czwartek, 2 lutego 2012

Nie ma żartów...(moja ty Pietrowna Zofio)

To czwartek był, dzień świąteczny, dzień odwiedzin. Co czwartek bowiem, od niezapomnienia odwiedzam Przestrzeń. Nie ukrywam, że czynię to z miłości przeogromnej do Niej. Nawet z pożądania. 
Tak! Najpierw z pożądania a potem z miłości. Taka prawda jest. Taka ostateczność i omega. Z pożądania i miłości smakuję ust Przestrzeni. Co czwartek. A smak niespotykany potrafi pozostawić w oczach moich, na kilka dni! A i namiętność schować w dłoniach potrafi! Zadomowić ją. 
Przestrzeń pokochałem niebywale zimą...na pewno była to zima. Styczeń jakoś albo grudzień. Na polach pod Stefanowem Ją spotkałem. Jakże bym chciał opowiadać do nocy jak była śnieżnie piękna. Zlodowaciałe podniecająca. Zakochałem się w Niej od pierwszego oddechu. Dotknęła mnie wówczas swoją bezwzględnością. 
Jakie to czyste uczucie trwa pomiędzy nami od tamtego czasu, pomyślałem sobie, gdy stałem dziś na wprost Niej. Żadnego fałszu, żadnego niedopowiedzenia, żadnej zdrady. Za jej włosami Słońce - Pomarańcze przygaszało swoje baterie z minuty na minutę. Zamknąłem oczy, bo wiedziałem co nastąpi za moment. Nie miałem wyjścia. Ucieczki z tej matni. Uciekać wcale nie chciałem. Czekałem i zdałem się na Nią.
Bo z Przestrzenią nie ma żartów.

2 pisz śmiało:

jaśminka pisze...

Wczoraj wieczorem odwiedziłam moją mamę,która jeszcze pracowała.Była też pewna młoda nauczycielka,z którą słuchałam pewnej opowieści mojej mamy.Opowieść znałam,ale nauczycielka nie.W pewnej chwili powiedziała(zwracając się do mojej mamy):"Pani Mario,pani ciągle mnie czymś zadziwia...".
:))
Panie Marcinie- pan również..:)

chalupczok pisze...

No co ty?