"...- Albo mówią, proszę pana, że nie ma Boga. Kto może wiedzieć? Taką rzecz. Ja tam w kościół i księży nie bardzo wierzę, to mówię od razu.
- Mój mąż też nie wierzy, ale dla świętego spokoju co jakiś czas na mszę pójdzie. Żeby w kamienicy ludzie nie szkalowali. A ja wierzę.
- W kościół można wierzyć, można nie wierzyć, proszę pani, jak tam kto chce, ja za nimi nie przepadam, ale co do Boga, to przecież chyba mamy w sobie jakąś magnezję, duszę czy prąd.
- A co do tego to pan ma racje na pewno, proszę pana. Na pewno. Coś jest. Co się tyczy tego, to coś musi być.
- Człowiek nawet nieraz czuje w sobie jakąś smugę.
- Coś musi być. Na pewno.
- Tak...są na świecie rzeczy niezbadane.
Dym jakby dłużej unosił i kołysał ostatnie te słowa. Zdanie było z tych mistycznych. Było prawie oczywiste, że cisza, nawet najkrótsza, musi po takim zdaniu zapaść. Cisza po takim zdaniu narzucała się sama na usta. I ona zapadła...
Znaczenie jej było jednoznaczne...Cisza, która zapadła, dawała pojęcie o wielu sprawach. Dawała pojęcie i dawał temu wymowny, niemy wyraz. Była jednak przede wszystkim najlepszym dowodem, jak nagle i niespodziewanie może człowiek zamilknąć...bo to jest często najlepsza rzecz, jaką można zrobić. Jaką można powiedzieć.
I oto właśnie, długo czekałem na tę chwilę, zaciągnąłem się papierosem, długo czekałem na ten moment, wypuszczony dym esował w powietrzu prześwietlonego zimowym słońcem...na tę okazję, żeby powiedzieć to, co myślę o nie zamykających się ustach. Ubogie są. Biedny ten, który ratować się próbuje deską ze słownej materii...Z dużej chmury mały deszcz. Wielu znam o ruchliwych wargach. Z ust im płynie ciąg nieurywany. I to jest wszystko. Słowne składanki, błyskotki, świecidełka, dowcip. Słowa, słowa, słowa - powiedział jeden rozdarty dwoma pytaniami jak idącym na dno masztowcem przepołowione morze.
- Zamknij wreszcie japę...".
Tutaj zawsze znajdowałem ciszę. Zawsze znajdowała mnie rzecz najlepsza. Milczenie. Na to miejsce nie ma nazwy. Każdy pewnie ma swoją. Potoczną.
Pomyślałem sobie, że skoro jest to szczególne miejsce, moje, ukochane i wniebowzięte, nazwę je...Magnezją.
Pomyślałem sobie, że skoro jest to szczególne miejsce, moje, ukochane i wniebowzięte, nazwę je...Magnezją.
Karpicko. Nad Jeziorem Wolsztyńskim. W pobliżu ulicy Jeziornej.
8 pisz śmiało:
Jonathan Carroll — Dziecko na niebie » Weber Gregston, narrator (Część trzecia: 3)
"Religia, polityka, nasz twórczość - w dziewięćdziesięciu procentach wypadków kończy się to głęboką ciszą lub urażeniem uczuć."
Hello Marcin, wonderful atmosphere in these images!
Recently I have very little time and I can not dedicate myself to the blog, so I apologize if I do not ever alive.
I take this opportunity to delay my greetings and many wishes for a Merry Christmas
With friendship
Cri
Very cool series. I pick the 2nd pic.
Happy holiday!
Witam i pozdrawiam z Kujaw. Zajrzałem tu przypadkowo, jako, że lubię fotografować. Niektóre zdjęcia bardzo fajne :-)
Śnieg ma w sobie coś z bajki. Taki czysty, nierozdeptany i niezasmrodzony. Lubię tak.
We have yet to see snow..very nice! Have a Happy Holiday & Great New Year!
really nice images what a photography i didn't understand Ur language but like Ur photography a lot keep up the work
Ciebie dobry fotograficznych, zamieścić swoje zdjęcia wyglądają prawdziwe.
Pozdrowienia z Madrytu (Hiszpania)
Prześlij komentarz