"...Wdowa po Rafale, kasztelanowa Katarzyna z Tworzyańskich Gajewska, miała dożywocie na Wolsztynie z przyległościami. Domowym jej kapelanem był ex-jezuita Franciszek Rembowski, a drugi ex-jezuita, Marcin Orłowski, jej komisarzem generalnym i plenipotentem. Tak jak mąż jej, była dobrodziejką kościoła wolsztyńskiego. Umarła 17-go stycznia 1799 roku.
Z synów Rafała z Błociszewa Gajewskiego, kasztelana rogozińskiego, średni Bonawentura pozostawił z Anny Mielżyńskiej, córkę Sewerynę, która wyszła za Krzyżanowskiego, i syna Józefa, który, służąc w czwartym pułku piechoty, zginął w roku 1831 pod Ostrołęką, a z Jolanty Mycielskiej córkę Leokadyą, która wyszła za hr. Benzelstjerna-Engestroema, ojca zasłużonego wielce śp. hr. Wawrzyńca.
Najmłodszy syn Rafała - Ksawery, który odziedziwszy Borzęciczki z przyległościami, sprzedał je dnia 26 czerwca 1801 r. za 800,000 złp., Józefowi Radolińskiemu, umarł bezdzietnie 25 października 1828r.
Najstarszy zaś syn kasztelana Rafała - Adam, objął dobra wolsztyńskie wraz z Wroniawami i Tłokami w roku 1797 w sumie 83.333 talarów, 8 groszy. Wolsztyn liczył wówczas 1554 mieszkańców, między tymi 561 Żydów; czwartą część ludności stanowili Polacy. W mieście było: kupców 24, handlarzy mąki 11, młynarzy 11, piekarzy 9, rzeźników 6, palących wódkę, winiarzy i szynkarzów 22, piwowarów 31, szewców 60, krawców 20, sukienników 16, kuśnierzy 12, czapników 6, kapeluszników 2, rękawiczników 4, płócienników 5, stolarzy 4, kołodziejów 4, bednarzy 2, muzyków 2, oberżystów 3, introligatorów (żydów) 4. Nadto byli w mieście: cieśla, garncarz, szklarz, kordybannik (szyjący obuwie z safianu i kordybanu), guzikarz (żyd), ludwisarz, kowal, farbierz, siodlarz, mydlarz, powroźnik, ślusarz, kamieniarz, kominiarz i piernikarz.
Dochodu miało miasto 340 talarów, rozchodów 325 talarów.
Po krótkiem panowaniu pruskim od roku 1793-1806 przeszedł Wolsztyn w skład Księstwa Warszawskiego. W cztery lata później spotkała go wielka klęska.
Po krótkiem panowaniu pruskim od roku 1793-1806 przeszedł Wolsztyn w skład Księstwa Warszawskiego. W cztery lata później spotkała go wielka klęska.
Dnia 19 września 1810 roku o 5 po południu, gdy wielka część mieszczan pracowała w polu w ogrodach, w dzień gorący, po kilkotygodniowej suszy, wybuchł pożar w ulicy Żydowskiej i przy dość silnym wietrze ogarnął w mgnieniu oka całe miasto. Ratusz, kościół ewangelicki, synagoga, browar miejski i 164 domy miejskie (było 225) zgorzały. Spaliła się także piękna wieża kościoła katolickiego a sam kościół stałby się był pastwą płomieni, gdyby go przytomność i sprężystość p. Koczorowskiego z Gościeszyna.
Pogorzeli kupcy, gorzelnia, piwowarzy, piekarze, rzeźnicy i większa część młynarzy i najlepszych rzemieślników, którzy płacili dziedzicowi pewne z dawna ustanowione daniny.
Ponieważ Adam Gajewski miał dochód tylko z rzemiosł i domów (od domu w mieście płacono czynszu 8 złp., a na przedmieściu 9-36 złp.), a żadnych gruntów w mieście nie posiadał, przeto straty jego były wielkie. Przed pożarem przynosiło miasto 8088 złp., ubyło przez pożar 7171, pozostało mu więc całkiem 917 złp.
Pomimo owej strasznej klęski liczył Wolsztyn w 6 lat później 1661 mieszkańców, 17 warsztatów sukienniczych i 12 przędzalni wełny.
Ratusz odbudowano kosztem rządu pruskiego w 1835 r., bóżnicę w 1842 roku.
Ratusz odbudowano kosztem rządu pruskiego w 1835 r., bóżnicę w 1842 roku.
Już po pierwszej okupacyi Wielkopolski ograniczył rząd pruski władze Adama Gajewskiego nad miastem, po roku 1815 zaś całkiem mu ją odebrał a na mocy prawa z dnia 15 maja 1833 r., zniósł wszelkie osobiste i procederowe podatki, składane dziedzicowi, którego odszkodowanie kasa państwowa wzięła na siebie.
Tak przestał Adam Gajewski być panem Wolsztyna.
W ciągu XIX wieku powstały w mieście rozmaite zakłady naukowe i dobroczynne, z których na tem miejscu wspominamy szkoły elementarne katolicką, ewangelicką i żydowską, szkołę realną, seminaryum nauczycieli katolickich i zakład dla ociemniałych, który przeniesiono później do Bydgoszczy. W gmachu po nim mieszkał jako fizyk powiatowy dziś slawny na cały świat profesor uniwersytetu berlińskiego dr Koch, który tu pierwsze swoje porobił odkrycia.
W ciągu XIX wieku powstały w mieście rozmaite zakłady naukowe i dobroczynne, z których na tem miejscu wspominamy szkoły elementarne katolicką, ewangelicką i żydowską, szkołę realną, seminaryum nauczycieli katolickich i zakład dla ociemniałych, który przeniesiono później do Bydgoszczy. W gmachu po nim mieszkał jako fizyk powiatowy dziś slawny na cały świat profesor uniwersytetu berlińskiego dr Koch, który tu pierwsze swoje porobił odkrycia.
W roku 1905 liczył Wolsztyn w którym znajduje się urząd landrata powiatu babimojskiego, 3436 mieszkańców i to 1735 katolików, 1419 protestantów i 281 Żydów.
Kolej żelazna łączy Wolsztyn z Lesznem i Zbąszyniem, jest kasa oszczędności, kasa Raiffeisenowska, parowy tartak i słynny browar Dokowicza.
3 pisz śmiało:
Jak zwykle ciekawy kawałek historii. A swoją drogą pożary to była lekcja poglądowa wielu miast na temat zalet nowoczesnego budownictwa.
Pożar, do dziś pozostał nieoficjalnym sposobem pozbywania się przeszłości.
Bardzo ładne te Twoje okolice :-)
Prześlij komentarz