Nawet na grochowickiej Polanie, poranki czasami bywają trudne. Nadal sobota 21 czerwca 2014 roku. Od rannych godzin ruch wyczuwalny jedynie na trasie do "Marioli". Ci, którzy nie polegli w nocy wydobywają z siebie ostatnie pomruki. Chmury idą niebem przeplatane słońcem. Odpoczywam na środku przy pniakach a potem sprawdzam czy mogę się podnieść. W drodze do sklepu towarzyszy mi Janek. Kupuję umówione w piątek bułki i śląską chmielówkę. Mocna rzecz. Otwieram po niej szerzej oczy i wracamy. Przy namiocie słyszę: mamo, a tata piwko już popił. Jeszcze chwilę i rozpoczną się przesłuchania. Uczestników konkursu. Puszczam banie w nieboskłon wsłuchując się w śpiew wilgi. Trwaj chwilo, trwaj...śpiewam sobie pod nosem jak rok temu...trwaj.
piątek, 27 czerwca 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz