O wybudzeniu nad ranem, nie o porze kiedy się zwykle otwiera oczy i wita nowy dzień, nie, ale o wybudzeniu nad nocnym rankiem, kiedy to na tak zwany drugi bok się na co dzień obraca swoje cielsko a potem wyjściu we mgłę, która trwała do narodzin słońca, zenitu i śmierci niewidocznej a w międzyczasie o pokłonie jeziornym trzcinom i ich siostrom mgłocieniom i zadumie nad tym, co wydarzyło się dwadzieścia-cztery lata temu, kiedy to mgła nie opadała bez końca a spadał na ziemię śnieg dwupłatowy i że wtedy, o poranku, kręciło się korbą wciągarki, by założyć piaskarkę na Stara 666 a Ferdynand z Wolsztyna wołał przez cały plac przemysłowy: panie Marcinie telefon ze szpitala...
Plaża w Karpicku.
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz