wtorek, 19 listopada 2013

Tłoki i inne mżawkowe uroki (część druga).

Zaczyna mżyć. Za wiaduktem rozwidlenie: asfaltówka w prawo do Stodolska, w lewo polówka do drogi Rostarzewo-Głodno a pośrodku w towarzystwie sosny, drewniany krzyż słusznych rozmiarów. Wybieram lewkę i ponownie po stu metrach zatrzymuję koliflałera, bo nie mam zamontowanych wycieraczek przy okularach. Spoglądam jeszcze w rostarzewskie wieże kościelne, na których tle szynobus pędzi mile i dźwiękuje przed przejazdem kolejowym. Ruszam do Głodna, przejeżdżając przez wieś kieruję się na zachód do Barłożni Gościeszyńskiej i dalej lasem do Nowych Tłok. Tam sowy-czubajkowe-kanie napotykam, w trawie przymilone o zerwaniu marzące, jeszcze przed zimą. Przecinam trzystapiątkę i chorzemińsko okrążam po swojemu Jezioro Wolsztyńskie. Mam raczej wszystko mokre z obłoceniami - parując przy tym radością.
Wiadukt - Rostarzewo a Stodolsko...
...i w kierunku przeciwnym, ulica Szkolna.
Sosna i rozstaje.
Rostarzewo.
Dopisek szprychowy: w sumie 24 kilo, w mżymżawce, spokojnie i listopadowo. Byle tak dalej.

0 pisz śmiało: