niedziela, 3 stycznia 2010

Do sedna. Do tytułu

Dziś idąc do sklepu "Netto", po niewybredny trunek, myślałem o tym co zapowiedziałem sobie, jako jeden z wielu przy okazji mijającego roku.  Myślałem o słowie, które to określa. Stojąc nawet na skrzyżowaniu ulic Komorowskiej i dużej obwodnicy - nie wiem jak ta ulica się nazywa, nosi nazwę, zatem stojąc na tym skrzyżowaniu, nie mogłem sobie jakoś podjąć tego brakującego słowa z pamięci. Przypomnieć, jak to mówią poeci. Wspomnieć, jak mówią marzyciele. Olśniło mnie dopiero, gdy wróciłem w opłotki.
"No co ty nie wiesz...", odpowiedzieli mi bliscy, gdy się zapytałem, jak się mówi na takie "coś", co się na Nowy Rok zamyśla. "Naprawdę nie wiesz...? Marcin? No co ty"? A mnie jak zamurowało. Doprawdy nie mogłem sobie wspomnieć. Może ten mróz co w uszy szczypał mnie niemiło. Siernie sprawił.  Może ten mrozik. Bo na mróz to za mało jemu. Za mało na ten zaszczytny tytuł. Ja wiem, komu jakie tytuły. Komu jakie zaszczyty. Wypowiadać...przedstawiać...
Ale do rzeczy. Do sedna. Do tytułu.
Z Nowym Rokiem, prawie każdy ma noworoczne postanowienie. Jeden postanawia to a drugi tamto. Jeden stawia na to co ma blisko a drugi na to co ma daleko. Zależy dla kogo daleko. Zależy po co blisko. Jeden stawia na Tolka a drugi na Banana. Jeden na Stawkę a drugi na Większą niż Życie.
I jam żem zapostanowił na koniec roku, że uczynię co nieco. Że sprawię i poprawię to czego nie udało mi się. Kiedyś. Że zrobię to, bo chcę. Uczynię spokój w swojej głowie między innymi. Normalność dogłaskam. Zawalczę o spokój.
Dlaczego? Dlatego bo Chcę. Bo kcę - jak mówią w nieodległej wiosce. Bo, każdy prawie, na Nowy Rok, zakłada sobie postanowienia.

0 pisz śmiało: