21 września 2013 roku, o godzinie 20:00 w Zbąszyniu (nie będę sobą gdy tego nie napiszę: mieście położonym 26 kilometrów od Wolsztyna na północny-zachód) w Hotelu Senator czy jak kto woli: Gospodzie pod Złota Koroną, przy ulicy Senatorskiej 1, odbędzie się premiera filmu pt. Biała Dama opartego na legendzie o zbąszyńskim zamku. Film powstał dzięki Zbąszyńskiemu Centrum Kultury, Teatrowi S, oraz Motion TV. Nie wiem, czy projekcja wiązać się będzie z jakimiś kosztami wstępu. Nie wiem.
Wprowadzenie do filmu poczyni Eugeniusz Kurzawa, rocznik 1954. Liczę (niestety nie zauczestniczę w pokazie), że wspomni (kiedyś coś poszło w literaturę z Jego nazwiskiem w tym temacie) o wydanej czcionkami
drukarni Ludwika Wróbla w Wolsztynie w 1939 roku, broszurze: "Z Ziemi Zbąskiej: podania i opowiadania", którą napisał mój dziadek - Jan Tomiński, ku potomnym po to, by m.in. zachować o "Białej pani" legendę.
Póki-póki, spisuję mistrza Jana zebrane bajdy (pierwsze podanie w wymienionej broszurze).
"Biała pani.
W Zbąszyniu nad jeziorem, na uboczu od miasta, znajduje się park, do którego wstęp mają tylko upoważnieni. Stare dęby i tworzące aleję dziwacznie powykręcane graby, milczą jak zaklęte nad przeszłością, kiedy wrzało tu życie kasztelanów i panów na Zbąszyniu. Skopana ziemia i rosnące tu jabłonie nie świadczą wcale, że wznosił się tu niegdyś wspaniały i potężny zamek. Dwie podstawy kamiennych posągów, brama wjazdowa, szczątki wałów i fosa - oto resztki dawnej świetności.
W tym nieuczęszczanym tajemniczym i legendami osnutym miejscu, pojawia się w jasne księżycowe noce postać białej pani. Z rozpuszczonym włosem, z pękiem kluczy w ręce, z smutnym obliczem obchodzi miejsce nieistniejącego dziś zamku. O losach tej nieszczęśliwej, mówi następujące podanie:
W bardzo odległych czasach w zamku zbąskim żył swawolny i okrutny pan, który w gniewie zabił syna swego sąsiada. Srogi ten rycerz miał dwie córki z których najstarszą kochał najwięcej. Wyjeżdżając na wojnę, powierzył swe ukochane dziecko w opiekę młodszej córki Jadwigi. W każdy wieczór Jadwiga obchodziła zamek, zamykała wszystkie bramy i drzwi, żeby pokrzywdzonemu sąsiadowi nie dać sposobności do zemsty. Pomimo tej czujności, sąsiad ów, jednak zdołał wykraść ulubioną córkę okrutnego pana.
Właściciel zamku zbąskiego powrócił z wyprawy wojennej i dowiedział się co się stało. Popadł w straszny gniew i w tej wściekłości dobył miecza i jednym zamachem uciął biednej Jadwidze głowę.
Odtąd pojawia się w ciche księżycowe noce, by pożalić się samotnym wędrowcom, dumającym nad nigdy niepowrotną przeszłością".
Dopisek szprychowy: wybieram muchy i inne z oczu, bo dziś podwójny jeziorak bez okularców.
Zegar zanotował:
1 lapek: 26:19 i coś,
2 lapek: 26:27 i nieistotne co daje do społu 52:47.