sobota, 9 stycznia 2010

Szajek

Dziś, tośmy poszli z Fiolką do "miasta" na piechotę. A bo to podobno śnieg padał jak nigdy, a to podobno śnieg napadał jak dotychczas, a (to nie podobno) wczoraj mnie kolega Waldemar (zresztą na moje życzenie) wystrugał w lokalu oranżowym na niejeżdżącego w dniu następnym, a to zima nastała...
Nawet sąsiad powiedział: "trzydzieści lat temu tak było". Nie wiem dlaczego z trzydziestoleciem wyskoczył od razu. Pamiętam zimę sprzed trzydziestu lat. Sprzed czterdziestu dwóch nie pamiętam. A podobno była. Też niezła. Ale ta sprzed trzydziestu lat to była. Job twoju mać. Może sąsiadeczek myślał, że mam ze dwadzieścia na wiatraku. Z dziewiętnaście na liczniku. Może myślał. Sąsiedzi na ogół mało wiedzą...za dużo myślą...
Zatem z moją Fiolką poszlim dziś do miasta na pieszko. Ja oczywiście z torbą nierozłączką.
Gdy zakończyliśmy prawie-że zakupy, a moje nogi skierowały się ku nowemu sklepowi na ulicy Wodnej (sklep nazwę ma "Szajek"), mijałem pana (przepraszam) PANA, bo drukowanymi trzeba napisać, który odśnieżał za pomocą ręcznej łopaty śnieżnej, chodnik. I gdym dochodził...do tego "Szajka", to wysunęła się z niego zlekkaopołowę młodsza ode mnie eks. Pedientka. Poznałem ją, bo biały miała fartuszek na sobie. Nie od śniegu. Nie od mąki z chlebka. Biały - firmowy miała. Fartuszek. Z napisem.
Rzekła do owego jegomościa co zasuwał łopatką : "niepotrzebnie Pan odśnieża, i tak zaraz będzie tak samo".
Pan z odśnieżaczem rzekł: "może i tak, ale kultura musi być".
Przeszedłem dalej i wszedłem do nazwanego "Szajka" mając te słowa w bez czapkowym moim łbie. Dokonałem zakupów i dalej myślałem o "kulturze" PANA  z łopatą.  I kóltuże Pani z "Szajka". Cholera-pomyślałem w końcu stanąwszy na Rynku. Cholera. Jasna k...a, ja p......ę. Jakbym palił, to ze wzburzenia pewnie bym grzmotnął "sporta". Ale nie palę. Woda zawrzała. 
Pani powiedziała, bo ślina nie miała co przynieść na język. Z głupia frant. Pan, odpowiedział prawdziwymi , szczerymi słowami...
Cholera, pomyślałem po raz któryś. Panny (bo panów w sklepie "Szajek" jako sprzedawców nie ma, nie widziałem bynajmniej), ćwiczyły" chyba z pół roku fach sprzedażny. Nie poszedłbym już po dzisiejszym dniu tamże, gdyby nie jeden z towarów mający bardzo ekstra (niewagancką) cenę. 
Pozdrawiam Panie z "Szajka". Pozdrawiam PANA z łopatą. Pozdrawiam śnieg, co wali non stoper. Kultura kiurfa musi być...

Kadr z ulicy Krętej w kierunku Powstańców Wielkopolskich w Wolsztynie z nienazwanej gaski dochodzącej do ulicy Strzeleckiej (zdjęcie pierwsze) i z samej ulicy Krętej w kierunku tym samym.

0 pisz śmiało: