Starych dębów zieleń żywa.

        O jak cudnie tu dokoła!
        Pełno kwiatów wznosi czoła,
        We mchu miękkim nogi toną,
        Świeżo wszędzie i zielono.

        Tysiąc ptaszków w krzakach śpiewa,
        Cichy pacierz szepcą drzewa,
        A na głowę rzuca cienie
        Słońcem tkane ich sklepienie.

        Gdzie wpierw patrzeć - Staszek nie wie!
        Tu wiewiórka smyrk! po drzewie,
        Tu zajączek szust! przez trawę,
        Tu lśnią żuczki się jaskrawe,

        Tutaj z brzękiem leci pszczoła,
        Tu kukułka go zawoła,
        Tu znów dzięcioł w korę puka
        I robaczków sobie szuka.

        Biega Staszek w lewo, w prawo,
        Aż gdy zmęczył się zabawą,
        Chce już wracać - ani rady!
        Zgubił dróżkę, stracił ślady!

        Huka, woła, echo niesie
        Głos po coraz gęstszym lesie,
        Aż po długim tak bieganiu
        Z płaczem usnął w mchów posłaniu...".

      
    Fragment wiersza Marii Konopnickiej - "Staszek w lesie" i fragment lasu niedaleko Ruchockiego Młyna. W lesie tym oczywiście...Jaś.

    czwartek, 16 września 2010

    Na polu

    "...Lato było. Samo złoto lata, które nie w środku latowej pory jest, nie w samym środku, równo między jedną połową a drugą, ale na początku drugiej połowy, a nawet troszeczkę dalej. Ja to zbadałem parę razy. Popołudnie było. Wczesne popołudnie.
    Gdzie ja mogłem być o tym czasie dnia i roku? Gdzie ja się mogłem obracać o tym złotym czasie? Byłem tam, gdzie trzeba być. Byłem tam gdzie trzeba być i gdzie jest najlepsze miejsce o tym czasie. Bo mam, mam nieraz wielkie szczęście. Byłem w polu. O, nie będę mówił, gdzie byłem jeszcze wczoraj, gdzie spałem dzisiejszej nocy i dlaczego tak krótko, i jak się znalazłem nagle i niespodziewanie w złotym polu o złotym czasie. Nie będę mówił, czy jestem głodny, czy nie tak bardzo, czego szukam i gdzie idę, co mnie gna. Nie muszę o tym mówić. Sumienie mam spokojne. Ale muszę powiedzieć, jak w polu było. Jak było w polu. Niezmierna, niezmącona spokojność unosiła się nad rżyskiem...Nieludzki spokój panował w rozgrzanym powietrzu. W jego sumieniu. I jak się znam i wiem, jaki jestem, jakie mam sumienie czyste i spokojne, tu nie było co się z tym mierzyć. Bo to był spokój żywy i martwy razem wzięte, czyli coś takiego może jak spokój dziecięcia, co urodzone dopiero zasnęło pierwszym snem swoim niepowtarzalnym. Bo drugi sen już chyba inny jest. Powtarzalny. Bo między pierwszym snem a drugim ono już pozna głód, jak wygląda...".
    Podchorzemińskie pola w kierunku Wolsztyna i Jeziora Wolsztyńskiego.

    środa, 15 września 2010

    Chojniki

    Chojniki, to wieś, położona około półtora kilometra od Nowego Tomyśla. Jej pojedyncze zabudowania dochodzą do drogi Nowy Tomyśl-Wolsztyn, gdzie po prawej stronie stoi krzyż,
    po lewej nieco dalej stoi wiatrak. Podobno się porusza jak się o niego oprzeć.
    Chojniki, zwane dawniej Kunickimi Olędrami, lub z niemieckiego Kuniker Houland wymagają specjalnych tablic informacyjnych z uwagi na rozmieszczenie domów mieszkalnych. To znaczy ich...bardzo swobodne rozmieszczenie. Spowodowane być może powiewami wiatracznymi.
    Wieś, w 2006 roku zamieszkiwało 115 osób.

