wtorek, 2 kwietnia 2013

Cicho było

"...Nazajutrz po południu spadł śnieg. Szliśmy z Peresadą przez las do Czerniawy. Po bimber. Śnieg padał jak dzwony na nowennę, ale w lesie przytulnie było. Gdzieś niedaleko kukała zazula. Cały dzień dzisiaj kukała. Naliczyłem nam, mojej dziewczynie i sobie, sto lat jeszcze życia, a po setce przestałem już liczyć. A ona kukała dalej. Myślę, że chyba dwie zazule kukały. W taki sposób, że jak jedna przestawała, to druga zaczynała. I tak we dwie na zmianę. A może, może trzy zazule kukały.
Szliśmy wydłużonym krokiem, żeby zdążyć wrócić do Bobrowic przed zapadnięciem nocy. Śnieg poprzez wysokie korony i niższe gałęzie sypał się szelestnie na nasze głowy, ramiona i przygarbione plecy. Peresada miał na głowie swoją czapkę–atamankę, a ja z gołą głową, jak to ja. Ale w uszy miałem ciepło, bo miałem nauszniki. Ona mi je zrobiła szydełkiem. Jej ręce kochane. Za wszystko jej się odwdzięczę już niedługo, kiedy skończy się moje opętanie. Moje zaćmienie tą mgłą. Kiedy skończą się jej prześladowania: zadymki, zawieje, zawieruchy i wirujące dymne słupy miotające mną, szastające mną, igrce bardzo karkołomne sobie ze mną wyprawiające. Strzeżcie mnie, zorze miłe!
Las skończył się i staliśmy teraz na jego skraju, na wzgórzu górującym nad otwartą okolicą. W dole leżała Czerniawka. Biało, biało. Ach, Gałązko Jabłoni, jak biało. Śnieg sypał, a z kominów wioski szły dymy prosto w górę, bo wiatru nie było. Cicho było. Tylko ten słynny szmer, szelest płatków śniegowych ocierających się w locie o siebie i opadających wolno, komunijnie na padół.
.."


Nowomłyński las.
Tekst Sted.
Ze 4 kilometry na wschód od Grochowic leży wioska Bielawy. Tam bimber był maniam...

1 pisz śmiało:

Jaśmin-ka pisze...

Cudownie ucwycona chwila....:)