Takie kadry, w tonacji słonecznej cedur, bardzo przypominają mi letnie soboty i niedziele w moim mieście Stacja Bociania Wolsztyn, gdzieś z okolic początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia (ach, jak bardzo lubię używać tego zwrotu i chełpić się żywotem na przełomie), letnie soboty i niedziele, kiedy to wychodząc na tak zwane miasto, popołudniem nie widziało się żywej duszy, tylko dyszenie dusz, nie widziało się tego co powinno się wówczas widzieć, bo to zarezerwowane było na teraz i już.
wtorek, 30 czerwca 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz