czwartek, 20 maja 2010

Historia Wolsztyna (część pierwsza)

Za dr Stanisławem Karwowskim, który skreślił "Wolsztyn i jego dziedzice", książkę wydaną w 1911 roku, drukiem i nakładem "Pracy" Sp. z o.p., podaję co następuje :

"...Już w XIII wieku istniała w dzisiejszym powiecie babimojskim wieś Komorowo, której dziedzic komes Luderus wraz z synem Peregrynem a z wolą swych braci i przyjaciół dał w Poznaniu, dnia 29 czerwca 1284 roku, opatowi oberskiemu Janowi i całemu konwentowi młyn w Niałku, pozwalając zatamować płynący z jeziora Karpicko strumień i urządzić jaz, czyli groblę przez bagno, przez które ów strumień przepływał, bieżąc przez wieś Komorowo na młyn w Niałku. Nadto pozwolił Luderus klasztorowi oberskiemu brać ziemię i chrust na ów cel z dóbr swoich. Klasztor zaś zobowiązał się mleć obydwom, ojcu i synowi dopóki by żyli, zboże darmo a ich następcom ćwiertnię.
Świadkami darowizny byli komesy : Tomisław, wojewoda poznański; Gniewomir, sędzia poznański; Janusz podczaszy, Burgard z Rataj, Wojciech z Karpicka, Piotr, kasztelan poznański i inni. Po ojcu odziedziczył Komorowo-Peregryn, który jeszcze w 1326 roku występuje jako podczaszy. Synem Peregryna był zapewne Swantomir, który zbudował sobie młyn w Komorowie, ale na skargę opata oberskiego Rolanda przez sędziego poznańskiego Dobiesława skazany został dnia 30-go kwietnia 1364 roku na zniesienie go.
W 1384 roku był dziedzicem Komorowa Peregryn, zapewne syn Swantomira, zwanym Karpickim od włości swej Karpicka, którą wraz z Tłokami zastawił za 300 grzywien klasztorowi paradyskiemu.
Za te dwie zastawione wsie, Karpicko i Tłoki, daje klasztorowi paradyskiemu syn Peregryna Karpickiego - Grzymek, dnia 14 stycznia 1393 roku wieś Godziszewo, którą dostał od króla Władysława Jagiełły.
Godziszewo przeszło niebawem w posiadanie Kuncza z Bomsdorfu, od którego nabywają je dnia 10 stycznia 1397 roku synowie Peregryna z Komorowa, czyli Karpickiego, Grzymek i Mikołaj, zwani z Kąt, ale już dnia 2 lutego tegoż roku, wymieniają tę wieś na "posiadłości" klasztoru paradyskiego Karpicko i Tłoki, które widocznie po roku 1393 przeszły znów w posiadanie klasztoru paradyskiego.
Obydwa dokumenty z 1397 roku spisane są w języku niemieckim. Na gruncie wsi Komorowa nad rzeczką Doycą, pomiędzy dwoma jeziorami, założyli tegoż dziedzice, prawdopodobnie owi bracia Grzymek i Mikołaj w końcu XIV lub na początku XV wieku miasto Wolsztyn. Dnia 14 listopada 1440 roku występuje w Poznaniu przy pewnej czynności urzędowej Czesława z Kurozwęk, kasztelana wiślickiego, starosty wielkopolskiego, jako świadek - Mikołaj Komorowski, który był zapewne bratem Grzymka i pierwszym dziedzicem Wolsztyna. W każdym razie istniał Wolsztyn już w 1458 roku, gdyż-jak opiewa dokument z tego roku-miał dostarczać na wojnę czterech żołnierzy.
Wolsztyn pogorzał całkiem w 1469 roku. Zaczem ówczesny dziedzic, Andrzej z Sepna, może syn Mikołaja Komorowskiego, odnowił w niedzielę Adorate tegoż roku, pierwotny przywilej miejski w przytomności wójta Myklasza, burmistrza Jana Czecha, w którego domu akt spisano i rajców Jana Kusza, Mikołaja Świetlika, Jakóba starszego, Jana Czarnego, Piotra, krawca i innych.
Przywilejem tym nadawał dziedzic miastu prawa magdeburskie, oraz ogrody, poczynające się od ogrodu przy plebanii w Komorowie, gdzie się wychodziło z miasta, przed kościołem św. Katarzyny a ciągnącego się do granic wsi Berzyny i młyna wodnego, oraz ogrody położone ku wsi Chorzenino. Nadał też targowe, które mieli opłacać przybywający skądinąd do miasta, i to od woza 1-2 groszy, pozwolił założyć cech balwierzy ( którym wydzierżawiano łaźnie publiczne) i dał zapewnienie, że pleban bez pozwolenia dziedzica a woli mieszczan nie będzie ustanawiał nauczyciela. Kto by się gwałtu w mieście dopuścił, miał być uwięziony, a jeżeliby był śmiercią karany, nie miano więcej o nim wspominać. 
Na początku XVI wieku, należał Wolsztyn do braci Jana i Andrzeja Iłowieckich, którzy w obecności Andrzeja Włościejewskiego i Jana Tłockiego w sobotę po św. Katarzynie 1507 roku, podzielili się dobrami wolsztyńskimi : jeziorami, lasami, polami, itd., przy czym Andrzejowi przypadło siedem jatek rzeźnickich w mieście. Komorowo otrzymał Jan, Karpicko Andrzej...".
 Rozpoczęto remont ulicy Rynek w Wolsztynie.

wtorek, 18 maja 2010

Stare targowisko

Najstarsze targowisko w Wolsztynie, na które pamiętam chodziłem z mamą jako kilkuletni chłopiec, (bo sam do domu bym nie trafił przecież z Bielnika), mieściło się przy zbiegu ulic Gajewskich i Lipowej, oraz Parku, kiedyś cmentarza ewangelickiego czynnego od ok. 1907 do 1948 roku. Oj kurzyło się tam, bo teren piaszczysty, nieutwardzony...Było tak do lat 70-tych zeszłego wieku, po czym główne miejsce cotygodniowego handlu czwartkowego przeniesiono na obecną ulicę Wodną. 
Dziś na tym terenie powstaje osiedle mieszkaniowe. Mieszkania w rzeczy samej bardzo tanie, można nawet nabyć (uwaga!) na "korzystnych warunkach", jak podają inwestorsko-właścicielskie prospekty. Dla mnie osobiście, to mało korzystna lokalizacja bym w obecnych warunkach utargował się na starość.

poniedziałek, 17 maja 2010

A co tam nad jeziorem ?

 
"...Wszystkie miejsca poza człowiekiem to już nie są te miejsca. Jedyne miejsce człowieka jest tylko w nim. Niezależnie, czy jesteśmy tu, gdzie indziej czy gdziekolwiek. Teraz czy kiedykolwiek. Wszystko, co na zewnątrz, to jedynie złudzenia, okoliczności, przypadki, pomyłki. Człowiek jest sam dla siebie zwłaszcza tym ostatnim miejscem...". 
"...Ale czy to wiadomo, na co ktoś patrzy? Sądzi się, że na to czy na tamto patrzy, a on może patrzy w siebie. O, w sobie też ma człowiek widoki...".


Nad Jeziorem Wolsztyńskim w Karpicku. 

niedziela, 16 maja 2010

Tylko biedronka nie ma ogonka

Na działkach ogrodowych w Wolsztynie w pobliżu Chorzemina.



Wydarzenia
Dziś o godz. 7.45 zmarł Ronnie James Dio, wokalista Black Sabbath i Rainbow. Muzyk miał 67 lat.

czwartek, 13 maja 2010

Pilarz

...akacjowy...

Prace pielęgnacyjne drzewostanu na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Wolsztynie, przy ulicy 5 Stycznia.

wtorek, 11 maja 2010

Piła

Opowiadam to miasto, które położone jest o około 156 kilometrów od Wolsztyna, w kierunku Nowego Tomyśla, Pniew, Wronek i Czarnkowa. Miasto nieobce mi. Skoro nieobce to bliskie.
Zdaje się, iż najbardziej charakterystycznym miejscem grodu nad Gwdą jest budynek Szkoły Policji, mieszczący się przy Placu Stanisława Staszica 7. Po pierwszej wojnie światowej, na mocy traktatu wersalskiego z 1919 roku, Piła (Schneidemühl), znalazła się w granicach państwa niemieckiego. Dnia 21 lipca 1922 roku, ogłoszona została ustawa powołująca do życia prowincję Grenzmark Posen - Westpreussen (Poznań – Prusy Zachodnie). Ze względu na doskonałą logistykę (ważny węzeł kolejowy, korzystne położenie na granicy z Polską) Piła, została podniesiona do rangi stolicy prowincji. Wówczas to sprawą priorytetową stało się wybudowanie w mieście okazałej siedziby władz. 
Na projekt architektoniczno-urbanistyczny budowy nowej dzielnicy rządowej, wybrano koncepcję Paula Bonatza oraz jego współpracownika architekta F. E. Schollera ze Stuttgartu. Prace rozpoczęto w czerwcu 1926 roku, a w stanie surowym budynek oddano już 2 lata później. Jego poświęcenie nastąpiło 9 listopada 1928 roku.
Po drugiej wojnie światowej w budynku mieściły się różnego rodzaju organizacje (ciekawe jakie?). W dniu 15 września 1954 roku, powstała tutaj Szkoła Podoficerska Milicji Obywatelskiej...dziś Szkoła Policji.
Z tego miejsca, w kierunku północno-wschodnim, dochodzi się od biegnących po obydwu stronach rzeki Gwdy - Bulwarów Chattelerault, prowadzących aż do "Wyspy". Pierwszą kładką można przejść w kierunku ulicy Walki Młodych i dalej w Browarną. Patrząc w prawo, za zakolem znajduje się most Zygmunta Starego (tak go sobie nazwałem).
 W lewo natomiast znajduje się most 11 listopada (też go sobie tak nazwałem)...
...a dalej przed mostem Jana Pawła II (nazwanym tak oczywiście przeze mnie), napotkać można wodną restaurację Mississippi.
Na południowy-zachód od Placu Staszica znajduje się budynek dawniej zwany Irish Pub, dziś-siedziba i punkt handlowy znanej firmy.
Opowiedzieć, to miasto w kilku zdaniach nie sposób , zatem zatrzymam się właśnie tutaj. Tomek Jura, mój dobry kolega, gdy przebywaliśmy w tymże pubie powiedział :" bierymy tą szafę i idymy na górę". Było tak, że na parterze gdzie patrzeliśmy sobie w oczy smutno było. W części wyższej lokalu natomiast smutno nie było. Stąd jego słowa. 
Tomku !. Pozdrawiam Twój Żywiec i Cieszyn. Twój, ale i mój. Bo Beskid Żywiecki uważam za swój...Idealne miejsce do Szczęścia.
Dobra...opowiadam to miasto dalej, Piłą zwane. Usiądę sobie póki co na krawężniku naprzeciw i posłucham. Grającej szafy, rozkwitającego bzu...






Cześć teksu pochodzi ze strony.

piątek, 7 maja 2010

Edward Tomiński (część druga)


