poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Sierpniowe spotkania

Muzeum Regionalne w Wolsztynie w dniu 14 sierpnia br., zaproponowało spotkanie na skansenie, mieszczącym się przy ulicy Bohaterów Bielnika 26 w Wolsztynie oczywiście. Pogoda sierpniowa nad wyraz dopisała. Impreza niekoniecznie reklamowana, przyciągnęła sporo luda, mówiącego po polsku, francusku, angielsku a przede wszystkim poznańsku. Wejściówka kosztowała całego franka, czyli 4 złote. Dzieci wstęp miały wolny, bo dzieciom to wypada folgować. Zwłaszcza w temacie ukochania przeszłości. Przy wejściu, bez lipy, każdy otrzymał bilecik, kartę z sierpniowymi przysłowiami jak i gminną miesięczną gazetkę. Lubię bardzo to miejsce. 
Można było pomłócić cepem, pogadać z ojcem pszczół, wypić piwko, 
wyprać spoconą koszulkę a nawet majty, 
pokuć żelazo póki gorące, wypić piwko, 
potkać na krośnie, 
porozmawiać o wiatrakach, 
upiec chlebuś, zjeść pajdę upieczonego chlebusia ze smalcem i ogórkiem (kiszonym), 
posłuchać Dubhajagi, 
posztrykować, 
usiąść pod brzózką, 
nakarmić kozę, 
wypić piwko, pobeczeć  i pomeczeć, wypleść koszyk z wikliny i uprząść nić z beee albo meee. W ogóle można było wszystko, nawet wsiąść może nie do pociągu ale na rower (pod warunkiem, że się wcześniej nie wypiło piwka) -
w wielce radosnej, ciepłej, rodzinnej i swojskiej atmosferze. 
Na koniec można było bocianów sierpniowe spotkanie dojrzeć, sejmikiem zwane, nad kępą chorzemińską zwołane i ku stacji w Tuchorzy umykające.
 Cóż! Taka kolej losu. Lata dobiega koniec. Jednak cieszyć się trzeba, gdyż jak to u nas na wsi mówią : "lepsze jedno lato niż dwie zimy".

6 pisz śmiało:

K-aha pisze...

Ten rowerzysta jakis taki znajomy :))))

chalupczok pisze...

Tobie to tylko rowerzyści w głowie :D

anjax pisze...

obrzańskie boćki już odfrunęły, a ja w ten weekend bawiłam się w nowym młynie:]

chalupczok pisze...

One zbierają się do "kupy" i podejrzewam, że te z Obry, dobiły do innych. Nie mogę ich jednak namierzyć, gdzie nocują, bo startować będą raczej za dni kilka. Trzeba jednak patrzeć do góry w niebo, bo jak boćków zabraknie to "po ptokach".

Marcin pisze...

Mnie kozy w te wakacje prześladują. W górach miałem pod oknem, nad morzem po drodze na plażę, teraz tu... :-)

u-lusia pisze...

Byłam na tej imprezie razem ze swoją rodziną- bo festyn był rodzinny, więc dobrze, że akurat rodzina spędzała u mnie wakacje.
Już zapomniałam jaki to był śliczny, nawet gorący ( wyjątkowo, jak na minione lato) dzień.
Tylko nasze rodzinne "dziecko" trochę już wyrośnięte- i nie miało zniżki.