wtorek, 11 grudnia 2012

Dzienna jazda pociągiem

"...A tu była zima. Pierwszy świeży miesiąc zimy. I pierwszy prawdziwy, świeży mróz trzymał w kleszczach ziemię, wody, drzewa, no i resztę. Na szczęście śnieg spadł jak z nieba. Puszysty i suchy, on trochę łagodził żelazną ręką. 
W wystygłych, stojących na bocznicach wagonach nie było wesoło. My się na tym znamy. W lodowych wzorach szyby, zimne rury, lepkie od mrozu, kąśliwe metalowe okucia, pusto, nieobecny albo dobrze ukryty Bóg, a zamiast niego przez wszystkie szpary wkręcający, wślizgujący, wwieracający się lodowaty wiew północno-wschodni. My się na tym znamy...
Za oknem śnieg migotał biało, różowo i niebiesko w żółtym, platynowym i pomarańczowym słońcu przedpołudnia. Na polu, niedaleko torów, siedziało nad jakąś padliną połączone stado siwych wron, lśniących gawronów i mniejszych kawek. Przez huk, szum i stukot pędzącej pośpiesznie maszyny przebijały się wniebogłosy wygłodniałego spłoszonego na moment od żeru czarnego ptactwa...z kominów rozsianych po zimowisku domów unosił się dym prosto w górę, wysoko, aż go tam nagle łamały wpół i roznosiły podniebne prądy...jechaliśmy...za oknem las teraz odbijał blask świecącej zapatrzonej w niego pary oczu...".
Wolsztyńskie lokomotywy po raz ostatni w 2012 roku.

3 pisz śmiało:

Marcin pisze...

O, ekspres polarny!

Ewa pisze...

Piękne zimowo - pociągowe pejzaże :) ewa

Radek pisze...

Uwielbiam te klimaty drogi żelaznej. Szkoda, że do nas ta cywilizacja nigdy nie dotarła :(