wtorek, 20 września 2011

A co tam na Ruchockim Młynie (część trzecia)

Nie wiem co bym zrobił bez. 
Kilka kozaków, podgrzybków, gąska, kurka i maślaczek. Niby nic wielkiego. Ale "to nic wielkiego" w połączeniu z lasem i osnute ciszą, zasługuje na podziw. Dlatego nie chcę mieszkać nigdzie indziej.

Lasy w rejonie Ruchocinej Gaci, lub Ruchojskiego Młyna.

6 pisz śmiało:

K-aha pisze...

O,jaki fajny grzybiarz !
:))

bellaisabella pisze...

Leśna cisza-bezcenna:)Mój dom jest położony 50 m od lasu i nie wyobrażam sobie innego towarzystwa na co dzień niż przyroda:)
A z synka niezły pomocnik i koszyczek ma cudny:))

anjax pisze...

dzisiaj moi rodzice też byli na grzybach, znaleźli sporo, ja niestety nie mogłam im towarzyszyć mimo że uwielbiam grzybobranie, bo padłam ofiarą zdradliwego przeziębienia :/

Grażyna pisze...

Aż sprawdziłam datę tego wpisu... psiakość skoro Ty piszesz że jakieś grzybki się pojawiły, to pędzę i ja... nie będzie to Ruchocki Młyn, ale niedaleko... gdzie zawsze grzybki rosły!! I nieważne ile ich nazbieram, ważne, że sobie płuca przewietrzę i może jakiegoś dzika spotkam :)))

chalupczok pisze...

Grażyno. Staram się pisać na bieżąco! Dziś post, dzisiejsze zdjęcie. Wiem, że w rejonie Obry są grzyby. Zresztą pisała o tym Anjax. Ja informację o tym zasięgnąłem dziś z innego źródła. rewelacji nie ma póki co, ale można cóś tam zebrać.
Ciekawi mnie Twoja wyprawa do lasu...może coś o niej napiszesz.
Pozdrawiam.

Grażyna pisze...

Ale ja nie z rejonu Obry. Jeszcze nie miałam kiedy dotrzeć do lasu - pilniejsze rzeczy mi nie pozwalają, co prawda ta myśl siedzi mi ciągle w głowie. A moja wyprawa (jeżeli do niej dojdzie) myślę, że będzie niezbyt ciekawa, bo jeżeli nie ma grzybów, ja uciekam.