wtorek, 6 marca 2012

Bobry znad rzeki Obry

Obra to lewy dopływ Warty, tworząc bardzo zawiły system rzeczny. Bynajmniej w oddalonej od Wolsztyna o 18 km Kopanicy, Obra przeistacza się po wielu skanaleniach w korycie Kanału Północnego ponownie w rzekę, by uczynić sobie zadość, wpadając pod Skwierzyną do wspomnianej Warty. Po drodze, zahacza jednak o przepiękne pojezierze zbąszyńskie - jeziora Kopanickie, Wielkowiejskie czy Chobienickie. 
Jezioro Chobienickie
To pomiędzy nimi na północnym brzegu Jeziora Kopanickiego i stawów pozostałych po wydobyciu torfu, znajduje się miejsce zwane "Pani Dołek"  a jakieś 2 km od niego także na północ miejsce zwane "Węglisz". 

Pomyślałem sobie, że skoro bobry wyszły pogrzać dupska słońcem marcowym, naostrzyć swoje pilarki i przypomnieć, że istnieją na tym terenie, wskazane będzie przypomnienie przeze mnie opowiadania o tytule "Jezioro Chobienickie", które w wydanej czcionkami drukarni L. Wróbla w Wolsztynie w 1939 roku, broszurze "Z Ziemi Zbąskiej : podania i opowiadania", napisał mój dziadek Jan Tomiński.
"Urocze i tajemnicze jezioro Chobienickie kryje się wśród lasu i zarośli. Ponad powierzchnią wody wznoszą się trzy wyspy: wyspa Konwalij, Wojciechowska i trzecia wysepka w charakterze kępy.
Według opowiadań, na wyspie Konwalij rósł stary dąb z wypróchniałym pniem. Dąb ten ze starości i porażeń piorunów usychał z każdym rokiem coraz więcej, aż w końcu padł pod ciosami siekier drwali. We wnętrzu wypróchniałego pnia znaleziono szkielet ludzki. Jakim sposobem on się tam dostał? Prawdopodobnie w dziupli jednego konara gnieździły się pszczoły. Chcąc pobrać im miodu, bartnik czy ktoś inny wdrapał się na wiekowy dąb i przez nieostrożność, czy napadnięty przez pszczoły wpadł w czeluść wypróchniałego pnia i tam pozostał. Może zabił się spadając, albo został okaleczony, lub zmarł z głodu i wycieńczenia.
Niedaleko wyspy znajduje się miejsce, które nigdy nie zamarza. Podczas jednej zimy przewoził ojciec z synem (Borówczak) drzewo z wyspy. Syn szedł za wozem. Lód się załamał i wpadł pod lód. Ojciec dojechał do brzegu i nie wiedział co się z synem stało. Gdy się wrócił, zobaczył go pod lodem, nogami do góry już nie żywego.
W pobliżu trzeciej wysepki znajduje się miejsce zwane Pani Dołek. Według podania, zatonęła tam hrabina i dwie panienki, które wybrały się łódką na przejażdżkę po jeziorze. W ciszy nocnej rybacy mają słyszeć śpiewy zatopionych pań.
Na zachodnim brzegu jeziora, blisko granicy polsko-niemieckiej, na małym wzgórku, sterczą ruiny folwarku-leśniczówki Tominicy czyli Tominowa. Podczas walk powstańczych mieszkał tam sam jeden staruszek, borowy Gról. leśniczówkę napadli żołnierze Grenzschutzu, pozabierali szynki, okrasę, pokładli wszystko w taczkę i kazali staremu leśnikowi wieźć do Babimostu. Później w leśniczówce Grenzschutz miał swoją placówkę. A że w zabudowaniach "straszyło"-spalili je a niedaleko zbudowali sobie okopy. Dziś są tam tylko widoczne gruzy, porośnięte trawą i dziewanną. Znajduje się jeszcze studnia z brudną wodą. Obok sterczy stara grusza o owocach cierpkich. Wokoło rosną trzy olbrzymie dęby, liczące setki lat. 
Na drugim brzegu jeziora znajduje się las zwany Węgliżem. Na skraju wznosi się krzyż. Na tym miejscu poległ 16 letni Borówczak, zastrzelony przez Grenzschutz, podczas sadzenia młodego lasu. Na dnie jeziora Chobienickiego spoczywa wielu powstańców, którzy potonęli podczas przeprawy przez jezioro w pamiętnej bitwie pod Grójcem w dniu 15-go lutego 1919 roku.
Krzyż o którym pisał Jan Tomiński. Zdjęcie sprzed II wojny światowej.
Żadne jezioro nie posiada tego uroku, co jezioro Chobienickie. Trzeba je tylko znać i rozumieć".
Krzyż stoi do dziś. W Węgliszu. Nie wiem czy ten sam ale stoi. Oby tylko się do niego nie dobrały bobry z Obry. Oby!

Piotrek, Michał, dziękuję ponownie za zdjęcia.

7 pisz śmiało:

anjax pisze...

dużo w naszej okolicy bobrów, nawet niedaleko od Krutli są żeremia, jak chcesz mogę Ci zdradzić tę tajemnicę, gdzie dokładnie się to znajduje;)

chalupczok pisze...

chcę!!!!

anjax pisze...

Jadąc z Wolsztyna w stronę Obry, gdy miniesz Krutlę to zaraz za rowkiem po lewej stronie jest droga, polna. Ona prowadzi wzdłuż tego właśnie rowku, doprowadzi do niewielkiego lasku, zaledwie kilkanaście drzew, wśród nich jest stawek, a w zasadzie bobrze żeremie, w którym sobie mieszkają, jest tam na tyle spokojnie że można te zwierzęta spotkać na swojej drodze(widać na drodze ślady pazurków i łapek), podobno można tamtędy dojść do jez. Berzyńskiego gdyby iść przed siebie, nie wiem, nie sprawdzałam, ale skądś ta woda musi płynąć, więc to pewnie prawda. Aha, droga prowadząca do żeremi, ta wzdłuż rowka, w połowie mniej więcej, jest przecięta polną drogą prowadzącą do Obry, to tzw aleja czereśniowa, prowadzi ona niemal na wprost do obrzańskiego parku i kościoła.
to tyle co miałam do powiedzenia, dziękuję za uwagę;)
PS. a to że w okolicach Nowego Młyna są żeremia to chyba wiesz, co nie?;)

chalupczok pisze...

byłem w miejscu które opisujesz i kojarzę to miejsce. Ale że tam bobry...patrzyłem w niebo. Na Nowym Młynie bobry??? tam też patrzę w niebo tylko.... :) pozdrawiam i dziękuję.
To już napisz gdzie na tym Młynie są przewodniku :)

anjax pisze...

z Nowym Młynem będzie gorzej, bo raz że dawno tam nie byłam, a dwa nie pamiętam dokładnie gdzie to było, ale generalnie trzeba szukać rowków, bagien i obgryzionych drzew, w tamtej okolicy jest tego trochę, tak więc warto nie tylko spoglądać w niebo;)

ZielonaMila pisze...

Ciekawy wpis i ładne zdjęcia. Pozdrawiam

chalupczok pisze...

Jezioro Chobienickie to mój cel nr jeden na ten rok. Dzięki i pozdrawiam :)