To Marcin stuknął mnie młotkiem w łeb z tą chomiczówką. Świadomie - uświadomił. Uzmysłowił inaczej. Jest bowiem tak, że w każdej wiejsko-miejskiej społeczności, każdy jednokomórkowy mieszkaniec, ma swoją chomiczówkę. Albo kilka. Kilkanaście. Miejsca ma, co kojarzą się z lepszym lub gorszym. Miejsca bardziej lub mniej. Kojarzące się. Z tym lub tamtym. Jest w tym wszystkim jeszcze coś innego. Dla Kazia na ten przykład ciemny zaułek kojarzy się z "fangą" w nos i utratą aparatu elektronicznego. Komórki znaczy się tak zwanej. Dla Ździcha zaś, to samo miejsce, kojarzyć się będzie do ostatniego dechu z niepowtórzonym już za życia doznaniem elektronicznym. Pomiędzy nim a nią.
Ja to mam chomiczówek łojej...
Jedna z nich, znajduje się nad Jeziorem Wolsztyńskim. Od strony plaży, Parku czy też pałacohotelu o nazwie Wolsztyn. To tutaj właśnie po raz pierwszy...
...się topiłem.