piątek, 7 maja 2010

Edward Tomiński (część druga)


-->
W ręce moje wpadła książka Niezwykła. Wydana nakładem Wydawnictwa Gminnego Ośrodka Kultury w Przemęcie, autorstwa Pani Wiesławy Górnej, zatytułowana „Nasz nauczyciel”. Zakupiłem ją w wolsztyńskiej księgarni Pana Leszka Maruszewskiego, przy ulicy 5-go Stycznia w Wolsztynie, za jedyne 19 złotych. Informację o dostępności tejże- otrzymałem od swojego najbliższego kuzyna-Stanisława Kruchlika z Sulechowa.
Pięknie wydana opowieść-życie, w twardej oprawie z kartami wykonanymi z kredowanego papieru, licząca 76 stron.
Jakoś tak mam w sobie, że trzymając nową książkę w ręce, zaglądam na jej koniec. W spisie treści odczytałem, iż zawiera trzynaście rozdziałów oraz bibliografię.
Otworzyłem na stronie początkowej, gdzie widnieje zapis :„W życiu są rzeczy ważniejsze niż samo życie” - i podpis „Józef Piłsudski”.
Tak nawiasem, to nigdy nie pisałem recenzji książki. Uśmiecham się, gdyż nauczyciela od języka polskiego miałem Najlepszego. Niewyobrażalnie inspirującego-Adama Borowicza. Panie Adamie?. Dlaczego nie potrafię napisać recenzji?. Z czego ona się składa?. Co powinna zawierać ?. Pewnie gdybym poszperał tu i tam, nauczyłbym się, „naumiał” , z poprawnością sporządził tekst. Piszę zatem tak jak Pan nakazywał. Podług serca...
Wychodzę z założenia, iż nikt nie zagląda do obrazowo-słownych stron tego bloga. Czyli, że piszę sam do siebie w domyśle mając nadzieję („nadjeżdę” jak mówią Rosjanie) na odwiedziny najbliższych. Potomnych. Dzieci moich znaczy się. Rodziny.
Podałem, iż książka Pani Wiesławy to pozycja niezwykła. Słowem „ niezwykła” przywykłem nazywać: Najlepsze, Wybitne, Cudowne.
Niezwykła z kilku względów. Po pierwsze, odebrałem ją sentymentalno – osobiście. Bohater „Naszego nauczyciela”, to wszakże brat mojego dziadka Jana - Edward Tomiński. Nauczyciel. Porucznik rezerwy. Człowiek Prawy. Ofiara mordu...Mąż stanu. Mam prawo tak Go nazwać. Mężem stanu.
W dobie zbliżających się wyborów prezydenckich Najjaśniejszej, „mąż stanu” ma błogosławione znaczenie. Szkoda, że wśród zmierzających do Belwederu, żaden nie jest wart tego określenia. Szkoda. Ale nie o polityce chcę tutaj. Nie o tym. Nie teraz...
Primo – autorka potrafiła w sposób niezwykle esencjonalny przedstawić Postać Polaka, który swoją pracą i oddaniem pracy potrafił zmieniać rzeczywistość. Otaczający Go świat. „Czasami brakuje kogoś, kto ruszy z miejsca – brakuje tej przysłowiowej iskry”. Tej iskry nie brakowało Edwardowi. Ruszył z miejsca niejednego. Niejedną. Dał przykład jak żyć. Jak postępować i jakim być dla innych. Nie bał się też błędów popełnianych. Któż ich nie popełnia. Któż...?
Tercjo – chwała (ponownie Wiesławie Górnej, swoistej pośredniczce pomiędzy Edwardem a Anną Przydróżną), za to, iż potrafiła i dopilnowała postawienia kropki nad „i”. Chwała jej za wytrwałość i siły. Za dbałość o Ludzi stąd. Za pamięć o lokalnych bohaterach ale jakże ważnych dla mnie, ciebie i ciebie. Jakże ważnych...
W końcu secundo i the endo jak napiszę po nowoczesnemu. Mnie staremu piernikowi, wrażeń emocjonalnych nie dostarczają filmy sercowo-duszne. Książki romantiko-łzawne. Nie dostarczają. Gdym jednak przeczytał na stronie 51 słowa, cytowane za moją mamą Marią, mówiące o pożegnaniu Edwarda, który otrzymał w sierpniu 1939 kartę mobilizacyjną do wojska o treści: „...Mało słów, mało słów. Uściskał mnie, pocałował w czoło i powiedział : pozdrów mamę i tatę, następnie wsiadł na rower i odjechał”, to cholerny uścisk poczułem w gardle. Niezwykły dla mnie. Niedopuszczalny do tej pory...masakra jak mówią młodsi. Masakra...
 ...Pani Wiesławo. Z przepięknej Pani książki nie przeczytałem rozdziału nr XIII zatytułowanego „Recenzje”, by nie mieć prądów. Nie czytać w głowach obcych. Uczynię to po powyższym, gdyż Pani Dzieło zasługuje na przeczytanie. Od A do Zet. I z powrotem.
Za co dziękuję w Imieniu.
I dziękuję w swoim.

3 pisz śmiało:

K-aha pisze...

Celująco! :)))
Albo nie,bardzo dobry! Jesteśmy z pokolenia, w którym bardzo dobry był szczytem marzeń :)),a o celującej ocenie nikt nie słyszał . Dobrze,ze nikt Nas nie zmuszał do pisania matury z matematyki:))
Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Ja zaglądam do obrazowo-słownych stron tego bloga. Często bardzo to robię. I o ile obrazy radują moje oczy, o tyle słowa urzekają, zachwycają i trafiają mocno. Do celu. Bo lubię bardzo Twój styl pisania. Bo widzę w Twoim pisaniu JEGO wpływ ogromny. I nawet jeżeli sobie sprawy z tego nie zdajesz, to tak właśnie jest. I to jest niezwykłe bardzo. Dlatego proszę więcej. I częściej.

ikroopka pisze...

Też zaglądam, no wiesz!
:)