piątek, 25 listopada 2011

Po miodzie płynę do nieba

Dopadło i mnie. Wczorajsze wieczorowo-nocne zajęcia na świeżym powietrzu były kropką na i. Teraz gorąca woda, najlepszy z miodzików-faceliowy plus rum na kościach, zagrzewa mnie ku normalności. U Leszka wymieniałem papucie w niebieskim. Zimno było jak diabli na tym podwórku. Już trzynaście lat tam rzeźbi w gumie...
Miałem ochotę pobiec ku rozwijającemu się do lotu SP-BDR i wsadzić swoje racice w palnik.
Tam też dostałem sztycha. U Leszka. Może nawet większego niż przed północą. Przed północą to poprawka była...
Balon nabalaniał się powoli na wysokości krzyża w Niałku Wielkim, postawionym w 2005 roku, upamiętniającego lokalizację parafii niałeckiej p.w. Św. Wawrzyńca. Po kościele nie znajdziesz tam kamienia, za to bedeer stanął jak wieża w pewnym momencie i odpadł od ziemi. Ja odpadłem od Lecha, do którego zapewne zawitam na wiosnę. Na zimonośnych balonikach podążałem ku wolsztynkowi, wraz "ze wzniosłym się". Balonem. Niebezpiecznie jeździć po ulicach, gdy wszyscy zadzierają głowę w górę w tym i kierowcy. Zadzierają...
Rozstaliśmy się na drzymałowsko-komorowskiej drodze. Ja podążyłem oczywiście na wschód. Tak jak i teraz. Bo moja kuchnia położona jest od wschodu. A tam...wrzątek, rum na kościach i faceliowe wonie.
Apsik.
Niałek Wielki koło Wolsztyna, wyjazd z wioski, po lewej stronie.

1 pisz śmiało:

u-lusia pisze...

Bless You! - bardzo lubię ten angielski idiom.
Zdrowiej szybko! Przed Tobą kilka fajnych- bo wolnych- dni,szkoda tego czasu na chorobę.