o bardzo patrzeniu przed siebie i bardzo lęku temu towarzyszącym, który nawet nieporównanie większy jest od lotu a potem upadku Ikara, nieporównanie, i, że nie chodzi tutaj o pragnienie nieśmiertelności i o drżenie - wymownemarzenie z tym związane, ani też o pragnienie dążenia przed siebie wbrew wszystkim a nawet we śnie i do celu, bo to przecież wiadome jest dla tych, którzy mnie znają, ale o bardzo prostą i z pozoru błahą dla niektórych przypadłość i okoliczność, na którą nie zwraca się uwagi na co dzień, na co noc, bo się mamonę ma na uszach i pomiędzy udami, i nie przewiduje się tego czego ja, w moim bardzopatrzeniu przed siebie i bardzo lęku temu towarzyszącym się lękam, czyli sytuacji w której jutro nikt mnie nie będzie zdołał już obudzić
Fotografia - Wolsztyn w kierunku północno-wschodnim - dzięki uprzejmości JMK (Mirek - wszystkiego najlepszego).
1 pisz śmiało:
Sama się czasem zastanawiam, czy takie bardzo patrzenie przed siebie jest przekleństwem, czy błogosławieństwem. Dziś myśl o końcu i wszelkie przejawy końca są całkowicie spychane na margines. Z czegoś naturalnego koniec stał się czymś zupełnie obcym. Myślę, że lęk czują wszyscy, tylko większość bardzo skutecznie go zagłusza - ale to trwa do czasu...
Prześlij komentarz