Edward Tomiński z dziećmi sączkowskiej szkoły. |
O Edwardzie Tomińskim, wspominam tutaj od czasu do zawczasu. Przyczynkiem do napisania tego posta była (niestety) bzdura, którą przeczytałem w internetowym wydaniu książki Zygmunta Poniedziałka, zatytułowanej: "Wolsztyn, od lokacji do transformacji". Otóż w rozdziale VI dotyczącym m.in. szkolnictwa w Wolsztynie, napisano: "Drugim sprawdzianem nauczycielskiego solidaryzmu był okres niemieckiej okupacji. Swe obywatelskie zaangażowanie w pracę dla odrodzonej Ojczyzny i żarliwą patriotyczną postawę wielu wolsztyńskich nauczycieli opłaciło życiem. Na polu walki lub w kazamatach hitlerowskich więzień i w obozach koncentracyjnych zginęli: Antoni Sturny, Wiktor Wandycz, Stanisław Roj, Stanisław Grzybowski, Antoni Jujka, Ignacy Kaleta, Walenty Kuska, Franciszek Gryca, Ludomir Olejniczak, Stefan Sobieszczyk, Wiktor Primke, Władysław Majda, Piotr Mazur, Marian Pusch, Julian Prauziński, Edward Tomiński, Stefan Rysman i Czesław Maszner".
Uważam, że utożsamianie się z Wolsztynem, pisanie o nim jako o swoim mieście, mieszkając na drugim krańcu Polski, na Żywiecczyźnie, udostępnianie innym swoich wspomnień jest jak najbardziej pożądane. Niepożądane natomiast jest a nawet wręcz wielce wzburzające i bulwersujące, przekazywanie nieprawdy historycznej, by nie nazwać jej kłamstwem. Nie można pisać, że kierownik szkoły w Bronikowie - Stefan Rysman, czy kierownik szkoły w Sączkowie - Edward Tomiński, "zginęli w kazamatach hitlerowskich więzień i obozach koncentracyjnych".
Po raz enty podam zatem, iż wymienieni bohaterowie wraz z chociażby kierownikiem szkoły w Dłużynie - Alfonsem Kostrzewskim, zostali zmobilizowani do 55 pułku w Lesznie i skierowani do Ośrodka Zapasowego 14 Dywizji Piechoty w okolice Kutna. W drugiej połowie września 1939 roku, znaleźli się prawdopodobnie w okolicach Brześcia, gdzie wzięto ich do niewoli sowieckiej osadzając ich w obozie w Starobielsku. Wiosną 1940 roku zostali przewiezieni z obozu do więzienia NKWD w Charkowie, gdzie ich pomordowano...Pamięć o nich ale także o innych na terenie "wolsztyńskim" trwa i ma się dobrze. Wiedza o tych osobach ale i wielu podobnych w obecnych czasach, jest praktycznie wszechobecna i ogólnodostępna.
Dla tych którzy chcą.
Mam nadzieję, że bzdurosłów, który znalazł się w "książce" Zygmunta Poniedziałka, wziął się po prostu z niewiedzy autora i małej rzetelności do podjętego tematu.
Edward Tomiński - stojący jako pierwszy z prawej. |
3 pisz śmiało:
Ostre słowa,chociaż konieczne.
Pan Poniedziałek niestety nawalił na całej lini :(
Pozdrawiam i czekam na kolejne, ciekawe opowieści z przeszłości
Skontaktuj się z autorem może, jeśli jest jakaś opcja. Prawdopodobnie skorzystał z jakichś nierzetelnych źródeł, nie mając złego zamiaru zafałszowania historii, bo i po co?
To po co pisał o czymś o czym nie ma pojęcia. Raczej to On powinien się ze mną skontaktować.
Prześlij komentarz