"...Łuskanie
fasoli zawsze zaczynało się od światła. Matka zmywała statki po
obiedzie, zamiotła i na ten czas do zmierzchu zapadała z różańcem w ręku
między łóżkiem a kredensem. Babka zazwyczaj drzemała. Dziadek wychodził
na obejście rozejrzeć się, czy wszystko jest, jak było. Każdy czekał
jakby na ten zmierzch, gdy się miało łuskać fasolę. Ojciec siedział na
ławie pod oknem i kurząc papierosy jeden po drugim, patrzył w okno,
jakby kogoś wypatrywał. Zmierzch z wolna wszystko już zasnuł, a on
patrzył i patrzył w okno. Wydawać by się mogło, że na ten zmierzch
patrzy. Ale czy to wiadomo, na co ktoś patrzy? Sądzi się, że na to czy
na tamto patrzy, a on może patrzy w siebie. O, w sobie też ma człowiek
widoki. Ale może i na zmierzch, jak gęstnieje, patrzył. Powie pan, cóż w
takim zmierzchu może być ciekawego? Otóż powiem panu, kiedy sam nieraz
patrzę, jak tak zmierzch zapada, zastanawiam się, czy to ten sam
zmierzch, na który patrzył ojciec. Czy to mało?..."
Foto-smarfonowce (kiedyś foto-komórkowce; ach jak to staromodnie brzmi) z ulicy Tylnej w Wolsztynie.
Tekst Mistrz Wiesław Myśliwski.
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz