Wolsztyn-molo. |
Stałem na rozstaju. Ale to nic nowego, dziwnego czy ekscytującego. Nawet nic do pochwalenia (na wieki wieków amen).
Z listy moich dziesięciu ulubionych chwil, zachód słońca zajmuje miejsce w pierwszej...dziesiątce. Z tej też przyczyny, topienizmem-słonecznym, zajmuję się nad wyraz często. Nawet dziś.
A zatem, złożyłem się na kładce w zachód, wietnamskim obiektywem. Ustawiłem te i inne cejca i gdy już, gdy miałem zatrzymać przepięknego pomidorka, poczułem wiatr na gorejącej od wczoraj łysinie. Wiatr, mało powiedziane, podmuch to był wiatru a wręcz fala uderzeniowa. Przyszła z centrum. To po pierwsze. Po drugie usłyszałem pisssk a potem zobaczyłem samochód marki mercedes z rejestracją giede poookonujący zakręt ulic mojego miasta, zakręt stopni dziewięćdziesiąt. Wszystko to działo się wówczas gdy tego mojego pomidora chowającego się nad sąsiadującą wsią chciałem zamrozić. W wietnamskim stylu.
- wystraszył się pan? zagadnął mnie od tyłu Tencozbierapety,
- a pewno, że się wystraszyłem, żulnąłem w jego kierunku,
- to wszystko wina kurska mruknął i poszedł w kierunku mola.
Spojrzalem na jezioro. Faktycznie jakoś dziwnie wyglądało - aż za dziwnie. Mrugnąłem powiekami niemoralnie często, po czym ruszyłem do Parku...w poszukiwaniu brzozy.
6 pisz śmiało:
Wolę przestraszyć się swoim odbiciem w zielonym jeziorze "rogozinskim", niż Jackiem Kurskim....
jeżeli dałoby to podobny efekt...
ten wiatr wczoraj przy podczas nalotu na Wolsztyn to też pewnie jego wina...
Kuba...oczywiście, że jego. A szły po niebie, nawet nie zdążyłem się rozstawić ;-)
do "chodu" to daleko im było! przy starcie to się działo dopiero - same się stawiały :)
Balony same stawiać się powinny Łukaszu. Co ja pisze zresztą znawcy...
Magdo - pewnie nadlatują, może to ich wiatr co za dwa dni nastąpi ale nie sądzę.
:-D
Prześlij komentarz