Mężczyzna stojący przy tym powalonym drzewie (wydaje się, że to dąb), nazywał się Dąbrowski. Mieszkał w Strzyżewie, wsi położonej obecnie w województwie wielkopolskim, gminie Zbąszyń, przynależnej do powiatu nowotomyskiego - w pobliżu starej szkoły. "Wuja" Dąbrowski, bo tak go nazywała moja mama, był głuchy. Nie wiem jak miał na imię (być może Franciszek lub Stefan), bo tacy jeszcze po wojnie posiadali w Strzyżewie gospodarstwa rolne (o obszarze odpowiednio : 9,21 ha i 13,51 ha). "Wuja", chociaż nie był żadnym krewnym, utrzymywał dobre kontakty z moim dziadkiem Janem Tomińskim. Zajmował się rzeźnictwem, chodząc po ludziach. To on pokazał mamie, gdzie na głowie gęsi jest dołek, który trzeba szybko naciąć w wiadomym celu.
Nie wiadomo, czy widoczne na zdjęciu drzewo, przewróciło się na skutek tego czy owego, czy też zostało ścięte. Myślę jednak, że to pierwsze. Za drzewem obecnie jest droga asfaltowa, a na lewo od "Wujka" cmentarz. Zdjęcie zrobił dziadek Jan, podejrzewam, że w czasach gdy mieszkał w Strzyżewie a więc gdzieś pomiędzy 1926 a 1939 rokiem.
3 pisz śmiało:
:)
Kolejna fajna opowiastka (około)rodzinna. Dzięki!
Widzę, że sięgasz do archiwów... Fajne te upadłe drzewo, takie fikuśne trochę...
Prześlij komentarz