"Tu olcha słój czerwienny obnaża
Wszystko tonie w zmysłach
I lato pierwsze powraca jak echo.
Będę z tobą
Im dalej będę, metalem obcym
Z rdzą nieszczęścia.
I te stada wronie z ciemną smugą
Okopconej zimy. Świeca się dopala,
Nadciąga chłód od północy.
Już czas pomyśleć o świętym śniegu,
To uszlachetnia samotność...".
|
Ja, stróż parkowy, nawet zimą oniemiały stąpam cichutko po ścieżkach mojego królestwa. Teraz mało kto tutaj zagląda. I jestem z tego kontent. Betonowy cokół (na trzecim) pamięta chyba jeszcze czasy hrabiny. To na nim kończy się główna Aleja Lipowa (na drugim) w wolsztyńskim parku, biegnąca jak w mordę ku zachodowi. W jej usytuowaniu nie ma nic przypadkowego. Drzewa posadzono specjalnie kierunkowo, by zachwyt topiącego się w jeziorze słońca sięgał nomen omen zenitu.W obecnie panującej w dolinie Dojcy porze deszczowej, trudno o zachód. Nietrudno natomiast o północ, do której wiedzie odnoga spacerowa (na pierwszym), kończąc się na "cyplu". Tam do "ciemnozielonego" już niedaleko. |
|
W treści fragment wiersza olsztyńskiego "jeziorowego" poety - Stefana Połoma o tytule posta.
3 pisz śmiało:
Piękny wpis..:)
Też się czasem czuję niczym parkowy stróż, gdy przemierzam puste alejki. I nie żeby mi to przeszkadzało...
Bella...nie wiem czy zgodzisz się ze mną ale podejrzewam, że tak...cokolwiek by nie napisać o tym miejscu i jakkolwiek by nie sfotografować - wokoło unosi się magia. Kropka.
Marcinie - w "stróżowaniu" jest wiele z uwielbienia. Umiłowanie tego co jest najbliżej, "pod ręką" to podstawa szczęścia człowieka.
Prześlij komentarz