czwartek, 18 października 2012

Be molo

Niedawno zachwyt wielki wytoczyłem, uwieczniając jesienne molowanie. Kilka dni później na ten sztuczny półwysep, usypany pod koniec lat 70-tych ubiegłego wieku, wjechał sprzęt ciężki. Koparka żółtego koloru, z taką lemieszo-łyżką, przystosowaną do przewozu większej ilości materiału budowlanego. Pomyślałem sobie - drzewa chcą rwać z korzeniami? Ale drzew - jarzębin na molo już od dawna nie ma. Po cichu je wycięto. Po cichutku. 
Wracając jednak do Żółtej. Pojawił się dla niej problem na wysokości przejścia nad przesmykiem jeziora, u podstawy mola. Budowlańcy bowiem, kilka lat nazad nie wzięli pod uwagę (albo wzięli ale nie taką uwagę), iż przyjdzie czas kiedy czołgi na molo wjechać będą zmuszone. W tym celu a raczej wobec przeszkody w postaci drewnianego pomostu co postawiony jest nad, zasypano lewą jego stronę, tworząc drogę dojazdową. Gdy to stało się zadość zaczęto rozwozić materiał sypki (piaskowaty) by uzupełnić ubytki kształtowe półwyspu, wyłożono tkaninę i sypnięto kamieniem. Bardzo efektowny będzie zapewne wynik końcowy tylko. Tylko, czy Żółta nie nadwyrężyła położonej jakiś czas temu granitowej kostki chodnikowej? Widziałem, że nadwyrężyła. Be. Oj be.
Molo w Wolsztynie zachodnią porą.

1 pisz śmiało:

Robert Trzciński pisze...

O jakie sympatyczne HDRki Ci wyszły.