poniedziałek, 19 listopada 2012

GieeS

Do gieesów chodziło się po zakupy. Niedaleko, bo z Bielnika, też i nieczęsto, gdyż "skład" był pod przysłowiowym nosem, sto metrów od domu. "Spółdzielnia" inaczej. Ale chodziło się. "Idź do gieesu po chleb" - mówiła do mnie. Mama
"Byłem dzisiaj na Dołku" - też tak mawiano o tym samym miejscu. Do dziś się mówi. Sklep tam wciąż jest. I piekarnia. Chociaż chleba z gieesu już nie kupuję. Inny upodobałem. Z Borui Moja Miłość jest najlepszy chlebuś. To wiadomo. To każdy wie. 
"Dołek" znajduje się na ulicy Poniatowskiego 19, za głównym budynkiem Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Wolsztynie. Część z pomieszczeń tej socjobudy dawno wydzierżawiono innym, bo niepotrzebny moloch gierkowski
Zajrzałem w ubiegłą sobotę w podwórze gieesu; przy portierni ruski rower oparty o narożnik portierni, okno pamiętające towarzysza Kanię, otwarte drzwi drewniane - wrota od piwnicy...sama piękność. Jakoś mi obecny dookolny krajobraz nie przyprawił do smaku "Dołka". Zzaogrodzeniowe dachówki zakładkowe, ceramiczne albo glazurowane - pies je zwał - szczekały nowością na jeszcze świeższy płotomur. Odmalowane elewacje, nieźle tarły się z metalową bramą prowadzącą na plac. A bramę to pamiętam od zawsze. Od kiedy mam pamięć i pamięć chodziła ze mną w to miejsce. Może być już ze trzydzieści lat...albo trzydzieścitysięcydni...nieważne. 

Gdy przymierzałem się do rosnącego nieopodal dębu, by go jakoś "gieesowo" zatrzymać w kadrze, z tarasu przyległej restauracji "Kaukaska", odezwała się do mnie pani Krystyna, która nie jedną "lornetkę" mi już polała. Nie jedną i nie setną. Zatem Krystyna, Pani na dworze króla Adama zagadnęła mnie: "a kogo to dziś śledzimy"...nie ukrywam, wybiła mnie zupełnie z tropu i kadrodębu tymi słowami. Przesunęła mnie jednym zdaniem o te lat trzydzieści w rzeczywistość. W prawo lub w lewo, nieistotne. Przestawiła bombardując mnie tymi kilkoma słowami. Nie zdążyłem nawet sobie poukładać wspomnień by je schować potem do kieszeni wspomnienie albo kieszeni pamiętamtojeszcze. Zostawiłem samotnego, kilkunastoletniego Marcina, siedzącego na krawężniku z chlebem z "gieesu", którego włożył do szmacianej torby. 
Jeszcze tu po ciebie wrócę...

0 pisz śmiało: