Nie!
To nie była podróż w poszukiwaniu upiorów z przeszłości.
Wcale i w ogóle. Chociaż te, zaledwie trzydzieści lat, które upłynęły od ostatniego pobytu Fiolki w
Żabinie, mogły takie myśli przynieść. Tajemniczo-duchowate. Przynieść je wraz z nadciągającym znad Odry wiatrem, który godzinę później niezłe spustoszenie poczynił tu i tam. Tam i ówdzie. Niezłe białe szkwały powołał do życia. Ale, co tam szkwały...
Podróże w okolice sercowato-bliskie bywają niekiedy trudne. Trudne nie w sensie dotarcia do celu ale trudne w pokonaniu wymiaru. Dziś a wczoraj. Podróże w okolice dzieciństwa stwarzają dodatkowe utrudnienia, niosące ze sobą ciężar wspomnień. Nie zawsze radosnych...
Cieszę się, że dane mi było przyczynić się do odrzucenia kurzu i gruzu z łąk kilkunastoletniej dziewczyny, która zawsze będzie myślami obok żabinowskiego stawu, topól, bzów, krów, uli, wywróconego wózka z Ryśką, czterech łóżek w jednym pokoju, Anastazji śpiącej na piecu i dziadku Janku...którego nie wiadomo gdzie grób.
Cieszę się, że dane mi było przyczynić się do odrzucenia kurzu i gruzu z łąk kilkunastoletniej dziewczyny, która zawsze będzie myślami obok żabinowskiego stawu, topól, bzów, krów, uli, wywróconego wózka z Ryśką, czterech łóżek w jednym pokoju, Anastazji śpiącej na piecu i dziadku Janku...którego nie wiadomo gdzie grób.
Jeszcze tam pojedziemy...jeszcze go znajdziemy...
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz