Bez zbędnego chwalenia. Te pierniki robią furorę co roku, kiedy ich czas nastaje. A nastaje na początku grudnia, by w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, trafiły do brzuchów. Pasich.
Przepis na ten wypiek pochodzi od mojej mamy, którą corocznie raczymy odpowiednią porcją, gdyż sama o nim zapomniała jak przyznaje, wiele, wiele lat temu. Zatem.
Etap I mieszający: do miski 1kg mąki, 1 łyżeczkę sody, 1 łyżeczkę amoniaku i 2 łyżki zwykłego kakao. Wymieszać.
Etap II gotujący: do garnka 17 dag margaryny, 1 opakowanie przyprawy do piernika, 1/3 szklanka wody, 1 szklanka cukru, 1 słoiczek miodu sztucznego (280 gram~średnio na jeża). Zagotować i mieszać od czasu do czasu aż wystygnie.
Etap III ubijający: 3 jajka (a jajko to białko i żółtko), 0,75 szklanki cukru. Wykoglować-moglować.
Etap IV łączący: do części wymieszanej (I), wlewamy ostygniętą część zagotowaną (II). Po dokładnym wymieszaniu dodajemy część ubitą (III), po czym ponownie wyrabiamy. Powstaje ciasto.
Etap V wycinający: odcinamy dowolną część ciasta i wałkujemy do grubości nie większej niż 0,5 cm, po czym wycinamy foremkami.
Etap VI wypiekający: wycięte surowe ciasto układamy na blachę i wkładamy do piekarnika nagrzanego uprzednio do temperatury 200 stopni na 12 minut. Grzanie góra-dół. .
Etap VII upiększający: wypieczone dekorujemy i tutaj następuje dowolność. Lukier, polewa czekoladowa, posypki na to różnorakie. Smaczne są świeże a jeszcze bardziej gdy "wciągną" wilgoć z otoczenia, czyli po kilku tygodniach.