czwartek, 20 marca 2014

Pałac

"...Zacząłem uciekać...w stronę parku. I dalej przez park, na przełaj, przez trawniki, krzaki, co tchu w piersiach, nie oglądając się, nie zatrzymując ani na chwilę, aż dopiero, zziajany, omdlały ze zmęczenia, zatrzymałem się przed altaną zarośniętą dzikim winem, która znajdowała się niedaleko stawu. 
Było tu chłodno, cieniście, nie chciało się wierzyć, że upał jest na świecie. Także cisza była tu jakaś nierzeczywista, skupiona, zastygła, wonna od zieloności, ptactwem rozświergotana. Rozejrzałem się nieufnie, bo mi się ta cisza dziwna wydała, jakby zaczajona tu na mnie, ale ze wszystkich stron drzewa, drzewa, zieloność nieprzenikniona. Tylko od północy przez te drzewa przezierała szara tafla stawu, po którym najspokojniej w świecie pływały łabędzie. Aż kusiło, żeby się powalić pod jednym z tych grubych, starych pni, zamknąć oczy, zapomnieć o świecie, o sobie, rozmarzyć się, zasnąć. Czułem się jednak nieswój...
Posłyszałem nad sobą śpiew kosa. Serce mi drgnęło z uciechy. Spojrzałem w górę. Ale już przeniósł się na inne drzewo, dalej. Poszedłem cicho za nim, wypatrując go wśród listowia. Ale ten śpiewał już gdzie indziej, jeszcze dwa, trzy drzewa dalej...Wtedy znowu podsunąłem się kilka kroków, wstrzymując oddech. Cicho. Cichutko. Ale wtedy ucichł. Znikł razem ze śpiewem.
O, ten śpiew ptaków w parku był zupełnie inny niż ptaków z lasu, znad rzeki, z sadów we wsi. Jakiś delikatniejszy, wznioślejszy, ten sam, ale nie ten. Można się było w tym śpiewie zasłuchać do niepamięci. A już kosy królowały w tym śpiewie. Znałem na pamięć wszystko ptactwo w parku. Wiedziałem, na jakim drzewie który się gnieździ, czy na jajkach siedzi, czy ma małe. Czy na wabia śpiewa, czy na deszcz, czy ze strachu...
Jeszcze szedłem za tym kosem, rozglądając się po drzewach, w nadziei, że się odezwie albo, że złapię go jak będzie przefruwał z drzewa na drzewo, gdy nagle z zarośli na prawo...sarna wylazła wprost na mnie. Przystanęła, spojrzała i rzuciła się w park. Rozejrzałem się dokoła i wtedy zobaczyłem, że znajduję się w pobliżu pałacu. Ogarnęło mnie zdziwienie, lęk bez mała, skąd ten pałac tu, w parku, w tej ciszy, tak nagle, nieoczekiwanie. Jakbym przypadkiem nań trafił, zapuściwszy się bez pamięci w gąszcza, niepomny przestróg, że gdzieś tam pośród starych dębów, buków, grabów, świerków i wiecznego świergotu ptactwa stoi pałac biały i ogromny niczym brzask..."
Rosłe dęby i świerki napotkane w okolicy Kuźnicy Zbąskiej i Dojcy.
Tekst Wiesław Myśliwski.

0 pisz śmiało: