Stanąłem wczoraj na tym a la
moście, nad Kanałem Północnym Obry, gdzieś pomiędzy Gościeszynem a Borkami,
przed psiakrew „szwedzkim szańcem”, do którego znaki prowadzili „tylko 3
kilometry”...
Stałem i słuchałem jak komarzyce
ciągną bezcenną moją czerwoną, co nie zawsze jest czerwona, ale wtedy,
wczoraj znaczy się była słodkadoczerwoności, nad wyraz, nad słowo, nadbardziej od znakomitego bicia serca.
Pozwalałem jej na to...by taka była.
Stałem
tam wśród, patrząc ku zachodniemu, co najmniej dwa takie mostki-pomostki nad
kanałem, prosto jak w mordę przełożone nad wodą przez szanownych potomnych widząc.
Całkiem niezbity z tropu i kursu do przodu rwałem darń pobocznej piaszczystej,
ciągle na wprost ku zdziwieniu ostatecznym łąkowym, kończącym podróż o czym już
wczoraj kreśliłem.
Dziś
czuję się znakomicie...morelowo.