Wyjeżdżając w dniu 31 lipca br., do Zachełmia w Karkonoszach, planowałem trzymać się ściśle określonego wcześniej planu, gdyż jak mawiał mój niezapomniany "mistrz zawodu" - Wiesiu Malowany - planowanie to rzecz najważniejsza.
Dziś, kiedy emocje powoli opadają (niestety, ale tak już jest), muszę stwierdzić, że w dziewięćdziesięciu procentach plan udało się zrealizować.
A zakładał on:
- trafić do Wiśniowego Sadu bez większych komplikacji (oprócz tego jednego wjazdu komuś na podwórko, ale to się nie liczy),
- szlakiem zielonym dotrzeć do ruin Zamku Książęcego Chojnik (i wrócić),
- okiełznać Cieplice,
- zdobyć Śnieżkę,
- zdobyć Szrenicę (no tutaj jak się okazało były hocki-klocki),
- zauroczyć się ze Słoneczników,
- zobaczyć Norwegię w Karpaczu, czyli Kościół Górski Naszego Zbawiciela, zwany Wangiem,
- "zaliczyć" 50. Ogólnopolską Turystyczną Giełdę Piosenki Studenckiej w Szklarskiej Porębie,
- pobiegać po Zachełmiach, Podgórzynach i innych Przesiekach,
- zapoznać się z pobliżem Wiśniowego Sadu w celach przyszłych.
Dziś, fotograficznie droga na Chojnik, zgodnie z założeniem zielonym szlakiem na którym byliśmy już po godzinie jedenastej. Początkowo zeszliśmy do Przesieki nad potok Czerwień lewy dopływ potoku Podgórna, z kabanosem i szprotawską bułą w ręce, by potem przez Przełęcz Ludomira Różyckiego, Żelazny Mostek z przepływającym Choińcem, i Drogą Kunegundy dotrzeć do celu.
Z tymi emocjami to żartowałem, nie opadają...zaczarowana kraina...
Z tymi emocjami to żartowałem, nie opadają...zaczarowana kraina...
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz