Pomiędzy Borują a Stefanowicami, tuż za przepływającym przez drogę Rowem Wargańskim, po lewej stronie znajdują się zabudowania opuszczonej posesji, która raczej do Stefanowic należała, ale to tylko przypuszczenie. Przejeżdżając tamtędy koliflałerowo zaintrygował mnie widoczny z daleka klekot, stojący na szczycie budynku. Początkowo myślałem, że stoi w gnieździe, jednak okazało się, że wyczekiwał na swojego kompana buszującego na przyległej łące; towarzyszyły mi zresztą w dalszej jeździe...
W pobliżu widać było jakieś ślady niedawnej jazdy traktorowej, ale stan pustostanu i licznie rosnącej niezłej jakości pokrzywowatych upewnił mnie, że "dawno tu było po wojnie"...
glubka |
2 pisz śmiało:
Na klekoty trzeba uwazać po prznoszą niespodzianki.
Znane mi miejsce - też kiedyś zwabiło mnie podczas jazdy z Borui do Stefanowic. Mam je nawet udokumentowane - czeka na swoją publikację na blogu :) Ale klekota tam wówczas nie było...
Prześlij komentarz