Jako, że byłem i jestem na wychowaniu Andrzeja Garczarka, człowieka, z krwi i kości czuktańskiego bociana, literacko-myzycznego ojca moich myśli i wrażeń, w podziękowaniu za to co było i za to co wygram jeszcze na harmonijce, opowieść niniejszą dedykuję.
"W śniegu odleżynie, paprze się ognisko, stare z nowym, krzywe z prostym, piorą się po pysku.
Ćmi słoneczko, rybie oczko, nad straganem wzruszeń.
U prawiczka, na policzkach - brzoskwiniowy puszek.
Chodź zaśpiewam ci piosenkę, na spóźnioną ciut wiosenkę.
Wytrzeszcz oczu, kłucie w boku, starą biedę w nowym roku.
Chodź opowiem ci bajeczkę, na za ciasną ciut czapeczkę.
O smarkatej z zapałkami, która cały świat podpali".
Okolice ujście Dojcy do Jeziora Berzyńskiego w Wolsztynie.
Ciąg dalszy na pewno nastąpi.
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz