poniedziałek, 31 grudnia 2012

Nowy 2013 rok

Szczęśliwego
Nowego
Roku

niedziela, 30 grudnia 2012

Kogo dr Robert kocha?

O tym, jak został jeden dzień do realizacji obietnicy danej "człowiekowi z Wolsztyna", który w mieście Nowy Jork radzi sobie od jakiegoś czasu i pozdrowić przy tym nie zapomnieć ekstra i to zdjęcie ulicy Dr Roberta Kocha w Wolsztynie załączyć do publikacji.
Agnieszka - pozdrawiam.

sobota, 29 grudnia 2012

Z rozmów męsko-męskich (część osiemnasta)

- tato, tato, chcę ci coś powiedzieć!
- tak synku?
- to jest mój najpiękniejszy dzień w życiu.
 
O tym, jak pojechało się z dziesięć kilometrów przed siebie do Borui po chlebuś, który wypiekany jest w tejże wiosce nie na ilość ale na jakość, i że kupiło się cztery drożdżówki do tego i pół kilo bułki tartej i zapłaciło się jedenaście złotych a droga piękna była wyboiście a potem, poszło się do Borui Moja Miłość, stąpało się po zmarzniętym piasku i trawie i że Jezioro Białe - Kuźnickie też skuł mróz a ta jedna z drożdżówek z kruszonką smakowała jak nie wiem co na dworze, gdy próbowało się czy lód utrzyma człowieka dziewięćdziesięciokilogramowego a potem, nie wiadomo skąd przyszły te trzy, dwa mniejsze i jeden duży, raczej jedna duża, nazwę ją mama i dwa małe, kocięta, co jadły z ręki i wcale na wygłodzone nie wyglądały ale miauczały przeborujowo i cisza była tak jak wtedy latem, gdy się jej szukało i znalazło, tylko to miauczenie a za chwilę to stukanie - pukanie dzięcioła, bo nie poleciał sobie od sierpnia w inne tereny, w inne lasy, tylko upodobał sobie ten czerwony łepek te okolice tak jak ja, jak my. Jak My.

piątek, 28 grudnia 2012

Wolsztynówki - chwilówki: jak bardzo było mi to potrzebne

 to
jak o gwiazdach
wzrokiem nie obejmę
słowami nie oddam

siedzę na kamieniu
w milczeniu przyglądam się wodzie
zmarzniętej
w kwiat lodu

czwartek, 27 grudnia 2012

Symbioza (część druga)

O tym, że każdy ma swój dom i że dom nie oznacza tutaj wcale zwartej budowli, zadaszonej bezpieczeństwem, tylko, że oznacza symbiozę tworzoną w danej chwili i niedanym momencie, niekoniecznie na okoliczność jakąkolwiek, tylko symbiozę ludzko-przestrzenną, ludzko-wyobrażalną, ludzko-niemą i że niejednemu wcale bardzo cudownie jest gdy odczuwa ten stan pod gołym niebem, przy słońca zachodzie, zimą, nad rzeką, przed końcem kolejnego roku, a już w ogóle nieopisanie jest, gdy symbioza nadchodzi przy połączeniu wszystkich tych organizmów.

Zachód słońca nad Dojcą w Wolsztynie (pomost przy ulicy Rzecznej)

środa, 26 grudnia 2012

Wolsztynówki - chwilówki : pęknięcie

O tym, że należy uważać z jedzeniem świąteczną porą ale i nie tylko świąteczną, aby nie pękło coś i nie było potem niespodzianki.

Promenada w Wolsztynie. W oddali kościół farny.

wtorek, 25 grudnia 2012

Orkiestrowanie w Rostarzewie


Dziś, 25 grudnia 2012 roku, o godzinie 15:00 w kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Rostarzewie, odbył się już piąty koncert Bożonarodzeniowy - Młodzieżowej Orkiestry Dętej z Rostarzewa pod dyrekcją Dariusza Bartosza Basińskiego.
W repertuarze znalazło się 17 utworów, kolęd i standardów muzyki rozrywkowej. Oj działo się, działo.  Dyrygent zaśpiewał na bis, piosenkę z repertuaru Zbigniewa Wodeckiego "Opowiadaj mi tak", a Janek wykonał przy ostatnim utworze pogo na środku kościelnej nawy. 
Mnie osobiście spodobał się Jingle Bells - Jamesa Pierponta w aranżacji Giancarlo Gazzaniego. Majstersztyk.
Do zobaczenia za rok w nowych mundurach, co obiecał zresztą burmistrz Rakoniewic - Gerard Tomiak.


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt

Żłóbek autorstwa mojego dziadka Jana Tomińskiego (11.07.1901-25.12.1974), od wielu lat jest w moim domu.

niedziela, 23 grudnia 2012

Ostatni spacer parkowy (cześć druga)

O tym, że wczoraj, podczas ostatniego tegorocznego spaceru, zaglądało się w miejsca wcześniej nieosiągalne albo niedostępne, spoglądało się na nie całkiem odwrotnie i całkiem świadomie i jak z tego patrzenia opowieść powstała, o odnalezieniu brzozy w Parku Moim, rosnącej w widocznym i mijanym tysiące razy miejscu, i że tej brzozy się nigdy nie widziało, nigdy się jej nie zauważyło aż do wczoraj, co potwierdza, przybija na amen maksymę czy powiedzenie, że nigdy niczego a tym bardziej nikogo nie można poznać na wskroś, na wylot a jeżeli się myśli, że na podstawie dotychczasowego poznania wyrobiło się zdanie na temat czegoś lub nie daj Bóg kogoś, to w błędzie jest wielkim i może nazwać siebie błaznem.
Spacerkiem po Wolsztynie, czyli od parku, rejon pomostu, poprzez Szlak Żurawi, cypel, pomosty przy promenadzie i pomost na molo.

sobota, 22 grudnia 2012

Ostatni spacer parkowy

Brama wjazdowa do Parku Miejskiego w Wolsztynie.
Aleja grabowa i dalej aleja lipowa w wolsztyńskim Parku. Na horyzoncie skute lodem jezioro Wolsztyńskie.
O tym, jak dziś się szło po raz ostatni w tym roku dwatysiącedwunastym tą drogą i tą promenadą, jak to dumni tego miasta mawiają, nazywają ten dukt, ale nie wiedzą lub nie widzą lub nie chcą widzieć, że po tejże ścieżce - Szlaku Żurawim zwanym, promenadzie pieszej, zapierdalają jak się patrzy samochody wte i we wte i kiedyś ktoś kogoś przejedzie na amen, bo mi udało się uskoczyć w lewo i jeszcze żyję, jeszcze żyw jestem, jeszcze nadaję, J-23 nadal nadaje w eter, ale nie wiem jak to będzie jutro, pojutrze, popojutrze, bo zaczyna mi się to nie podobać a jak już tak sie staje to bójcie się, lękajcie się...albo nie lękajcie a spieprzajcie...
Zabudowania gospodarcze na terenie byłego Nadleśnictwa.
Beżowa budowla powstała na ruinach spalonego kina.

piątek, 21 grudnia 2012

W sadzie i otoczeniu

Szopa o której mowa niżej dobudowana była do szczytu budynku po lewej. Za nim nie było żadnych zabudowań. Granica sadu biegła prawie tak jak płot. Sosny o których pisał Jan Tomiński majaczą w oddali. Za nimi łąka, grobla, tory kolejowe...

"Za nowo zabudowanym domkiem jednorodzinnym znajduje się półhektarowy sad, otoczony żywopłotem. W sadzie rosną cztery rzędy drzew owocowych, większa część grusz. W węższym końcu sadu, naprzeciw zabudowaniu, posadzone są młode sosny. Na granicy świerki do dwóch metrów wysokości. Tu sad kończy się stromym spadem ku torfiastej łące, zalewanej niektóre zimy przez wody pobliskiej rzeki Dojcy. Jakieś 70 kroków za łączką wznosi grobla usypana niegdyś podczas budowy toru kolejowego. Między torem a stromym brzegiem grobli znajduje się sad jabłoniowy. Brzegi grobli porośnięte są różnymi krzewami i bylinami. W pobliżu rzeki rozłożył się płat trójlistnego bluszczu, pnąc się na pobliskie drzewa. W stronę nasypu wyrosło kilka dębów  oraz kilka wierzb głowiastych. 
Na skraju zarośli znalazłem porzuconą butelkę bez korka. W środku znajdowały się dwie nieżywe myszki zaroślowe. Prawdopodobnie same weszły przez wąską szyjkę i nie mogły wyjść. Ogonki miały krótkie, wierzch brązowy, spód biały, na podgardlu brązowa plama. Leżały na plecach ze sterczącymi nóżkami.
Jesienią 1969 roku w zaroślach osiedlił się bezdomny pies. Ulągł trzy pieski. Po nakarmieniu młodych wylegiwał się w słomie, na granicy sadu, obok stoga siana. Nadchodziła zima. Żona sąsiada zaniosła młodym snopek słomy. Zainteresowali się psami chłopcy, między innymi Wojtek - wnuczek, Gosia i Hela - wnuczki. Nosili wieczorem jedzenie. Na zbliżających się pies szczekał. Pewnego dnia zabrali młode pieski sąsiedzi. W zimie nadchodzącej zmarzłyby z braku pokarmu. Stary pies węszył w pobliżu, gdzie się znajdowały młode. Swego legowiska nie opuszczał. W pobliżu domu wnuczki: Gosia, Hela a zwłaszcza Madzia, wynosiły mu miskę z odpadkami. Oswoił się tak, że można się było zbliżyć na parę kroków. Madzia stawiała mu miskę przy schodach i uważnie obserwowała go. Najwięcej lubił chleb. Większe kawałki zagrzebywał w śnieg. Śledziła każdy jego krok. Zrobili mu budę koło szopy. W nocy tam się chował.
W misce nieraz coś pozostawało. Pewnego dnia nadleciało parę gawronów i obsiadły miskę. Po chwili nadleciało całe stado. Nie starczyło dla nich. Z pobliskiego stosu kompostowego pozbierały nadpsute gruszki, które były specjalnie wykładane dla kosa, który tu już zimował trzeci rok. Kos odwiedzał swe miejsce rano i przed wieczorem. W ciągu dnia myszkował w sadzie i pobliskich krzakach. Szukał zeschłych jagód dzikiej róży, głogu i innych...". [z odnalezionych całkiem niedawno opowiastkowych wspomnień mojego dziadka Jana Tomińskiego, opisującego i "mój" ogród rodzinny].

czwartek, 20 grudnia 2012

Jeśli Jego nie ma wcale...

Magnezja o magnezjowej porze. Czyli Karpicko - Zatoka.

środa, 19 grudnia 2012

No do piernika niedzie

O tym, jak jeszcze parę dni musi minąć, by te cudeńka, fiolniki-pierniki jak je nazywam sobie, wyjąć z tajemnego miejsca gdzie "wilgoć zaciągają" od 10 grudnia i cieszyć się i świętować i kolędować wniebogłosy i chrupać a mlaskać przy tym i oblizywać się, nawet nieskromnie, nawet bardzo nietaktownie, ale tak przecież można tylko raz do roku, przeżywać wieczór, pod wieczór z pierwszym wzejściem gwiazdy na niebie, a co by było gdyby tak co dzień się przeżywało, zauważało tą gwiazdę, było się tak miłym, radosnym, podekscytowanym, podnieconym wręcz, co by wtedy było...?

wtorek, 18 grudnia 2012

Jeśli Boga nie ma tu...

...przez przypadek jestem tu...
...pogubiony jestem znów...
...wielkie niebo, wielki strach...
...wielki chaos, wielki chłam...
Rzeka Dojca, na drodze Karpicko-Nowa Tuchorza, niedaleko Wolsztyna, do słów piosenki T. Love.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Za ciężko o Panie

O tym, że miało się ciężki dzień i się nie narzekało aż do teraz, ale ciężki był straszliwie, jeden z cięższych ten dzień a do tego jeszcze się nie skończył, ale już w spokoju te kilka godzin do wschodu się przebędzie i cieple także, bo choinka zaświeciła w domu w którym mieszkam a malowidło słów, ich obraz graficzny, nie jest wcale tym, który miał być wczoraj, bo wczoraj się nie przeczuwało wcale to a wcale, że będzie aż tak strasznie.

Fotokomórzak z Komorowa (za blokami) w kierunku Adamowa.

niedziela, 16 grudnia 2012

Wierzbice-śniegowice

Jak to ludzie boją się swojego cienia i boją się cieni innych ludzi i innych zwierząt-ludzi, i że każdy ma prawo wyboru, rozróżnienia, zadecydowania, czy bać się czy nie lękać innych, ale czasami lęk, który przychodzi jest potężniejszy od lęku, który mamy w głowie i nieistotne jest w którą stronę się przechylamy, czy w prawo, czy w lewo, czy samotni jesteśmy, bez niczego i nikogo,
szczuplejsi czy tężsi jesteśmy, szukający towarzystwa czy unikający homocośtam, czy chcemy w ogóle żyć, czy do rozkładu się nadajemy, czy twardo stoimy na fundamentowych nogach, czy gną nam się one od byle wiatru, uginają od niemocy doznanej dziś lub wczoraj...i w końcu czy potrafimy ciągle kochać...
Lewe pobocze drogi z Chorzemina do leśniczówki Nowe Tłoki, czyli okolice drogi z Chorzemina do drogi Karpicko - Nowa Tuchorza.

sobota, 15 grudnia 2012

Kierunek Klenica

Na drugim, Obrzyca kanał Obra w kierunku wschodnim, na czwartym droga nr 313 Kargowa-Dąbrówka-Klenica. Fotokomórzaki.

czwartek, 13 grudnia 2012

Sza-dziwo

O tym, że szadziowo, było już drugi raz w ciągu pięciu dni tego miesiąca a to nie jest spotykane powszechnie i żeby nie było spotykane często, bo wszystko co często to powszednieje a nie chce się by szadź spowszedniała, bo jest nader urokliwa.