piątek, 31 sierpnia 2012

Mariankowo 23

Piotr Kaczkowski powiadał: "ładnie dziś grają panie doktorze". Ja napiszę, że ładnie dziś padało w Mariankowie. Zawiało mnie do tej wioski położonej 20 kilometrów na północ od Wolsztyna, położonej pomiędzy wsiami Boruja a Belęcin w powiecie wolsztyńskim. Na gminie Siedlec jak mówią. Oj zawiało i zmokło. Jak to na lato przystało...
Chata w Mariankowie. Nr 23.

czwartek, 30 sierpnia 2012

Warsztaty Terapii Zajęciowej


Otwarto je w grudniu 2011 roku, przy ulicy Rzecznej w Wolsztynie, na miejscu boiska i pojedynczego budynku. Zaprawdę powiadam! Droga przy tym kompleksie nie pasuje.

środa, 29 sierpnia 2012

Przychodnia Zdrowia

W Wolsztynie, obecnie przy ulicy Poznańskiej 32 (zbiegu tej ulicy i ulicy Drzymały), na niewielkim wzniesieniu w miejscu w którym znajdował się dwór obronny właścicieli Komorowa, w 1926 roku wybudowano budynek, który zafundował przebywający na parafii w Ameryce Północnej ks. Benedykt Tomiak.
W grudniu 1949 roku do budynku tego przeniesiono z Ostrowa Wielkopolskiego - Niższe Seminarium Duchowne, które funkcjonowało do połowy września 1960. Pierwszym dyrektorem został ks. Teodor Lerch, którego imieniem nazwano całkiem niedawno, przylegający skwer. Po przebudowie budynek przeznaczono na Ośrodek Zdrowia, i pogotowie ratunkowe odbierając go Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia.
Dziś mieści się w nim przedszkole katolickie, oraz nadal funkcjonuje lecznica.
Od frontu
Od ulicy Drzymały.
Ściana zachodnia, naprzeciw Nadleśnictwa.
Podwórze. Po lewej stronie byłe pogotowie ratunkowe.
Fontanna gomułkówka - nieczynna
Fontanna w stronę garaży pogotowia, dziś apteki.
Ściana wschodnia.
Wejście od podwórza.
Jako bonus...to samo wejście a na pewno, te same drzwi, ale w trochę innych czasach.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Motywy ulubione - promenada

Promenada im. Klemensa Modlińskiego w Wolsztynie.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Wolsztynówki - chwilówki : nadszpitalne niebo

Niebo nad wolsztyńskim szpitalem. Wyobrazić sobie tylko co dzieje się poniżej.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Chorzemin : dożynki gminno-parafialne

Dziś w Chorzeminie odbyły się dożynki gminno - parafialne z punktem finalnym na stadionie tejże wsi. Wziąłem udział w tym święcie, gdyż nie wypada odmówić zaproszeniu burmistrza, proboszcza i sołtysa. Nigdzie też za granicę nie mam tak blisko jak do Chorzemina właśnie. Czyli Szwecji.
O dożynkach informowały "media słomiane", ustawione na 3 kilometry przed wsią, czyli u zbiegu ulic Bohaterów Bielnika i Poniatowskiego w Wolsztynie. Jako, że ostatnio stałem się leniwy jak pieróg, fotkę uczyniłem z samochodu, w czasie jazdy samochodem, nie będąc zapięty w pasy i nie mając zapalonych świateł mijania. Żartowałem.
Przy wjeździe do Chorzemina, po lewej stronie drogi, naprzeciw pałacu stali tata i mama witając gości z tyndy i owyndy.
Za zakrętem, na poboczach rozłożono dożynkowe prezentacje.
Chorzemiński pies.
Brama wjazdowa na stadion w Chorzeminie. Co było za bramą, kto tam tańczył, chleb całował nie wiem. Albo wiem. Ale nie powiem.

sobota, 25 sierpnia 2012

Fara (dwa)

Kościół Farny w Wolsztynie od strony zachodniej.

piątek, 24 sierpnia 2012

I jak Ikar

Stary Widzim. Przejazd kolejowy.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Płynięcie czasu

Boruja. Wieś. zabudowania przed mostem na Szarce-na wprost.
"...Więc wiedząc o tym i o tamtym, a nie wiedząc na pewno o tysiącach innych rzeczy, o galaktykach, myślę, że najważniejszy jest dzień dziś. Który jest. W którym przyszło się żyć. I bardzo lekko można dojść do tego, że właściwie jest tylko dziś, bo jutra przecież nigdy nie ma, a wczoraj jest tak daleko, że nie ma do niego miary i nigdy nie będzie...".

środa, 22 sierpnia 2012

Nie pajacuj cz.28 (Na zawsze Wolsztyn)

- tato, a co byś powiedział, gdybym pojechała do Krakowa? Wrócę jutro a jeszcze tam nie byłam, powiedziała wczoraj Pacia moja kochana kole południa. 
- skoro musisz to jedź, odpowiedziałem szorstko, napomykając o burzach, trąbach powietrznych i innych kataklizmach, które zapowiadano na południową część Polski. Chciałem dać tym do zrozumienia, że niebezpieczna wyprawa w taki czas jest a jednocześnie, że martwić się będę jak cholera. Córcia jedyna, wiadomo...
Po moich słowach, może po pół godzinie usłyszałem słodkie "no to pa"...
O 19:07 otrzymałem esemesa : "Hej, hej, jedziemy do Warszawy, buziaki".
Do Warszawy...chyba wyczuła moje lęki, skoro obrała wschodni kierunek. Tam miało powietrze nie świdrować, bezpieczniejszą strefę znaczy się wybrała. 
Dziś o 10:03 odebrałem fotomesa z dopiskiem "widok z centralnego". 
Od razu tego fotokomórkowca przykleiłem w myślach do Marcina (Na zawsze Warszawa), który zapodaje niestrudzenie od lat kilku w klimatach miłosnych do swojej mało-dużej ojczyzny. Zapodaje swoje uwielbienie do Warszawy a w tym między innymi do wieżyczki kulturowej, pokazując cyklicznie Pałac Kultury i Nauki w serii : gdzie nie spojrzę tam...pajac.
18 sierpnia br., na blogu Marcina pojawił się ostatni 27 już post z cyklu "Nie pajacuj". 
Pozwoliłem sobie nadać numer kolejny w tymże poście, nie pytając o zgodę, pozwolenie czy aprobatę. Dobrze bowiem wiem, o co Marcinowi chodzi. Marcinowi i innym Marcinom wielbiącym to co dziś i wczoraj. To co na zawsze i na wieki wieków.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Oczekiwanie na branie

Zachodni brzeg Jeziora Kuźnickiego.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Wolsztyn Is Not Enough

Jezioro Kuźnickie przed burzą. Południowo-wschodni brzeg.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Boruja moja miłość - dzięcioł

Boruja 97
Obudziłem się obolały. Nie wiem czy było to spowodowane miejscem w którym zasnąłem, czy myślami wzruszonymi, które po północy otoczyły moje ciało. Tego nie wiem i podejrzewam, że nigdy nie uzyskam na to odpowiedzi. 
Nad głową miałem mały lufcik, odemknięty na leśną stronę miejsca w którym przyszło mi tą noc przebyć. Uniosłem wzrok tyle ile mogłem za siebie. W konarach sosen dostrzegłem odbijające się promienie wstającego tyle co słońca. Jest dobrze, pomyślałem. Bez zbędnych ruchów próbowałem ułożyć swoje plecy w jak najmniej dotkliwej pozycji. Zamknąłem oczy.
Zabytkowa chata w Borui.
Puk, puk, puk, puk, puk zerwało mnie do pionu. Poczułem ból w kręgosłupie. Stukanie ponowiło się raz i ponownie. Dobiegało tuż znad sufitu. Znów spojrzałem w kierunku okienka na świat. Nikt przez nie nie zaglądał, nie kukał ale stukał. 
- co jest szepnąłem cicho, bo inni z którymi przyszło mi spędzić noc w tym miejscu lekko jeszcze pochrapywali. 
- ki czort powiedziałem głośniej.
- to tylko dzięcioł, powiedział jeden, co był najbliżej mnie. Opadłem olśniony. Dzięcioł? One nie śpią o tej porze? W zasadzie to dlaczego mają spać, chodziło mi po głowie. Teraz to już spokojniej wysłuchiwałem tego stukopuku. Wibracje niosło po całej drewnianej konstrukcji tego budynku. Ma siłę ptak. Ma dziobnięcie, chodziło. Szczególną moc w wyszukiwaniu. Niestrudzoną nawet bym powiedział.
Starałem się ułożyć moje nieobudzone do końca myśli, do melodii dzięciołowej. Nie było to trudne. Akompaniować jemu zaczął lekki wiatr, który przeczesywał rosnący dookoła bór. Liczenie nut przyniosło skutek. Wygrałem z czerwonym łebkiem usypiając się ponownie. 
- dzięcioł drzewo kłuje i nos sobie psuje...zdążyłem jeszcze wymamrotać...

sobota, 18 sierpnia 2012

Z rozmów męsko-męskich (część siedemnasta)

- tato? A czy ludzie tak jak nas widzą, tak nas piszą?
- tak synku. Tak zazwyczaj jest. Ale niekiedy za plecami rzucają nieprawdziwe cienie.

piątek, 17 sierpnia 2012

Barłożnia Wolsztyńska

6 kilometrów na północ od Wolsztyna, przy drodze nr 305 prowadzącej do Nowego Tomyśla oraz przy drodze do Woli Dąbrowieckiej i dalej do Jabłonny, położona jest wieś Barłożnia Wolsztyńska, chociaż nie jest to takie do końca oczywiste. Wioska taką właśnie nazwę posiada, pewnie z uwagi na pobliską Barłożnię Gościeszyńską (by nie mylić), ale znaki drogowe informują o jeszcze innym siole. Barłożni mianowicie. Barłożni. Bałrożni jak niektórzy mówią. 
Na poboczu drogi, patrząc w kierunku Nowego Tomyśla, po prawej jej stronie, tuż za zjazdem do wspomnianej Woli Dąbrowieckiej (znak: Jabłonna 8) i na wysokości zjazdu do Ruchockiego Młyna (po lewej stronie - znak: Ruchocki Młyn 1), stoi krzyż z Jezusem Ukrzyżowanym, ogrodzony zielonym płotkiem. Po bokach rosną dwie brzozy a wokoło jest bardzo kolorowo od kwiatów. Na krzyżu, powyżej zamocowanego a la ołtarzyka znajduje się tabliczka z datą "21.III.1991".
Nie udało się zbliżenie krzyża, bo zostałem zdmuchnięty z drogi przez powiew pędzącego transportowca. Zdmuchnięty jak w Sylwestra 1990 na 1991 roku, którego spędziłem w jednym z domostw tejże wsi. Tylko z szampanem lub winem gazowanym jak go się nazywa. A było go ze trzy skrzynki może, bo gospodarz tegotego, tyle co wrócił z zachodnich włajaży.
Zawsze nie pasowało mi przystankowanie w tym miejscu. Ale dziś zrobiłem stopa. Przerwa na drożdżówkę. W ciszy mknących ciężarowców, co do pobliskiej firmy transportowej dobijali na oparach paliwa. Klaksony zadane na moją osobę, przez jednego z tychże kręcikółków, spowodowały letkie zaciekawienie właściciela sąsiedniej zagrody, który podszedł do płota i...co ja robię. A tu drożdżówki jedzą w najlepsze... 
Krzyż stoi też przy gospodarstwie oznaczonym nr 1. W jego sąsiedztwie. O nie powiedziałem! O nie! Nie dam się! Drugie podejście okazało się udane. Nie ważne, że lukier przyklejony miałem do brody. Nieistotne. Najważniejsze, że zatrzymałem oddech. Słodki. w Barłożni Wolsztyńskiej.
Zabudowania na lewo od krzyża.

czwartek, 16 sierpnia 2012

OSP Boruja

Budynek remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Borui oddany do użytku 11 maja 2008 roku.

środa, 15 sierpnia 2012

Boruja moja miłość - pakoj tiebia, ja oczeń rad

"...Nie było zaiste ostatnio wesoło ze mną w sensie tym ukrytym. Czułem się u granic. Co z tego, że między świętą Jawą i świętym Majakiem ja byłem najświętszy? Co z tego? Jeśli byłem zmęczony. Tak straszliwie po ludzku zmęczony, że zdawało mi się chwilami, że się już chyba przekręcę. Nie byłem złamany, nie byłem pobity, nie byłem przybity. Byłem zmęczony. Bardzo. Nie chcę nikomu, jak to mówią, obracać żelazem w ranie ani w niezapomnianej pamięci czasów, co były, ale niech mi wolno będzie powiedzieć, że byłem może tak zmęczony, jak tylko można być. I niech mi wolno będzie powiedzieć, że ja tu nie bluźnię i nie bluźni ten, co wątpi w moje tu słowa, bo każdy może wątpić, ale bluźni ten, co powie w tym miejscu:
- A tam!
Nic. Ja wiem swoje. Niech mi będzie wolno wiedzieć swoje. Ja wiem swoje, ty wiesz swoje. "Pakoj tiebia, ja oczeń rad"...".

Pierwsze zabudowania Borui od strony Tuchorzyńca. Prosto do wsi, w prawo na Piaski. A tam!

wtorek, 14 sierpnia 2012

Boruja moja miłość. Droga.

"...Czułem się u kresu. Utrapiony, wymęczony śmiertelnie myślałem chwilami, że się już chyba przekręcę. Szósty jak długi rok to był mojego sam na sam z otoczeniem rzeczywistym i nierzeczywistym i czułem się u kresu nieludzkich moich sil. Bo byłem żywy kauczuk wtedy, kiedy rzuciłem wszystko, zostawiłem wszystko za sobą i tak, jak stałem, poszedłem torami, żeby się drugi raz narodzić, już prawdziwie, bez akuszerki, pieluszek i darmowego mleka. I bez tej całej niewinnej dziecinady.
Nie pamiętam pierwszego dnia, pierwszych moich narodzin. Pamiętam dobrze pierwszy dzień drugich moich narodzin. Szedłem więc torami, potem drogą nad torami, pod wieczór deszcz lunął, zmokłem jak wrzucony do stawu słonecznik...".

Droga z Borui do Borui Piaski. Nad jezioro.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

A dzisiaj...ławka

Boruja. Przed mostkiem na rzeczce Szarka.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Zachód nad Jaczowem

Wczoraj.

sobota, 11 sierpnia 2012

Boruja moja miłość. Cmentarz.

Na południowym skraju Borui, przy drodze do Mariankowa czy dalej do Chobienic, po lewej stronie w zadrzewionym dębami i klonami lasku, znajduje się ewangelicki cmentarz z XIX  i XX wieku. Z dat widniejących na nagrobkach wynika, że chowano tutaj osoby zmarłe na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej.
Droga z Borui do Mariankowa. Po lewej cmentarz.
Wejście na jego teren znajdowało się najprawdopodobniej od strony tej drogi o czym mogą świadczyć cokoły z cegieł jak i resztki drewnianego płotu.
Podłoże spowija rozłożysty bluszcz na przemian z konwalią ukrywający kopce, bezimienne mogiły, pozostałości pomników i kwater cmentarnych otoczonych okrytą rdzą metalowymi ogrodzeniami. Myślę, że grobów jest tam koło setki lub trochę mniej.
Sfotografowałem nieliczne.
Nie wiem kto obecnie jest właścicielem tego terenu. Może warto byłoby pójść za przykładem harcerzy z 22 Szczepu "Watra", 58 szczepu "Rosa Venti" i 62 Szczepu "Gaudium", którzy w lipcu br. uprzątnęli podobny cmentarz w Kopanicy?