piątek, 25 lipca 2014

Do Świętego Krzyża (powrót z Sandomierza)

Pomimo tego, że moje nogi dotykają już innej ziemi, a uszy słuchają innych ptaków a w Wolsztynie trelewizja, blogostan nadal tkwiąco u świętokrzyskich. 
12 lipca 2014 roku w drodze powrotnej z Sandomierza do Świętego Krzyża rozpadał się deszcz. Wieczorem dotykało się tyle co przywiezionego krzyża i kopuły, mających zwieńczyć wieżę kościoła. Nie zapominam o żurku, którego dwie potężne dawki wcisnąłem na przemian z bigosem w mój odchudzony brzuch. Pamiętam każdą minutę...no, może nie każdą...
Święty Krzyż.

0 pisz śmiało: