"...Znowu wszedł jeden. Już był po piwie. Zdjął czapkę, otrzepał o kolano, zatupał słabo nogami i podszedł do bufetu. Młody był, ale tak szedł, jakby zapomniał gdzieś laski. Byłem kiedyś na tej drodze dosyć daleko w głąb. Wtedy kiedy umarła dla mnie Anna-Laura Dzięgo, pierwsza moja miłość. Jadłem coraz mniej. Tyle o ile. Kieliszek to było dla mnie picie i jedzenie razem. Nie potrzebowałem nic przekąsić. Kieliszek to było dla mnie mięso i kartofle. Prawdziwego jedzenia jadłem coraz mniej. Tyle o ile. Podziobałem coś i zostawiałem. Pies miałby po mnie dużo co jeść. Szedłem chyba też tak samo. Jakbym zapomniał gdzieś laski. Widzę to przez tamtą mgłę. Nigdy nie będę wiedział, nigdy się nie dowiem, jak się podniosłem, na łokcie najpierw, potem na kolana, zanim stanąłem na żylaste nogi..."
Jezioro Wolsztyńskie w Karpicku dzisiejszego ranka. Tekst Sted.
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz