wtorek, 25 maja 2010

Bohaterów Bielnika...(część druga)

Idąc sobie przez miasto Wolsztyn, starą drogą w kierunku Zielonej Góry, po przejściu przez most(ek) nad rzeką Dojcą (kiedyś Doycą), w odległości 80 metrów od niego, doszedłem do skrzyżowania dróg. W lewo droga prowadzi do Niałka Wielkiego i dalej Krutli, Obry i Świętna, w prawo natomiast ciągnęło mnie do prostej na 200-250 metrów ulicy, wznoszącej się dosyć mocno przy horyzoncie, gdzie zabudowano, na początku XX wieku wiadukt nad torowiskami uchodzącymi do Zbąszynka i Sulechowa.
Ciągnęło mnie, do mojej ulicy, kiedyś jedynego znanego mi zewnętrznego świata (oprócz "Planety Małp" oczywiście), przeogromnego, niepoznanego; dziś - stróżki asfaltu wśród pajęczyn tras komunikacyjnych, przy której sterczą staro-nowe domki różnych kolorów. 
Ta ulica, która nosi nazwę tych, którzy zamordowani zostali w pobliskim lasku Bielnika w dniu 7 listopada 1939 roku, zawsze będzie moją mini ojczyzną. 
Nie sposób bowiem zapomnieć pierwszych zdartych kolan, na nowo położonym, na bruku,  bodajże w 1973 lub 1974 roku asfalcie. Nie sposób zapomnieć rozciętych nóg przez rozbite butelki po jabolach, wyrzuconych przez smakoszy tego trunku w wysokorosłe trawy. Nie sposób zapomnieć, roztrzaskanego na krawężniku czoła, nabytego w pogoni za uciekającą z podwórka kurą. Nie sposób...
Nie sposób mi jednak także zrozumieć, (gdy kilka dni temu stanąłem na wiadukcie, a lata młodzieńcze, w tym te chwile wspomniane, przeleciały mi przez moją chłopięcą głowę w sekund kilka), nie sposób mi zatem zrozumieć było, dlaczego ta ulica  jest tak obrzydliwie piękna w swym wyglądzie. Z tą nieremontowaną a doklejaną przez 35 lat asfaltówką. Pełną wzniesień i upadków. Pełną braku decyzji. Samo. Rządowych władz. 
A chodzę sobie po tej mojej krainie, to na wschód, zachód, północ. Czasem południe. Widzę, że na południe zwłaszcza piękne drogi powstają, cudownie dopieszczone...widzę...  Pomyślałem, stojąc na środku tej ulicy, wiaduktu bielnikowego, łypiąc okiem na boki by mnie chorzemiński tir pieczarkowy nie rozjechał na marmoladę, iż jestem wdzięczny. Pomimo wzburzenia. Wdzięczny za to, że czas w Niałku się zatrzymał. Że mogę tu wyskoczyć, przed wjazdem na wiadukt (wyremontowanym w 2004 roku) w powietrze,  i przypomnieć sobie wtedy lata. Siedemdziesiąte zeszłego wieku na ten przykład. 
Bo od tamtej pory, zmieniło się wiele i nie zmieniło się nic. 
Na ulicy Bohaterów Bielnika w Wolsztynie.

2 pisz śmiało:

Unknown pisze...

Your story, accompanied by photos, is very touching, makes us think!

Hi Marcin, have a nice day.
Hugs

Cri

Marcin pisze...

Wyremontowany w 2004, powiadasz? Cóż, u nas to samo. Najpierw się remontuje a potem tego nie pilnuje. Ech. Pozdrawiam
Marcin

PS Fajne "Wczoraj i dziś" :-)