O tym, że już z daleka, z dalszej odległości, gdy szło się w jego kierunku, powtarzało się w myślach, żeby nie zmieniał pozycji, żeby nie obracał się, nie prostował schylonych pleców, by kolana zgiętego w kąt nie ruszał, powtarzało się, by nie kichnął przypadkiem, bo wiadomo, kichnięcie przynosi podmuchy a mnie podmuchy niepotrzebne, bo starcza mi to co już nadmuchane; powtarzało się sobie w myślach - a wręcz nie dopuszczało tego, by podszedł do stojącego-opartego, do różowego-wigry i sobie odjechał w nieznane ten mężczyzna nieznany, przy rowku stojący.
wtorek, 22 kwietnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 pisz śmiało:
Prześlij komentarz