    wtorek, 14 września 2010

    Z rozmów męsko-męskich


    - Tatusiu?...to ja mam budować tą moją małą ojczyznę, czy zachwycać się jej pięknem?.
    - Buduje się to, czym się jest, i nic więcej, synku. 
    To, co budujesz, jest w gruncie rzeczy tym, do czego zmierzasz, i niczym więcej. Nie ma nic piękniejszego.

    poniedziałek, 13 września 2010

    Symbioza

    Strzegomsko-strzelińskie kamienie,
    Ulica Wodna w Wolsztynie - wylot na Poznańską.

    upiększyły,
    Wylot na ulicę Dr Kocha.

    wolsztyńską ziemię.
    Narożnik południowo-wschodni, na ulicy Wodnej w Wolsztynie.

    niedziela, 12 września 2010

    Sentymentem

    Stała się rzecz niebywała:
    miast do nowego iść,
    ku staremu,
    sentymentem pała.

    Promenada w Wolsztynie w tym roku wzbogaciła się o nowe pomosty. Czy są lepsze od tych starych?. Atrakcyjniejsze?. Dostępniejsze?. Bardziej cieszące oko?. Zapewne tak. Tylko czy do końca?...

    Pomiędzy molo a śmierdzącym rowkiem.

    piątek, 10 września 2010

    Wolsztyński Katyń

    W Polsce jest wiele miejsc martyrologii poświęconych tym, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Takie miejsce znajduje się i w Wolsztynie, za mostem na rzece Dojca, na północ w kierunku wsi Chorzemin. Za wiaduktem kolejowym, po prawej stronie, na terenie dawnej strzelnicy, w lesie nazywanym Bielnik, znajduje się naturalne zaniżenie terenu w którym w dniu 7  listopada 1939 roku, hitlerowcy rozstrzelali 11 Polaków.
    Kamienny cokół na którym w 1969 roku ustawiono metalowy krzyż, posiada wmurowaną tablicę z napisem :"MIEJSCE UŚWIĘCONE MĘCZEŃSKĄ KRWIĄ POLAKÓW".
    Miejsce to otoczone jest dziewięcioma szarymi betonowymi płytami, symbolizującymi męczeńską śmierć pod gradem kul. Miejsce w bezpośredniej bliskości Jeziora Wolsztyńskiego.
    Na Bielniku, zamordowani przez członków Einsatzkommando 14/VI dowodzonego przez SS-Sturmbannführera Gerharda Flescha zginęli:
    - Kazimierz Dera, urzędnik z Rostarzewa, lat 25,
    - Edward Stachowiak, kupiec z Rostarzewa, lat 18,
    - Władysław Siuta, rolnik z Rostarzewa, lat 17,
    - Jan Piechowiak, Komendant Posterunku Policji w Rakoniewicach,
    - Jan Matysik z Nowych Tłok,  
    - Piotr Nowak z Rakoniewic,
    - Edward Gaweł, 
    - Władysław Nowak,  
    - Brunon Stróżyk, 
    - Franciszek Szczepański, 
    - Jan Tomysek.
    Zginęli, bo byli Polakami...
    Nie krzyczcie zatem proszę o Wy (członkowie jakiejś sekty religijnej) z miasta położonego o 300 km stąd, nad rzeką królową polską. Nie krzyczcie.
    Nie krzyczcie, że "tu jest Polska, tu jest Polska"...
    Polska jeśli jest, to w Wolsztynie, na Bielniku.
    Przyłożysz ucho do ziemi a usłyszysz modlitwę i krzyk. Powąchasz igliwie spod sosen, a poczujesz krew.
    Nie krzyczcie zatem...


    Zdjęcie nr 9 - przedruk z "Głosu Wolsztyńskiego" z dnia 1 września 2009. Gazety regionalnej.