-->
W ręce moje wpadła książka Niezwykła. Wydana nakładem Wydawnictwa Gminnego Ośrodka Kultury w Przemęcie, autorstwa Pani Wiesławy Górnej, zatytułowana „Nasz nauczyciel”. Zakupiłem ją w wolsztyńskiej księgarni Pana Leszka Maruszewskiego, przy ulicy 5-go Stycznia w Wolsztynie, za jedyne 19 złotych. Informację o dostępności tejże- otrzymałem od swojego najbliższego kuzyna-Stanisława Kruchlika z Sulechowa.
Pięknie wydana opowieść-życie, w twardej oprawie z kartami wykonanymi z kredowanego papieru, licząca 76 stron.
Jakoś tak mam w sobie, że trzymając nową książkę w ręce, zaglądam na jej koniec. W spisie treści odczytałem, iż zawiera trzynaście rozdziałów oraz bibliografię.
Otworzyłem na stronie początkowej, gdzie widnieje zapis :„W życiu są rzeczy ważniejsze niż samo życie” - i podpis „Józef Piłsudski”.
Tak nawiasem, to nigdy nie pisałem recenzji książki. Uśmiecham się, gdyż nauczyciela od języka polskiego miałem Najlepszego. Niewyobrażalnie inspirującego-Adama Borowicza. Panie Adamie?. Dlaczego nie potrafię napisać recenzji?. Z czego ona się składa?. Co powinna zawierać ?. Pewnie gdybym poszperał tu i tam, nauczyłbym się, „naumiał” , z poprawnością sporządził tekst. Piszę zatem tak jak Pan nakazywał. Podług serca...
Wychodzę z założenia, iż nikt nie zagląda do obrazowo-słownych stron tego bloga. Czyli, że piszę sam do siebie w domyśle mając nadzieję („nadjeżdę” jak mówią Rosjanie) na odwiedziny najbliższych. Potomnych. Dzieci moich znaczy się. Rodziny.
Podałem, iż książka Pani Wiesławy to pozycja niezwykła. Słowem „ niezwykła” przywykłem nazywać: Najlepsze, Wybitne, Cudowne.
Niezwykła z kilku względów. Po pierwsze, odebrałem ją sentymentalno – osobiście. Bohater „Naszego nauczyciela”, to wszakże brat mojego dziadka Jana - Edward Tomiński. Nauczyciel. Porucznik rezerwy. Człowiek Prawy. Ofiara mordu...Mąż stanu. Mam prawo tak Go nazwać. Mężem stanu.
W dobie zbliżających się wyborów prezydenckich Najjaśniejszej, „mąż stanu” ma błogosławione znaczenie. Szkoda, że wśród zmierzających do Belwederu, żaden nie jest wart tego określenia. Szkoda. Ale nie o polityce chcę tutaj. Nie o tym. Nie teraz...
Primo – autorka potrafiła w sposób niezwykle esencjonalny przedstawić Postać Polaka, który swoją pracą i oddaniem pracy potrafił zmieniać rzeczywistość. Otaczający Go świat. „Czasami brakuje kogoś, kto ruszy z miejsca – brakuje tej przysłowiowej iskry”. Tej iskry nie brakowało Edwardowi. Ruszył z miejsca niejednego. Niejedną. Dał przykład jak żyć. Jak postępować i jakim być dla innych. Nie bał się też błędów popełnianych. Któż ich nie popełnia. Któż...?
Tercjo – chwała (ponownie Wiesławie Górnej, swoistej pośredniczce pomiędzy Edwardem a Anną Przydróżną), za to, iż potrafiła i dopilnowała postawienia kropki nad „i”. Chwała jej za wytrwałość i siły. Za dbałość o Ludzi stąd. Za pamięć o lokalnych bohaterach ale jakże ważnych dla mnie, ciebie i ciebie. Jakże ważnych...
W końcu secundo i the endo jak napiszę po nowoczesnemu. Mnie staremu piernikowi, wrażeń emocjonalnych nie dostarczają filmy sercowo-duszne. Książki romantiko-łzawne. Nie dostarczają. Gdym jednak przeczytał na stronie 51 słowa, cytowane za moją mamą Marią, mówiące o pożegnaniu Edwarda, który otrzymał w sierpniu 1939 kartę mobilizacyjną do wojska o treści: „...Mało słów, mało słów. Uściskał mnie, pocałował w czoło i powiedział : pozdrów mamę i tatę, następnie wsiadł na rower i odjechał”, to cholerny uścisk poczułem w gardle. Niezwykły dla mnie. Niedopuszczalny do tej pory...masakra jak mówią młodsi. Masakra...
 ...Pani Wiesławo. Z przepięknej Pani książki nie przeczytałem rozdziału nr XIII zatytułowanego „Recenzje”, by nie mieć prądów. Nie czytać w głowach obcych. Uczynię to po powyższym, gdyż Pani Dzieło zasługuje na przeczytanie. Od A do Zet. I z powrotem.
Za co dziękuję w Imieniu.
I dziękuję w swoim.

czwartek, 6 maja 2010

Tego napisu chyba nikt nie ukradnie

Przed bramą główną (po lewej stronie), prowadzącą do ogrodów działkowych imienia Marii Konopnickiej w Wolsztynie (przy drodze z Bielnika do Chorzemina).

niedziela, 2 maja 2010

Zlot motocykli - "Wolsztyn 2010"

Wszystko zaczęło się od Roberta...
potem był Adam...
a za nim reszta...

...jako ostatni jechał Daniel...
...jechali aż dojechali ...do ulicy Wodnej...
...smród palonej gumy czuję do teraz...
 ...no i na koniec zrobiłem sobie fotkę...
...tak jest co rok we Wolsztynie. Wolsztynie nad rzeką Dojcą. Czy ktoś słyszał o nim? O Wolsztynie?.


sobota, 1 maja 2010

Parada parowozów

Wszystko zaczęło się w...Wolsztynie o godzinie 13:00...